Rozdział 58

19 1 4
                                    

 Byłam tak spięta, że krzyknęłam z przerażenia, ale tak przestraszona, że mój krzyk okazał się ledwie cichym piśnięciem.

– Przepraszam! – Draco objął mnie czule za ramię. – Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć.

– Co ty tu robisz? – zapytałam, wciąż bez tchu.

– Śledzę cię. Cały wieczór.

– W takim razie przestań.

Wahał się przez chwilę, lecz nie zdejmował ze mnie ręki. Wysunęłam się spod niej, a wtedy chwycił mnie za nadgarstek. Ściskał go mocno, nie miałam szans, by mu się wyrwać.

– Idziesz do Doktora? – zapytał jednoznacznym tonem. Było jasne, że nie pyta o wizytę towarzyską.

– Oczywiście, że tak – mówiłam syczącym głosem, tak by nie mógł w nim usłyszeć strachu. – Co innego mi zostało po dzisiejszym dniu? Może być tylko gorzej. Ta decyzja nie należy do Arthura.

– Wiem. Jestem po twojej stronie.

Byłam zła na siebie, że te słowa wciąż sprawiają mi przykrość, wyciskają łzy. Starałam się myśleć o Theodorze – był dla mnie ostoją, tak jak wcześniej Dean dla Sunny – ale nie było to łatwe, ponieważ czułam dotyk i zapach Draco. Równie dobrze mogłabym wsłuchiwać się w dźwięki pojedynczej pary skrzypiec ginące w gęstym łomocie sekcji perkusyjnej...

– W takim razie mnie puść. Odejdź. Chcę być sama. – Wyrzucałam z siebie słowa szybko i stanowczo. Łatwo było zauważyć, że nie kłamię.

– Powinienem iść z tobą.

– Dostaniesz niedługo Hermionę z powrotem – odparowałam. – Proszę tylko o parę minut, Draco. Daj mi choć tyle.

Kolejna chwila ciszy. Nie przestawał ściskać mi nadgarstka.

– Wando, poszedłbym dla ciebie.

Łzy wylały mi z oczu. Dobrze, że było ciemno.

– Trudno byłoby mi w to uwierzyć – szepnęłam. – Więc nie ma sensu.

Nie mogłam pozwolić, żeby Draco przy tym był. Ufałam w tej sprawie tylko Doktorowi. Tylko on złożył mi obietnicę. Nie opuszczałam tej planety. Nie leciałam do Delfinów ani do Kwiatów, by tam do końca swoich dni opłakiwać pozostawionych tu bliskich, którzy poumierali, zanim zdążyłam ponownie otworzyć oczy – o ile w kolejnym życiu miałabym w ogóle oczy. Tu był mój świat i nie mogli mnie stąd przepędzić. Chciałam spocząć w ciemnej grocie obok przyjaciół. W człowieczym gronie, ponieważ czułam się człowiekiem.

– Ale Wando, ja... Mam ci tyle ważnych rzeczy do powiedzenia.

– Nie chcę twojej wdzięczności, Draco. Wierz mi.

– A czego chcesz? – szepnął napiętym, urywanym głosem. – Dałbym ci wszystko.

– Opiekuj się moją rodziną. Nie pozwól nikomu ich zabijać.

– Oczywiście, że to zrobię – odparł poirytowany. – Chodziło mi o ciebie. Co mogę dać tobie?

– Nie mogę nic ze sobą zabrać, Draco.

– Nawet wspomnienia? Powiedz, czego chcesz.

Otarłam łzy wolną ręką, ale w ich miejsce od razu popłynęły następne. Nie, tam, dokąd się wybierałam, nie mogłam zabrać nawet wspomnienia.

– Co mogę ci dać, Wando? – nalegał.

Wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam, starając się mówić pewnym głosem.

„Uczucia w tych czasach to nasza słabość" || Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz