Rozdział 6

31 0 0
                                    

 Za oknami zaczęło się nareszcie ściemniać. Gorący jak na marzec dzień dłużył się niezmiernie, jak gdyby na złość.

Pociągnęłam nosem i kolejny raz złożyłam mokrą chusteczkę.

– Kate, pewnie masz inne rzeczy na głowie. Olivier będzie się martwił, gdzie jesteś.

– Zrozumie.

– Nie mogę tutaj siedzieć w nieskończoność. Zresztą nic dzisiaj nie wskórałyśmy.

– Nie lubię prowizorycznych rozwiązań. Nie chcesz nowego żywiciela...

– Zgadza się.

– W takim razie uporanie się z tym problemem pewnie zajmie ci trochę czasu.

Zacisnęłam bezsilnie zęby.

– Przyda ci się pomoc. Wierz mi, że wtedy wszystko przebiegnie szybciej i łatwiej.

– Będę się częściej umawiać na wizytę, obiecuję.

– Mam nadzieję, choć nie do końca o to mi chodziło.

– Masz na myśli... pomoc innych osób? – Skuliłam się lekko na myśl o tym, że miałabym powtórzyć dzisiejsze wyznanie komuś nieznajomemu. – Jestem pewna, że masz takie same kwalifikacje jak inni Pocieszyciele. Nawet lepsze.

– Nie mówię o innym Pocieszycielu. – Poprawiła się i wyprostowała się w fotelu. – Powiedz mi, ilu masz znajomych?

– Pytasz o ludzi z pracy? Widuję kilku innych wykładowców prawie codziennie. Jest też paru studentów, z którymi często rozmawiam zajęciach...

– A poza uczelnią?

Zamilkłam.

– Ludzcy żywiciele potrzebują interakcji. Zresztą ty też nie zwykłaś być samotna. Dzieliłaś myśli z całą planetą...

– Nie umawialiśmy się na piwo – starałam się zażartować, z marnym rezultatem.

Uśmiechnęła się nieznacznie, po czym kontynuowała:

– Twój problem tak bardzo ci doskwiera, że nie potrafisz się skupić na niczym innym. Spróbuj może mniej się na nim koncentrować. Wspomniałaś, że Hermiona się nudzi, kiedy pracujesz... że jest wtedy niemrawa. Może gdyby udało się nawiązać więcej kontaktów, znudzi się jeszcze bardziej.

Ściągnęłam usta w zamyśleniu. Istotnie, zmęczona długim i intensywnym dniem Hermiona nie wydawała się zachwycona tym pomysłem.

Kate potaknęła głową.

– Zamiast zajmować się nią, zajmij się życiem.

– To brzmi całkiem rozsądnie.

– Kolejna rzecz to fizyczne instynkty tylu ciał. Pod względem siły nie mają sobie równych. Pamiętam, że na początku kolonizacji jedną z największych trudności było dla nas okiełznanie popędu płciowego. Nie było łatwo, ale nie mieliśmy wyboru, jeżeli nie chcieliśmy zwracać na siebie uwagi. – Uśmiechnęła się szeroko i przewróciła oczami, jakby przypomniało jej się coś zabawnego. Nie doczekawszy się spodziewanej reakcji, westchnęła i założyła ręce na piersi. – Och, proszę cię, moja droga. Musiałaś zauważyć.

– No tak, oczywiście – wymamrotałam. Hermiona poruszyła się niespokojnie. – Naturalnie. Opowiadałam ci moje sny...

– Nie chodzi mi teraz o wspomnienia. Nie spotkałaś nikogo, kto działałby pobudzająco na twoje ciało? Chodzi mi o reakcję czysto chemiczną.

Dokładnie przemyślałam jej pytanie.

– Nie wydaje mi się. W każdym razie nie zauważyłam.

„Uczucia w tych czasach to nasza słabość" || Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz