Na samym początku chciałabym przeprosić za jakiekolwiek błędy ortograficzne ale, pisałam o 3 w nocy bo nie mogłam zasnąć. Także wybaczcie
_______________________________________Peter wylądował przed barem. Przed tym przebrał się na tyłach budynku. W końcu nikt prucz jego "opiekuna" nie mógł wiedzieć kim jest spider man. Tak więc wszedł do baru. Przywitał się z barmanem czyli Kubą i szybkim krokiem poszedł schodami na górę by nikt w budynku go nie zauważył. Nie miał ochoty dzisiaj rozmawiać z opitymi najemnikami. Otworzył drzwi do "mieszkania" na kanpie zobaczył Wade'a który oglądał telewizję. Widocznie już wytrzeźwiał. Na szczęście.
- o! Cześć Petey- zawołał mężczyzna
- dzień dobry panie Wilson.
- co tak późno się przychodzi do domu? Czekałem na ciebie - głos Wade'a był spokojny.
- p..przepraszam po lekcjach wyszedłem z kolegami na spacer.
- co ty pieprzysz. Ty przecież nie masz znajomych- zaśmiał się lekko
Peter nie odezwał się tylko patrzył na swoje stopy i błagał Boga by deadpool dał mu dzisiaj spokój.- spokojnie Pitey. Nic ci przecież nie zrobię- wstał i podszedł do chłopaka głaszcząc go lekko po włosach. Kiedy deadpool tak robił Oznaczało to tylko jedno...
- przepraszam.. A..ale jestem bardzo zmęczony. Cz..czy mógłbym iść do swojego pokoju?
- oj nie wiem Peter... Nie chciałbyś może czegoś innego? - uśmiech Wilsona mówił sam za siebie
- umm.. Jestem naprawdę zmęczony. Przepraszam.
- no dobrze. Ale nie oczekuj że będe dla ciebie zawsze taki miły.
Peter bez zbędnego przedłużania uciekł szybko do pokoju. Tym razem udało mu się uniknąć zaspokojenia potrzeb Wade'a. Niestety wiedział on że, jest to jednorazowa akcja. Była godzina 17:00. Od godziny 17:30 do 5 nad ranem Peter nie mógł schodzić do baru ponieważ wtedy było tam najwięcej ludzi a Wade nie miał ochoty niańczenia tam 15-letniego dzieciaka. Więc Peter w tym czasie najczęściej stawał się spider manem. Tym razem został on jednak w swoim pokoju. Był zmęczony. Za ten czas zrobił zadanie ze szkoły oraz pouczył się a zanim się obejrzał była godzina 19:25 a on leżał na starej sofie przykryty grubym wełnianym kocem. Nie ukrywajmy, nie zważając na to w jakich warunkach żyje było mu tam nawet wygodnie i ciepło. Bar na dole był dobrze wyposażony i naprawdę wyglądał ładnie. Jednak mieszkanie na poddaszu wade'a i Petera już takie nie było. Ściany były drewniane razem z podłogą. Salon połączony z kuchnią wyglądał na grzecznie mówiąc menelnie. Na szczęście było tam okno . Łazienka jedyne miejsce które było nawet okej. Pokój Petera był mały. Mieściła się tam sofa Jakaś szafeczka na kilka ubrań i małe biórko. Wilson spał w salonie. Obok sypialni Petera był też mały pokoik w którym nie było nic tylko 2 krzesła. Często właśnie tam Peter obrywał od Wilsona. Można było to zauważyć po dosyć sporych rozmiarów plamach krwi na podłodze i ścianach. Nagle ze snu wynudził Petera głośny wrzask. Jednak nie dochodził on z baru a z pokoju gdzie Peter był bity. Chłopiec wystraszył się. Nie wiedział w tym momencie gdzie się znajduje więc szybko wybiegł z pokoju i pokierował się w stronę baru. Gdy był na miejscu zorientował się, iż jest za wcześnie aby tam zchodzić ale z jednej strony bał się wrócić na góre sam. Postanowił wyjść drzwiami wejściowymi baru. Na jego nieszczęście potknął się i wpadł na kobietę która była jedną z powiedzmy, atrakcji baru. Leżała ona na plecach a chłopak na niej. Szybkim ruchem wstał i podał rękę kobiecie by pomóc jej wstać.
- b..bardzo przepraszam.
- nie musisz mnie przepraszać. Chyba specjalnie na mnie wpadłeś słodziaku- kobieta jedną ręką dotknęła klatki piersiowej młodzieńca.
- n..nie naprawdę nie chciałem to było przez przypadek.
- mhm..?.. A więc może twoje przez przypadek po kontynuujemy?
- n..nie dziękuję - powiedział zawstydzony chłopiec.
- oj nie przesadzaj. - kobieta szarpnęła go za rękę i wciągnęła do pokoju po czym rzuciła nim na kanapę i usiadła rozkrokiem, powoli ściągając z niego koszulkę.
- ej no ale ja nie chce..!
-ćśśśicho...
- odczep się!!!! - zaczął głośno krzyczeć chłopiec z nadzieją ze ktoś go uratuje.
-zamknij sie! - kobieta zdjęła z niego już całą górną część stroju.
- pomocy!!!!!
Nagle do pokoju wbiegł Wade. Gdy zobaczył Petera półnagiego z jedną z dawno wyrzuconych z tego klubu kelnerek zagotowało się w nim. Do pokoju wbiegła połowa baru. Wszyscy byli zmieszani zaistniałą sytuacją.
- wynocha stąd!! - Wilson warknął do kobiety a ona po chwili zniknęła z pokoju. Peter leżał na kanapie zdezorientowany. Głęboko oddychał i patrzył z przerażeniem na wszystkich klubowiczów lub najemników. Ale najbardziej bał się spojżeć Wade'owi w oczy.
- no już! Wynocha stąd - powiedział do innych tu zgromadzonych a po ich wyjściu podszedł do chłopaka i uwolnił go z kajdanek.
- co ty odpierdalasz co?! Jesteś mój rozumiesz?!
- p..przepraszam ja nie chciałem... Ona sama mnie tu zaciągnęła ja n..nie mogłem uciec.
- po chuj w ogóle zszedłeś na dół, jest dopiero 23:15 doskonale wiesz. Co tu się dzieje o takich godzinach.
- n..na górze ktoś krzyknął i sie wystraszyłem. Przecież byłem tam sam. Przepraszam
- cholera! Alvin pewnie się nachlał i pomylił pokoje i wszedł tam. Dobra spieprzaj na górę. Rozliczę się z tobą później- zagroził najemnik.
Peter posłusznie udał się na górę. Położył się wygodnie na sofę i zasnął. Obudził się o 6 rano. Wstał ubrał się i poszedł do szkoły
********
- zapomniałem o tym! - Krzyknął Stark
-Tony uspokój sie! Przecież zdążysz. To jest dopiero o 8 a jest 6.- Dobra. Jarvis przygotuj mi garnitur i jakieś buty.
- już się robi panie Stark. - odezwała się sztuczna inteligencja
- Tony.. Ja i Clint jedziemy o 7 do Queens na kawę i ciastko. Możemy pojechać z tobą jak chcesz, bo szkoła jest niedaleko- zaproponował kapitan
- nie dzięki. Happy mnie podwiezie.
- no spoko
_______________________________________
CZYTASZ
"Mr. Stark I don't feel so good" Irondad
Action[ZAKOŃCZONE] Wszystkim dobrze nam znany Peter Parker w młodości trafia do domu dziecka. Po kilku dla niego naprawde męczących tygodniach postanawia on uciec z tamtąd. Włuczy się po ulicach miasta i kradnie co popadnie co po dłuższym czasie staje si...