30

1.2K 65 19
                                    

Tony razem z Nickiem i Stevem wszedł do nieprzyjemnie udekorowanego na szaro pokoju. Na samym środku zobaczył Deadpoola z obrożą na szyi siedzącego na krześle.

- prosze proszę proszę... Trzej królowie się raczyli pojawić.

- ci trzej królowie liczą na mądre odpowiedzi.

- zobaczymy co da się zrobić... - zakaszlał nieprzyjemnie.

- na cholere tak zniszczyłeś to dziecko?! - podszedł do niego gwałtownie.

- a czemu nie? Fajna zabawa...

- ty to nazywasz zabawą?! To jest terroryzm a nie zabawa do cholery.

- nazywaj sobie to jak chcesz... Radość sprawia taką samą.

- jesteś chory psycholu na łeb....

- miło mi to słyszeć.

- jaki miałeś w tym cel?

- nijaki. Powtórzę... naprawdę niezłą frajdą było patrzeć jak dzieciak sie słucha jak taki pies. Z resztą, dzięki niemu moje dochody w pracy najemnika powiększyły się o 50% i zdecydowanie szybciej mijały te "misje"

- chcemy tylko jednej informacji. Czy jest więcej takich jak ty?

- a co jakby było?

- pewnie byśmy ich chceli znaleźć

- nie powiem wam...

- nie ma sprawy. Dopuki żyjesz masz jeszcze czas przemyśleć czy warto nam to powiedzieć.

-spokojnie.. Niedługo pożyje. Obroża niweluje moje moce. A bez nich mam raka który zgaduje zabije mnie w ciągu kilku dni patrząc na warunki....

-oh spokojnie... Zaprojektowaliśmy ją tak aby rak nadal pozostawał usunięty z twojego organizmu... Jednak regeneracji brak tak samo jak delikatnie powiększonej koncentracji...

- łał... To żeś mnie zaskoczył. Mam sie cieszyć? Może brawa wam bić? A nie czekaj... Przecież nie mam jak.... W końcu mam skute ręce.. - powiedział ironicznie.

- posiedzisz sobie tu kolego duuuużo czasu...

- luksus... Dziękuję za wypożyczenie mi mieszkania za darmo do końca życia - Nick, Stev i Tony wyszli poirytowani z pomieszczenia zostawiając Wade'a samego.

Miliarder odrazu pokierował się do szpitala do sali młodego. Nie mógł sobie wyobrazić teraz życia bez niego. Czuł się po prostu winny.

- cześć Pete... - powiedział smutnym głosem równocześnie siadając na krześle obok łóżka szpitalnego.

- pomyślałem że może fajnie by było, jak wyzdrowiejesz, pójść do jakiegoś parku rozrywkiczy coś w tym stylu?.... - miał nadzieję że dostanie odpowiedź jednak bez reakcji.

- cześć.... - weszła do pomieszczenia- jak się czujesz?

- nie mam zielonego pojęcia... Staram się jakoś myśleć pozytywnie ale nie potrafię... Ciągle mam przed oczami jego słaby uśmiech gdy mnie uratował...

- spokojnie... Będzie dobrze. Na pewno wyzdrowieje.

- mhm...

- Zoran się martwi o Petera... Pomyślałam że może warto by było go tu przyprowadzić? - wskazała na psa stojącego w drzwiach. Tony uśmiechnął się mimowolnie na widok szczęśliwego zierzaka.

- już wiem dlaczego Peter tak szybko go pokochał.... Jest wyjątkowy. Wyjątkowy tak samo jak on. Obaj dużo przeszli i obaj mają albo złe wspomnienia... Albo jakieś blizny.

- fanie że to zrozumiałaś w końcu...

- Dobra ja zostawię was samych chyba.... Trzymaj się.
Tony- mhm...

Milioner chwycił nastolatka za rękę a oczy się mu zaszkliły. Nagle poczuł jak dłoń chłopca delikatnie zaciska się a on uśmiechnął się.

- Pete... Jestem tu spokojnie. Odpoczywaj - przybliżył się do pajęczaka uradowany. Chłopak zaczął coś mamrotać aż nagle powiedział coś co totalnie poruszyło sercem Toniego.

- T...tato, boje się... - Stark siedział chwilę w niepewności czy coś powiedzieć ale w końcu się przełamał.

- nie bój się. Wszystko będzie dobrze - Peter zamknął oczy i zasnął.

______________________________________

Nie będę was znowu przepraszać za brak rozdziału w tamtym tygodniu bo to nie ma sensu. Rozdziały będą nieregularnie i nie co tydzień. Jak napisze to wstawie. Uzbrojcie się w cierpliwość proszę. I tak już za chwilę będziemy kończyć ten totalny niewypał nazywany książką....

"Mr. Stark I don't feel so good" Irondad Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz