Rozdział 14

864 29 1
                                    

  Wszyscy byliśmy zmęczeni całym dniem więc poszliśmy spać Rebekah spała w łóżku dla gości, a moi mężczyźni w moim łóżku dobrze, że mam duże. Wtuliłam się w każdego i zasnęłam niemal od razu czułam się wykończona dawni nie zużyłam tyle mocy.

Spałam, aż do rana mając przy sobie swoich mężczyzn nie bałam się niczego, ale do następnej pełni musieliśmy wszyscy współżyć. Bałam się im powiedzieć, ale też nie wiedziałam jak to zrobić. Z rozmyśleń obudził mnie dotyk dłoni na mojej skórze.

- O czym myślisz? - Spytał Klaus przyglądając mi się, z uwagą.

- O pełni wy wiecie, że musimy wtedy się kochać, a boje się tego tak trochę - Wymamrotałam zgodnie, z prawdą i spojrzałam na Klausa.

- Będzie dobrze zobaczysz - Szepnął mi i delikatnie przybliżał się do mojej twarzy.

- Co ty chcesz zrobić? - Zapytałam no nie wiedziałam jak mam się zachować.

- Chciałem cię pocałować, ale po twojej minie widzę, że to nie najlepszy pomysł bo się boisz - Odpowiedział mi na pytanie pocałował, za ten mnie w policzek i odsunął się.

Wszyscy się obudzili więc zeszliśmy na dół zjedliśmy śniadanie i, postanowiłam pójść, z Bex do szkoły. Pożegnałam się, z pierwotnymi i wsiadłam do samochodu, z Rebekah.

  Nie odzywałam się ani słowem do Rebeki bojąc się tak naprawdę szkoły i tego co może się wydarzyć. Rebekah widziała, że się bałam dlatego by dodać mi otuchy obiecała, że dziś będzie przy mnie cały czas.

- Spokojnie Marianne nic się nie stanie obiecuję - Powiedziała kiedy zaapelowała pod szkołą.

- Ale ci ludzie się patrzą umiem być wredna, ale boje się tych wszystkich wyczuwam od niech nadnaturalne aury - Odpowiedziałam jej i razem poszliśmy do sekretariatu.

Rebekah załatwiła, za mnie wszystko i już  się nie bałam. Poszłyśmy do klasy i usiadłam razem, z nią nie przejmując się, że Matt mnie obserwuje. Postanowiłam, że nie będę się do niego odzywać, za to że chciał mnie otruć.

  Słuchałam nauczyciela, który co chwilę się mi przyglądał nie lubiłam tego, ale z skądś go znałam. A, gdy sobie przypomniałam zagryzłam swoją wargę ściskając dłonie w pięści.

  Alaric Saltzman człowiek, który mnie znalazł po śmierci swojej żony myślałam, że jest moim przyjacielem, a on robił interesy, z moimi wrogami by mnie sprzedać.

W porę się zorientowałam i uciekłam próbował mnie znaleźć, ale mu się nie udawało. Szkoda, że go nie zabiłam spojrzałam na Rebekę, która patrzyła na mnie zniepokojem.

- Niech Marianne Brown zostanie musimy porozmawiać - Powiedział patrząc na mnie poważnie.

- Nie martw się dam sobie radę jak coś - Szepnęłam cicho na ucho Rebecce.

Spojrzałam na mojego byłego przyjaciela nie mając ochoty zostać, z nim sam na sam ani na chwilę.

- Dawno się nie widzieliśmy Marianne trudno było się, z tobą skontaktować, a teraz stoisz na przeciwko mnie - Powiedział patrząc na mnie uważnie.

- Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam, że tu pracujesz inaczej nigdy byśmy się nie spotkali - Odpowiedziałam mu patrząc w jego oczy - Dałeś radę spać po nocach, dałeś radę na siebie patrzeć w lustrze? Ufałam ci traktowałam cię jak swojego ojca, którego dawno straciłam, mówiłam ci wszystko, a ty? - Mówiłam do niego cały czas skupiając swoją uwagę na nim. Widziałam, że miminka twarzy się u niego zmienia - Zdradziłeś mnie, a teraz sam przyjaźnisz się, z wampirami czuć ich od ciebie - Powiedziałam nie przejmując się tym, że może ktoś nas usłyszeć - No zadzwoń do ludzi Smitha tak jak zrobiłeś to wcześniej nawet jak ci opowiedziałam, z nim moją przeszłość ty i tak się nie zawahałeś by to zrobić więc nie wahaj się teraz - Dodałam i wyszłam przez drzwi nie chcąc słuchać tego co ma do powiedzenia.

Nie chciałam już zostawać w szkole miałam dość napisałam SMSa do Bex, później zadzwoniłam do Klausa by mnie, z tego miejsca zabrał.

Klaus przyjechał w błyskawicznym tempie i zaraz zabrał mnie do ich domu nie umiałam się uspokoić w samochodzie. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie cała się pociłam bałam się, że się oni wrócą.

Dojechaliśmy do domu pierwotnych usiadłam na kanapie patrząc przed siebie nie chcąc się odzywać. Czułam wzrok skierowany w moją stronę, ale nie mówiłam nic tylko siedziałam i czekałam, aż moje wspomnienia wreszcie znikną.

- On był moim przyjacielem, a okazał się zdrajcą - Zaczęłam mówić nie patrząc na nikogo - Chciał wydać mnie Diegowi, ale w porę ja się zorientowałam i uciekłam szukał mnie, ale nie mógł znaleźć. Chciałam go zabić, ale czułabym do samej siebie wielkie obrzydzenie traktowałam go jak ojca, a on wbił mi nóż w plecy - Opowiedziałam wszystko chcąc mieć to za sobą.


____________________________________________

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał mnie się bardzo spodobał dlatego, że wiem co będzie się działo. Was zostawiam w niepewności, a mnie pozostało tylko jedno zaprosić was do następnego rozdziału.
Pozdrawiam serdecznie wasza Dzumana.

Przeznaczona / Pierwotni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz