Rozdział 16

26 1 18
                                    

 Krawędź wiatru była wydarta, ale przeciskając się przezeń, zdarłam sobie skórę z dłoni i łydkę. Prostując się, poczułam ból w zesztywniałych mięśniach i na moment straciłam oddech. Krew odpłynęła mi z głowy, przyprawiając mnie niemal o omdlenie.

Chciałam wiedzieć tylko jedno – gdzie jest Draco. Wtedy mogłabym stanąć pomiędzy nim a napastnikami.

Wszyscy stali jak wryci i patrzyli na mnie. Draco placami do ściany, na ugiętych nogach, z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Naprzeciw niego, Dean, skurczony, trzymający się za brzuch. Teodor i trzeci napastnik stali nieco z tyłu, po bokach, z rozdziawionymi ustami. Wykorzystałam ich zaskoczenie i dwoma długimi, chwiejnymi krokami zajęłam miejsce między Deanem a Draconem.

Dean ocknął się pierwszy. Stałam teraz tuż przed nim, więc jego pierwszym odruchem było odepchnąć mnie na bok. Chwycił mnie za bark i pchnął na ziemię. Nim zdążyłam upaść, coś złapało mnie za nadgarstek i podniosło z powrotem na nogi.

Gdy tylko Draco uświadomił sobie, co zrobił, natychmiast mnie puścił, jak gdyby moja skóra ocierała żrącym kwasem.

– Wracaj tam! – ryknął i popchnął mnie do tyłu, jednak lżej niż Dean. Zachwiałam się i cofnęłam nieco w stronę ziejącego czernią włazu.

Otwór znajdował się na końcu wąskiego korytarza, łudząco podobnego do mojej klitki, tyle że wyższego i dłuższego. Jedynym źródłem światła była stająca na ziemi niewielka lampa, zasilana w nieznany mi sposób. Rzucała na twarze walczących dziwne cienie, nadając im wygląd dzikich bestii.

Ponownie zrobiłam krok w ich stronę, stając plecami do Dracona.

– To po mnie przyszliście – zwróciłam się do Deana. – Zostawcie go.

Przez długą sekundę nikt nic nie powiedział.

– Przebiegły ten robal – wymamrotał w końcu Teodor z oczami wytrzeszczonymi z przerażenia.

– Powiedziałem, wracaj tam – syknął za moimi plecami Draco.

Zwróciłam się do niego bokiem, nie tracąc Deana z pola widzenia.

– Nie musisz się dla mnie narażać.

Draco skrzywił się i wyciągnął rękę, chcąc wepchnąć mnie z powrotem do celi.

Uskoczyłam w bok, przez co zbliżyłam się jeszcze do ludzi, którzy chcieli mnie zabić.

Teodor chwycił mnie za ręce i skrzyżował je z tyłu. Instynktownie stawiłam mu opór, ale był zbyt silny. Wygiął mi stawy do tyłu tak mocno, że straciłam dech.

– Puść ją! – krzyknął Draco, ruszając do natarcia.

Dean złapał go i obrócił, zakładając mu zapaśniczy chwyt i zginając kark do przodu. Nieznajomy doskoczył do nich i pochwycił Dracona za wymachującą rękę.

– Zostawcie go! – krzyknęłam przerażona, daremnie napinając mięśnie. Teodor trzymał mnie bardzo mocno.

Draco zaskoczył Deana ciosem łokcia w brzuch i wyswobodził się z uścisku, wyrwał się drugiemu napastnikowi, po czym przyłożył Deanowi pięścią w nos. Trysnęła ciemna krew, ochlapując ścianę i lampę.

– Teo, wykończ go! – zawołał Dean, po czym pochylił głowę i zaatakował Dracona, popychając go na trzeciego napastnika.

– Nie! – krzyknęliśmy z Draconem.

Teodor puścił moje ręce i zacisnął mi dłonie na szyi. Wbiłam w nie palce, ale moje krótkie paznokcie nie zdały się na wiele. Wówczas ścisnął mnie jeszcze mocniej i uniósł.

„Uczucia w tych czasach to nasza słabość" || Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz