Tony razem z Nickiem i Stevem wszedł do nieprzyjemnie udekorowanego na szaro pokoju. Na samym środku zobaczył Deadpoola z obrożą na szyi siedzącego na krześle.
- prosze proszę proszę... Trzej królowie się raczyli pojawić.
- ci trzej królowie liczą na mądre odpowiedzi.
- zobaczymy co da się zrobić... - zakaszlał nieprzyjemnie.
- na cholere tak zniszczyłeś to dziecko?! - podszedł do niego gwałtownie.
- a czemu nie? Fajna zabawa...
- ty to nazywasz zabawą?! To jest terroryzm a nie zabawa do cholery.
- nazywaj sobie to jak chcesz... Radość sprawia taką samą.
- jesteś chory psycholu na łeb....
- miło mi to słyszeć.
- jaki miałeś w tym cel?
- nijaki. Powtórzę... naprawdę niezłą frajdą było patrzeć jak dzieciak sie słucha jak taki pies. Z resztą, dzięki niemu moje dochody w pracy najemnika powiększyły się o 50% i zdecydowanie szybciej mijały te "misje"
- chcemy tylko jednej informacji. Czy jest więcej takich jak ty?
- a co jakby było?
- pewnie byśmy ich chceli znaleźć
- nie powiem wam...
- nie ma sprawy. Dopuki żyjesz masz jeszcze czas przemyśleć czy warto nam to powiedzieć.
-spokojnie.. Niedługo pożyje. Obroża niweluje moje moce. A bez nich mam raka który zgaduje zabije mnie w ciągu kilku dni patrząc na warunki....
-oh spokojnie... Zaprojektowaliśmy ją tak aby rak nadal pozostawał usunięty z twojego organizmu... Jednak regeneracji brak tak samo jak delikatnie powiększonej koncentracji...
- łał... To żeś mnie zaskoczył. Mam sie cieszyć? Może brawa wam bić? A nie czekaj... Przecież nie mam jak.... W końcu mam skute ręce.. - powiedział ironicznie.
- posiedzisz sobie tu kolego duuuużo czasu...
- luksus... Dziękuję za wypożyczenie mi mieszkania za darmo do końca życia - Nick, Stev i Tony wyszli poirytowani z pomieszczenia zostawiając Wade'a samego.
Miliarder odrazu pokierował się do szpitala do sali młodego. Nie mógł sobie wyobrazić teraz życia bez niego. Czuł się po prostu winny.
- cześć Pete... - powiedział smutnym głosem równocześnie siadając na krześle obok łóżka szpitalnego.
- pomyślałem że może fajnie by było, jak wyzdrowiejesz, pójść do jakiegoś parku rozrywkiczy coś w tym stylu?.... - miał nadzieję że dostanie odpowiedź jednak bez reakcji.
- cześć.... - weszła do pomieszczenia- jak się czujesz?
- nie mam zielonego pojęcia... Staram się jakoś myśleć pozytywnie ale nie potrafię... Ciągle mam przed oczami jego słaby uśmiech gdy mnie uratował...
- spokojnie... Będzie dobrze. Na pewno wyzdrowieje.
- mhm...
- Zoran się martwi o Petera... Pomyślałam że może warto by było go tu przyprowadzić? - wskazała na psa stojącego w drzwiach. Tony uśmiechnął się mimowolnie na widok szczęśliwego zierzaka.
- już wiem dlaczego Peter tak szybko go pokochał.... Jest wyjątkowy. Wyjątkowy tak samo jak on. Obaj dużo przeszli i obaj mają albo złe wspomnienia... Albo jakieś blizny.
- fanie że to zrozumiałaś w końcu...
- Dobra ja zostawię was samych chyba.... Trzymaj się.
Tony- mhm...Milioner chwycił nastolatka za rękę a oczy się mu zaszkliły. Nagle poczuł jak dłoń chłopca delikatnie zaciska się a on uśmiechnął się.
- Pete... Jestem tu spokojnie. Odpoczywaj - przybliżył się do pajęczaka uradowany. Chłopak zaczął coś mamrotać aż nagle powiedział coś co totalnie poruszyło sercem Toniego.
- T...tato, boje się... - Stark siedział chwilę w niepewności czy coś powiedzieć ale w końcu się przełamał.
- nie bój się. Wszystko będzie dobrze - Peter zamknął oczy i zasnął.
______________________________________
Nie będę was znowu przepraszać za brak rozdziału w tamtym tygodniu bo to nie ma sensu. Rozdziały będą nieregularnie i nie co tydzień. Jak napisze to wstawie. Uzbrojcie się w cierpliwość proszę. I tak już za chwilę będziemy kończyć ten totalny niewypał nazywany książką....
CZYTASZ
"Mr. Stark I don't feel so good" Irondad
Action[ZAKOŃCZONE] Wszystkim dobrze nam znany Peter Parker w młodości trafia do domu dziecka. Po kilku dla niego naprawde męczących tygodniach postanawia on uciec z tamtąd. Włuczy się po ulicach miasta i kradnie co popadnie co po dłuższym czasie staje si...