Rozdział 33

19 3 15
                                    

 Kolejny plus. Ręce powoli opadały mi z sił.

– Wanda? Wanda!

– Pomocy! Dean! Podłoga pomocy!

Twarz miałam przyciśniętą do skały, a oczy zwrócone ku wejściu do pieczary. W górze robiło się coraz jaśniej, wstawał dzień. Wstrzymałam oddech. Ból rozsadzał mi ramiona.

– Wanda! Gdzie jesteś!

Teodor wpadł do groty ze strzelbą w ręku. Trzymał ją nisko, gotową do strzał Na twarzy miał ten sam wyraz gniewu co jego przyjaciel parę chwil wcześniej.

– Uważaj – krzyknęłam. – Podłoga się wali! Dłużej go nie utrzymam!

Potrzebował dwóch długich sekund, żeby ogarnąć umysłem to, co zobaczył. Spodziewał się ujrzeć Deana próbującego mnie zabić. I całkiem słusznie, ale się spóźnił.

Rzucił broń na ziemię i ruszył pędem w moją stronę.

– Połóż się! Rozłóż równo ciężar!

Padł na ręce i podszedł do mnie na czworakach. W bladym świetle poranka widziałam, jak płoną mu oczy.

– Nie puszczaj.

Jęknęłam z bólu.

Pomyślał sekundę, po czym położył się za mną i przycisnął mnie do skały. Sięgał ramionami o wiele dalej niż ja. Z łatwością objął przyjaciela, mimo że leżałam między nimi.

– Raz, dwa, trzy – wystękał.

Jednym pewnym ruchem odciągnął Deana od dziury. Uderzyłam twarzą o skałę, na szczęście zdartym policzkiem. Nie mógł wyglądać dużo gorzej.

– Przyciągnę go. Możesz się wydostać?

– Spróbuję.

Powoli, z bolesną ulgą w ramionach, puściłam Deana, upewniając się najpierw, że Teodor mocno go trzyma. Następnie wycofałam się spomiędzy Teodora i skały, unikając kontaktu z niepewnym fragmentem podłogi. Przeczołgałam się tyłem półtora metra w stronę wyjścia, gotowa w każdej chwili złapać Teodora, gdyby zaczął się osuwać.

Teodor zaciągnął bezwładne ciało przyjaciela za słup, przesuwając je pojedynczymi szarpnięciami, za każdym razem o kilkanaście centymetrów. Większość podłogi już się zawaliła, ale podstawa słupa trwała nieporuszona.

Teodor przeczołgał się tyłem w ślad za mną, taszcząc przyjaciela zrywami mięśni i woli. Minutę później wszyscy troje byliśmy u wejścia do tunelu, Teodor i ja zaspani.

– Co się... stało?

– Byliśmy... za ciężcy... Podłoga... nie wytrzymała.

– Co tam robiliście... na skraju? Z Deanem?

Spuściłam głowę, skupiając się na oddychaniu.

No co, powiedz mu.

Ale co wtedy...?

Dobrze wiesz. Dean łamał zasady. Artur go zastrzeli albo wyrzuci. Może Teo najpierw skopie mu tyłek. Chętnie na to popatrzę.

Hermiona nie mówiła tego na poważnie. W każdym razie nie podejrzewałam jej o to. Po prostu była na mnie wściekła, że ryzykowałam nasze życie, ratując niedoszłego mordercę.

No właśnie, odparłam. Jeśli wyrzucą Deana z mojego powodu... albo zastrzelą... Zamarłam. Nie widzisz, że to nie ma sensu. On jest jednym z was.

„Uczucia w tych czasach to nasza słabość" || Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz