Nikt nie mógł wydobyć, żadnego słowa Rebekah i Marcel siedzieli i patrzyli przed siebie. Moi narzeczeni patrzyli na mój brzuch widziałam, że zakończyłam ich tym wyznaniem, ale przecież nie mogłam ich okłamywać.
Wstałam, z kanapy i poszłam do kuchni wyciągnęłam jedzenie i zaczęłam jeść. Do środka weszła Rebekah patrzyła na mnie i to co mam na talerzu.
- Indyk no ładnie - Powiedziała śmiejąc się cicho i wzięła krew, z lodówki pijąc ją.
- Jestem głodna, a raczej dzieci więc to naturalne, że jem a krew mnie odrzuca - Wymamrotałam zgodnie, z prawdą kończąc jeść posiłek, który zjadłam bardzo szybko. Umyłam ręce i nie wiedziałam co mam robić, ze sobą wszytko mnie drażniło.
Wyszłam, z kuchni i musiałam zasłonić wszystkie okna bo oczy mnie, z tego bolały. Nerwica mnie brała, za każdym razem, gdy Marcel mówił, o Davinie. Miałam ochotę ją zabić, a gdy się tu zjawiła spojrzałam na nią, z obrzydzeniem. Widziałam jak znowu wlepia wzrok w Kola co mnie wkurzało.
- Kol pójdziemy na spacer? - Spytała patrząc na niego prosząco.
- Mówiłam ci już, żebyś się odpierdoliła od niego i przestała się na niego patrzeć! - Krzyknęłam głośno, czując jak moja magia rusza żyrandolem w salonie.
- Marianne spokojnie już wdech wydech już dobrze skarbie - Powiedział Kol podchodząc do mnie próbując mnie jakoś uspokoić.
Nic to nie dawało bo, gdy ją widziałam krew szumiała mi w moim ciele. Wiedząc jak nic nie zdziała podeszli do nas pozostali pierwotni każąc wyjść Davinie.
Marcel ją zabrał na dwór, a mnie uspokajali. Uspokojona już całkowicie oparłam na kanapę czując jak dzieci kopią i to bardzo.
Elijaha dotknął mojego brzucha chcąc załagodzić kopanie więc masował do delikatnie. Dzieci natychmiast się uspokoiły i przestały kopać, a ja zamknęłam oczy i powoli odpływam chcąc odpocząć od tego wszystkiego. Zasnęłam niemal od razu nie przejmując się niczym czułam tylko jak zostałam przykryta kocem.
Obudziłam się, gdy za oknem było ciemno spojrzałam na moich pierwotnych, którzy cały czas koło mnie byli i nie ruszali się na krok.
- Jak się czujesz? - Spytał Klaus spoglądając na mnie.
- Boli mnie brzuch - Odpowiedziałam zgodnie, z prawdą patrząc mu w oczy.
- To, ze stresu Emily tu była bo poczuła, że coś ci grozi Davina ma zakaz zbliżania się do ciebie i do nas - Powiedział Kol całując mój brzuch.
- Mówiła jeszcze, że urodzisz za chwilę i masz się nie stresować to źle wpływa na dzieci - Powiedział Finn głaszcząc mnie po włosach.
- Znowu czuje ten niepokój jakby ktoś nas obserwował boje się - Wymamrotałam cicho spoglądając na nich.
- Emily mówiła, że to wilki przychodzą tu każdego dnia składając ci pokłon - Odpowiedział Klaus i pocałował moje czoło. Elijaha trzymał moją dłoń jakby bojąc się, że za chwilę zniknę, a oni będą sami.
____________________________________________
5/8
Jak myślicie dlaczego wilki przychodzą kłaniając jej się? Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i zachęcam do komentowania bo to daje mi mnóstwo motywacji do pisania. Za chwilę zbliżymy się do końca opowieści wybaczcie, że nie pisze, o krwawych rzeczach.
Pozdrawiam serdecznie wasza Dzumana.
CZYTASZ
Przeznaczona / Pierwotni
VampireNikt nie wie kim jestem, ani pierwotni, ani inne osoby ludzkie lub nadprzyrodzone jedynie ja znam prawdę i niedługo wszyscy się o niej dowiedzą. Mam na imię Marianne i jestem przeznaczoną czterem pierwotnym wampirom mam być ich żoną, a oni o tym jes...