Rozdział 10

991 25 2
                                    

  Rebekah nie mogła uwierzyć w to, że jej przyjaciel, z którym romansuje jest takim potworem. Wmawiała sobie, że to nie jest prawda, ale niestety nic nie mogła poradzić na to, że jest to prawda.

Zamknęłam oczy czując ból głowy, który rozprzestrzeniał się jak mało kto te wspomnienia wywołały atak paniki dlatego nic nie dałam rady powiedzieć.

- Jeśli chcesz możesz zostać u nas na noc - Powiedział Klaus uśmiechając się do mnie.

- Jeśli to nie problem to wolałabym zostać u was dziś się boję, za bardzo zostać sama - Wymamrotałam cicho oblizując swoje wargi.

- To postanowione - Dopowiedział Kol, z uśmiechem na twarzy.

- A gdzie będę spać? - Spytałam i spojrzałam na każdego, z nich osobno.

- Możesz, ze mną - Powiedziała Rebekah - Oby dwie chyba tego potrzebujemy - Dodała po chwili ciszy.

  Następnego dnia Rebekah pożyczyła mi swoje ciuchy i wyszłam, z jej pokoju. Na zewnątrz mogłam mówić, że jestem twarda i, że nic mi nie jest, ale w środku byłam całkowicie nie poradna przez te wydarzenia, z wczorajszego wieczoru.

Usiadłam obok Elijah, który czytał książkę nie chciałam mu przeszkadzać dlatego wzięłam inną do przeczytania. Zaczęłam czytać nie zwracając uwagi na to, czy ktoś się kręci koło nas, czy też nie.

Książka była moją ucieczką od rzeczywistości mogłam czytać jakbym to ja była główną bohaterką. Kiedyś marzyłam o księciu, z białym koniem, a teraz mam ich czterech.

Nie zauważyłam, że Kol dawał mi krew do wypicia, kiedy czytałam skapłam się dopiero jak przestałam przełykać końcówkę krwi. Oderwałam się od książki i spojrzałam na niego zdziwiona.

- Byłaś tak zaczytana, że nie zauważyłaś, iż zostałaś nakarmiona - Powiedział śmiejąc się cicho, z mojej miny.

- Oj tam, każdemu się zdarzyć może - Odpowiedziałam mu uśmiechając się do niego - Poszłabym do Grilla mam dość siedzenia, albo chodzenia po lesie, też bym poszła do szkoły, żadnej nie zaczęłam - Dodałam po chwili spoglądając na moich przeznaczonych.

- To będziemy razem chodziły - Powiedziała Rebekah. Spojrzałam na nią i jeszcze bardziej się uśmiechnęłam.

- To dobrze to jutro wszystko ogarniemy - Odpowiedziałam jej klaszcząc w dłonie ciesząc się, z tego powodu, że mam przyjaciółkę i moich mężczyzn - To idziemy do Grilla? Chciałabym zapytać o pracę tam w weekendy - Spytałam patrząc na nich wszystkich.

- Po co chcesz pracować dlaczego nie użyjesz perswazji by, każdy oddał ci pieniądze? - Spytał Kol patrząc na mnie, uważnie.

- Bo ja nie lubię tego kiedyś jej używałam cały czas, że mogę sobie pozwolić na wszystko, ale teraz nie chcę jej używać - Odpowiedziałam zgodnie, z prawdą wzruszając ramionami - Chodźmy już - Dopowiedziałam jeszcze wstając, z kanapy odkładając książkę.

  Miałam głowę opartą, o Finna, który dziś był mniej rozmowny nie wiedziałam dlaczego.

- Finn co się dzieje? - Spytałam spoglądając na niego.

- Nic aniele po prostu jeszcze muszę strawić to co wczoraj się dowiedziałem - Odpowiedział mi gładząc moje włosy.

Cicho westchnęłam bo nie chciałam by się obwiniali, o to wszystko. Dojechaliśmy na miejsce już nic nie mówić wysiadłam, z samochodu czekając na resztę.

- Mam nadzieję, że Damona tam nie będzie - Wymamrotałam cicho do siebie, ale wiedziałam, że mnie wszyscy usłyszeli.

- Zawsze jest - Powiedział Klaus wyciągając do mnie dłoń bym się nie bała.

Przyjęłam ją i wszyscy weszliśmy do środka skierowaliśmy się od razu na sofę. Miałam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą nie lubiłam tego dlatego starałam się nie zwracając na to uwagi. Do naszego stolika przyszedł Matt popatrzył na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział.

- Hej Matt będę miała do ciebie super ważną sprawę - Powiedziałam uśmiechając się do niego.

- Jaką? - Zapytał i nawet się nie przywitał było mi przykro, ale udawałam, że nie zwracam na to uwagi.

- Chciałam się zapytać, czy nie szukacie nikogo do pracy - Wymamrotałam cicho wzruszając ramionami.

- Nie wiem zapytam szefa jak tylko przyjdzie i dam ci znać - Odpowiedział mi nie patrząc na mnie i już wiedziałam, że wcale nie ma zamiaru pytać.

- Jasne, a teraz poproszę to samo co ostatnio - Powiedziałam patrząc na niego.

Po wszystkich naszych zamówieniach czułam wzrok Matta i Damona na mnie zaczęłam się bać, że mogą coś mi zrobić.

- Ej piękna nie martw się jakby co ochronimy cię - Powiedział Kol uśmiechając się do mnie cwaniacko.

- Dosypują nam werbeny i tojadu do dań ja jestem do nich przyzwyczajona, a wy? - Spytałam patrząc wszystkich po kolei.

- A jeśli doda jeszcze czegoś? - Zapytała Rebekah.

- To ta mieszanka może sprawić, że umrę - Odpowiedziałam jej. Kiedy nasze dania zostały przyniesione wyczułam w nich trutkę spojrzałam na Matta i poczułam, że robi mi się przykro - Nie jedzcie tego chcą nas otruć - Wymamrotałam cicho.

- Oni specjalnie to robią, ale ciebie nie powinni bo w końcu nic nie zrobiłaś - Powiedział Finn patrząc na mnie uważnie.

- Jest mi przykro bo polubiłam Matta, a teraz wiem, że ta przyjaźń nie ma sensu chcę wracać do domu - Powiedziałam przybita.

- To wracajmy - Dodała Rebekah wstając.

- Nie róbcie, żadnych głupot wychodzimy, z stąd i tyle - Wymamrotałam cicho spoglądając na wszystkich.

Oni tylko kiwnęli głową nic nie mówiąc zostawili tylko pieniądze na stole. Nie odwracając się już do nikogo wyszliśmy, z baru idąc do samochodu.




____________________________________________

  Mam nadzieję, że rozdział się spodobał powiem szczerze że skończyłam go dopiero o 3 w nocy. Nie jestem do końca zadowolona, z niego, ale czasem takie nudne rozdziały też muszą być.
Pozdrawiam serdecznie wasza Dzumana.

Przeznaczona / Pierwotni Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz