Rozdział 25

591 22 2
                                    

  Zeszłam na dół i zobaczyłam moich przeznaczonych, którzy rozmawiali, z Marcelem. Widziałam jak Davina wlepia swoje spojrzenie w Kola byłam zazdrosna chociaż wiedziałam, że mnie nie zdradzi.

Usiadłam na kolanach Kola bo już naprawdę Davina zaczęła mnie wkurzać tym, że się na niego patrzy. Widziałam jak Kol się uśmiecha pod nosem, ale przyciągnął mnie do siebie bliżej i pocałował w policzek.

- Jakie mamy plany na dziś? Wiem, że mam odpoczywać, ale nie wiem co będziemy robić - Powiedziałam zgodnie, z prawdą chcąc pozwiedzać Nowy Orlean, ale bałam się, że ktoś mnie tu rozpozna.

- Dziś jeszcze zostaniemy w domu jutro może pójdziemy ci pokazać parę rzeczy - Powiedział Klaus patrząc na mnie.

- A namalujesz mnie? - Spytałam cicho zagryzając swoją wargę.

- Namaluje nas wszystkich sama zobaczysz - Odpowiedział, z uśmiechem na twarzy.

Lubiłam, kiedy malował jego pracownia w Mystic Falls była cudowna i chciałam byśmy kiedyś razem coś namalowali.

Zobaczyłam, że Marcel uśmiecha się w dziwny sposób nie wiedziałam dlaczego, ale gdy zobaczyłam Davine, która zaciskała pięści w dłonie zaczęłam się bać bo ja na razie mocy nie miałam. Nie ufałam jej dlatego w myślach przywołam ducha Emily by mnie chroniła.

  Kiedy Davina poszła poczułam spokój ducha Marcel ją zabrał, gdzieś. Widziałam, że pierwotni się uśmiechają pod nosem nie wiedziałam, o co im chodzi.

- Skarbie nie musisz być, o nas zazdrosna - Powiedział Finn, z uśmiechem na twarzy.

- Ej wy też jesteście zazdrośni, o mnie więc ja też mogę i nie ufam tej dziewczynie Emily mówiła, że mam się trzymać na baczność. Dlatego nie chcę by nasze dzieci cierpiały przez jakąś niestabilnie umysłową czarownicę - Odpowiedziałam zgodnie, z prawdą spoglądając na nich wszystkich - Kocham was i nie chce was stracić to mnie zabije - Szepnęłam cicho.

- My też cię kochamy i nie bój się nikt nas nie skrzywdzi, a ciebie też nie podzielimy jesteś naszą przeznaczoną, a za niedługo żoną - Powiedział Kol całując mój policzek.

Uśmiechnęłam się na ich wyznanie i przytuliłam się do nich czując jak wszyscy mnie przytulając. Bałam się tego, że ktoś przyjdzie i skrzywdzi mnie i dzieci, a one mają żyć wiedziałam, że będą wyjątkowe.

- Jak myślicie jaka będzie płeć dzieci? - Spytałam kiedy się od nich odsunęłam i usiadłam na kanapie dotykając mojego jeszcze płaskiego brzucha.

- Nie ważna płeć ważne będzie to, czy się zdrowe urodzą - Odpowiedział mi Elijaha dotykając mojego brzucha.

- Masz rację, ale już bym chciała wszystko wiedzieć - Wymamrotałam cicho bawiąc się swoją wargą. Klaus ucałował moje usta patrząc na mnie uważnie.

- Wszystko dowiemy się w swoim czasie i mam nadzieję, że będzie dobrze - Odpowiedział Klaus dając mi włosy za ucho.

- A, z innej strony, gdzie Rebekah? - Spytał jego bracia wzruszyli ramionami, a tylko ja wiedziałam, gdzie ona jest.

- Poszła, z Marcelem na randkę - Powiedziałam wzruszając ramionami - Więc mamy więcej czasu dla nas - Dodałam, a kiedy podłapali sens mych słów natychmiast się uśmiechnęli i zaciągnęli mnie do pokoju.



____________________________________________

Rozdział na szybkości napisałam, ale mam nadzieję, że wam spasuje i mnie nie zabijecie jeśli nie będzie pisane +18.
Zapraszam do komentowania bo mi się daje dużo motywacji do dalszej pracy w pisaniu.
Pozdrawiam serdecznie wasza Dzumana.

Przeznaczona / Pierwotni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz