Rozdział 26

23 1 23
                                    

 Choć nigdy oficjalnie na to nie przystałam, zostałam nauczycielką, tak jak chciał tego Artur.

„Zajęcia" ze mną miały bardzo luźny charakter. Każdego wieczoru po kolacji odpowiadałam na pytania. Teodor, Doktor i Artur nie męczyli mnie już teraz w ciągu dnia, dzięki czemu mogłam się skupić na pracy. Zbieraliśmy się zawsze w kuchni. W trakcie opowiadania lubiłam pomagać przy wypieku pieczywa. Dawało mi to pretekst do namysłu przed odpowiedzią na trudne pytanie, miałam też gdzie spojrzeć, gdy nie chciałam patrzeć nikomu w oczy. Przede wszystkim cieszyłam się, że ciągle coś dla nich robię, nawet jeśli mówię czasem rzeczy, które ich smucą.

Nie miałam zamiaru przyznawać Jamesowi racji. Oczywiście, że ludzie mnie nie lubili. Nie mogli mnie lubić, w końcu byłam obca. Owszem, James mnie lubił, lecz tłumaczyłam to sobie dziwną, całkiem irracjonalną reakcją chemiczną. Artur też mnie lubił, ale on był zdrowo stuknięty. Reszta nie miała żadnej wymówki.

A zatem nie, wcale mnie nie lubili. Musiałam jednak przyznać, że odkąd zaczęłam snuć wieczorne opowieści, trochę się pozmieniało.

Pierwszy raz zdałam sobie z tego sprawę nazajutrz po tym, jak odpowiedziałam przy kolacji na pytanie Doktora. Byłam w ciemnej łaźni z Pansy, Victoire i Jamesem. Robiliśmy pranie.

– Wando, podasz mi mydło? – odezwała się nagle Pansy.

Na dźwięk mojego imienia poczułam się jak rażona prądem. Osłupiała podałam jej mydło i opłukałam szczypiącą dłoń.

– Dziękuję – powiedziała.

– Nie ma za co – wymamrotałam. Głos załamał mi się na ostatniej sylabie.

Następnego dnia przed kolacją, szukając James, minęłam się w korytarzu z Victoire.

– Hej, Wando – odezwała się i skinęła głową.

Zaschło mi w gardle.

– Hej, Victoire – odparłam.

Wkrótce pytania nie zadawali już nie tylko Doktor i Teodor. Zaskoczyło mnie jak bardzo niektórzy garnęli się do rozmowy. Blady i schorowany Horacy Slughorn dopytywał się bez przerwy o Nietoperze z Planety Śpiewu. Dudley, który zwykle pozwalał Harry'emu i Pansy mówić za siebie, wieczorem bardzo się ożywiał. Był zafascynowany Planetą Ognia i zarzucał mnie mnóstwem pytań. Choć nie był to mój ulubiony temat, musiałam podzielić się z nim wszystkimi szczegółami. Victoire bardzo interesowały sprawy mechaniczne, ciekawiły ją statki międzyplanetarne – kto je pilotuje, jaki mają napęd. Na jej prośbę wyjaśniłam działanie kapsuł hibernacyjnych – wszyscy je widzieli, ale niewielu rozumiało, do czego służą. Nieśmiały Teddy, siedzący blisko Victoire, nie pytał o inne światy, lecz o to, jak zmieniło się życie na Ziemi. Jak funkcjonuje społeczeństwo? Bez pieniędzy, bez wynagrodzenia za pracę – jak to możliwe, że się nie rozpadło? Próbowałam mu wyjaśnić, że w gruncie rzeczy niewiele się to różni od życia w jaskiniach. W końcu tu też nikt nie miał pieniędzy, a mimo to wszyscy dzielili się owocami wspólnej pracy.

– No tak – przerwał mi, potrząsając głową – ale to co innego. Artur ma strzelbę i goni nas do roboty.

Wszyscy spojrzeli na starca i roześmiali się głośno, gdy ten w odpowiedzi puścił oko.

Artur zjawiał się mniej więcej co drugi wieczór. Nie zabierał jednak głosu, siedział zamyślony w głębi pomieszczenia i tylko czasem się uśmiechnął.

Musiałam mu przyznać rację, moje opowieści rzeczywiście stały się źródłem rozrywki. Przypomniało mi trochę planetę Wodorostów, gdzie istniało nawet specjalne Powołanie polegające na snuciu opowieści. Byłam tam właśnie jednym z takich Gawędziarzy, dlatego praca wykładowcy w San Diego nie była dla mnie czymś szczególnie nowym. Kiedy zapadał zmrok, wypełniona zapachem chleba i dymu kuchnia przypominała mi tamten nastrój. Wszyscy słuchali w skupieniu, jakby wrośnięci w ziemię. Moje barwne opowieści były odmianą od szarej codzienności – od tych samych mozolnych prac, trzydziestu pięciu znajomych twarzy, wspomnień o utraconych bliskich. Były też ucieczką od strachu i rozpaczy. Toteż wieczorami kuchnia wypełniała się po brzegi. Jedynie Ginny i pani Weasley nie pojawiły się ani razu.

„Uczucia w tych czasach to nasza słabość" || Dramione Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz