Obudziłam się następnego dnia w łóżku, z moimi przeznaczonymi. Czułam się dobrze, że są obok mnie wiedziałam, że nic mi już nie będzie groziło, ale nie miałam zamiaru wychodzić, z domu.
Moje dzieci to mój priorytet, gdzie musiałam je chronić. Bałam się jak sobie poradzę teraz, ale miałam przy sobie pierwotnych i wiedziałam, że sobie poradzimy.
W końcu Emily Bennett mówiła, że nasze dzieci mają być bezpieczne, a ja razem, z nimi wiem, że jej mogę ufać nigdy mnie nie zawiodła. Wstałam, z łóżka i wzięłam ubrania i poszłam do łazienki ogarnęłam się w miarę szybko i zeszłam na dół.
Czułam, że jestem głodna, a nie wiedziałam, czy krew nie zaszkodzi dzieciom. Do kuchni weszła Rebekah i spojrzała na mnie.
- Co jest? - Spytała patrząc na mnie.
- Nie wiem co zjeść bo boje się, że krew zaszkodzi dzieciom - Odpowiedziałam zgodnie, z prawdą wzdychając cicho.
- Raczej nie powinno zaszkodzić bo jesteś trybrydą, a twoje dzieci też będą trybrydami - Powiedziała dotykając mojego ramienia - Dziękuję, że mi pomogłaś bym mogła być, z Marcelem - Dodała po chwili siadając obok mnie.
- Przecież to nic takiego jesteś moją przyjaciółką, a twoje szczęście ważne jest dla mnie - Odpowiedziałam jej uśmiechając się szeroko.
Poczułam, że burczy mi w brzuch i ciężko było mi zdecydować co zjeść bo miałam ochotę na wszystko. Do kuchni wszedł Marcel i spojrzał na nas zdziwiony.
- Witaj Marianne - Powiedział chwytając moją dłoń całując ją.
- Hej - Powiedziałam patrząc na niego - Zjadłabym tosty francuskie z frytkami i sałatką - Powiedziałam nagle patrząc na nich.
- Zamówię ci znam tu najlepszą restaurację - Odpowiedział i wyciągnął telefon zamawiając jedzenie, z dowozem.
Moi przeznaczeni zawitali do nas i od razu pocałowali mnie w usta. Uśmiechając się do mnie szeroko co odwzajemniłam.
- Za chwilę będzie śniadanie - Powiedziałam do nich patrząc, z uśmiechem na każdego, z nich.
- To dobrze teraz ty powinnaś jeść i odpoczywać bo nosisz nasze dzieci - Powiedział Kol całując mój policzek.
- Musimy spotkać się, z czarownicą by sprawdziła jaka płeć - Wymamrotałam cicho pijąc krew, którą podała mi Rebekah.
Po śniadaniu Davina podopieczna Gerarda przyszła do posiadłości i sprawdziła, czy wszystko w porządku.
Przodkowie ostrzegli ją, że moje dzieci są błogosławieństwem ludzkości i czarownice mają mnie chronić bo dzieci muszą przyjść na świat, a jeśli któraś zawiedzie zostanie zabita w męczarniach.
Davina była młoda, ale bardzo potężna widziałam jak patrzy na Kola, który nie zwracał na nią uwagi. Zdrada nie wchodziła w grę, każdy o tym wiedział dlatego wiedziałam, że jestem bezpieczna w tym temacie.
Jeśli ktoś by zdradził to byłoby źle, z drugą osobą. Poszłam na górę bo czułam, że potrzebuje odpoczynku. Położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam wiedziałam, że ciąża wykańcza, a czworaczki to już w ogóle. Zamknęłam swoje oczy i od razu zasnęłam.
____________________________________________
Rozdział krótki, ale mam nadzieję że wam się spodobał. Jak myślicie, czy Davina będzie próbować podbijać do Kola?
Pozdrawiam serdecznie wasza Dzumana.
CZYTASZ
Przeznaczona / Pierwotni
VampireNikt nie wie kim jestem, ani pierwotni, ani inne osoby ludzkie lub nadprzyrodzone jedynie ja znam prawdę i niedługo wszyscy się o niej dowiedzą. Mam na imię Marianne i jestem przeznaczoną czterem pierwotnym wampirom mam być ich żoną, a oni o tym jes...