- Boisz się latać samolotem? - Zapytał Gabriel, kiedy zbliżali się do lotniska.
- Żartujesz?! Latanie samolotem to jedna z najlepszych rzeczy. - Uniosła się nieco szatynka, czym spowodowała kolejny uśmiech swojego męża.
Na początku mężczyzna chciał zabrać swoją żonę do ciepłych krajów, mogliby wylegiwać się na plaży i dostarczać organizmowi naturalnej witaminy d3, ale to było takie przewidywalne i nie pasowało do Neny. Dlatego ich kierunkiem był kraj o srogiej zimie i mnóstwem zimowych atrakcji, których jak miał nadzieję, Nena nie miała okazji zbyt dobrze poznać.
Pogoda w Anglii nawet w grudniu była nijaka, często padało, ale nie było ani bardzo zimno ani ciepło. W ogóle nie było tutaj ani prawdziwego lata, ani prawdziwej zimy, a jeśli już spadł jakiś śnieg, to do kostek i utrzymywał się maksymalnie trzy dni, później się roztapiał, a noca kiedy łapał przymrozek, wszystko zmieniało się w uliczną szklankę. Czasami zdarzały się wyjątki, o których ktoś, kiedyś słyszał, ale najrzadziej w okolicach stolicy.
- Lubisz zimę? - Zapytał ponownie, czym zainteresował swoją żonę.
- Zależy jaką. Taką prawdziwą, że śniegiem i nartami, jak najbardziej... - Odpowiedziała wesoło. - Choć w Anglii ciężko i taką, więc póki co zostaje to... - Pani Mullins zatrzymała się i kiedy doszło do niej, że nie bez powodu Gabriel zadaje jej te pytania, pisnęła radośnie.
Szatynka nie dopytywała o nic więcej, wystarczyło że wiedziała iż będzie śnieg, piękne długie noce, gorąca czekolada i miała jeszcze nadzieję na kominek przy którym będzie mogła czytać, pod ciepłym, przyjemnym kocykiem. Czego chcieć więcej?
Dziewczyna spojrzała na swojego męża i stwierdziła, że towarzystwo przystojnego osobnika płci męskiej, było bardzo mile widziane - w końcu ktoś musiał ją ogrzewać w zimne noce. Tak więc była mocno na "tak", jeśli chodziło o pogodę w kraju do którego mieli się udać.
Oczywiście nie było to żadnym zaskoczeniem, że samolot którym lecieli, był prywatny i tylko na ich wyłączność. Przywilej bycia bogatym, ułatwiał dużo i odejmował człowiekowi nawet tych najmniejszych zmartwień - a Mullins korzystał z tego bez skrupułów. Zresztą w wielu przypadkach nawet nie zdawał sobie sprawy, jak pieniądze ułatwiają mu życie, bo tak naprawdę nie znał innego życia.
- Ile będziemy lecieć? - Zapytała się Nena tuż przed wejściem do samolotu.
Kobieta była podekscytowana i z entuzjazmem oczekiwała startu. Nigdy nie była na prawdziwych zimowych wakacjach, kilka razy była w Hiszpanii i dwa razy we Francji, ale nie było to dla niej zbyt ekscytujące. To znaczy było miło, zobaczyła trochę innego kraju, życia i poznała nowych ludzi, ale szczyt jej marzeń to, to nie był.
- Około dwóch godzin. - Odpowiedział rozbawiony mężczyzna.
Gabriel pierwszy raz widział swoją żonę, tak pobudzoną. Przypominała dziecko, które miało udać się do disneylandu po raz pierwszy w życiu. Mężczyzna żałował, że nie ma gdzieś ukrytej kamery, bo chyba sama nena nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wygląda.
- O Boże! - Wykrzyczała głośno i zakryła dłonią usta. W tym momencie zdała sobie sprawę z jednej bardzo ważnej rzeczy i miała ochotę walnąć się czymś w głowę. - Przecież ja nawet nic nie spakowałam, nawet nie mam odpowiedniej kurtki i butów na taką prawdziwą zimę! Jak ja mam... - Zaczęła lamentować, ale jej mąż od razu jej przerwał.
Jak mogła o tym nie pomyśleć? W całym tym zamieszaniu, przez głowę jej nie przeszło, że nie zabrała że sobą nawet jednej pary skarpetek, a co tu mówić o pełnym stroju i niezbędnych kosmetykach.
CZYTASZ
Kontrakt tymczasowy
Fiction généraleNenę Jordan od kilku lat ścigają demony przeszłości, z tego też powodu jej życie dostosowane jest do pewnych zasad. Kobieta nie zaśnie dopóki nie wstanie świt, nigdy nie usiądzie plecami do wejścia, nie zaufa żadnemu mężczyźnie i nigdy nie przestani...