12

1.3K 87 9
                                    

- Tony musimy coś z tym zrobić - powiedział nerwowo o Steve

- ale co do holery?!

- no nie wiem może wezwij tego twojego gościa w rajtuzach i niech nam pomoże co?!

- zrozum że on nie chce

- to on jest bohaterem czy nie?

- działa na własną rękę.

- słuchaj. Wczoraj policjanci znaleźli kolejne 3 ciała. Tak być nie może że deadpool i czarnuch bedą sobie latać po mieście i zabijać kogo chcą.

- i co ja mam ci z tym zrobić co?!

- Dobra chłopaki spokój!... Policjanci mówili że mordują zawsze w soboty między 20 a 22. Możemy zrobić wtedy patrol i jak ktoś zauważy coś podejżanego to po prostu wezwie resztę i zmiotniemy ich - powiedziała Wdowa

- no właśnie... co takiego trudnego jest w pokonaniu jakiegoś gościa z maską na mordzie i gościa w czarnych pantalonach. No błagam was. Tony ty masz zbroje. Steve ma tarcze ja mam łuk i cela a Natasha jest mistrzynią sztuk walki. Ogarnijcie się i w sobotę ruszamy na akcje do holery.

- niech wam będzie.

- okej...

- dla deadpoola mamy przygotowaną już klatkę a dla czarnego wystarczy jakaś cela z zabezpieczeniem.
Stev- super. To mamy ustalone wszystko.
****************

- kurwa Peter musisz sie bardziej odzywać.

- dobrze przepraszam

- następna akcja jest w sobotę o 21. Radze być przygotowanym i radze tez poćwiczyć cela. Tym razem sie pobawimy z nimi trochę. - powędrował wzrokiem na pułke na której leżał zestaw małych noży do żucania. Na jego twarzy ponownie pojawił się sadystyczny uśmiech. Petera on przerażał i przeszły go ciarki.

- teraz do pokoju marsz i nie pokazuj mi sie już dzisiaj na oczy.

- tak panie Wilson.

Peter zamknął drzwi do pokoju i usiadł zmarnowany na kanapie. W głowie miał miliony myśli ale każda z nich pokazywała to iż tamtej nocy Peter stał się mordercą. Na jego rękach spoczywała krew jednego z tych mężczyzn. On miał rodzinę. Miał córeczkę. A on pozbawił ją ojca. Czuł się okropnie. Przed jego oczami ciągle pojawiało sie błagalnie i przerażone spojżenie mężczyzny.

- jestem mordercą... - szepnął do siebie - jestem jebanym mordercą... - złapał się za głowę i zaczął płakać. Po godzinie rozpaczania założył strój i wyleciał przez okno. Postanowił że kupi sobie coś do jedzenia. Dawno nic nie jadł. Ostatni jego posiłek to była chyba bułka z szynką i majonezem od Kuby. Chociaż był przyjacielem Wade'a i mimo jego zakazów czasami dawał dzieciakowi coś na ząb żeby nie umarł z głodu.

- przepraszam. Mógłbym prosić o bułkę z masłem serem i szynką?

- oczywiście. Coś jeszcze do tego?

- jeszcze wodę bym prosił.

- to będzie 6.89

- proszę i dziękuję.

- nie ma za co... to ja dziękuję że spider man zagościł w moim sklepie - uśmiechnął się serdecznie i podszedł do następnych klientów.

Spidey zapakował kanapkę i wodę do plecaka i przehuśtał się na swój ulubiony wieżowiec. Zciągnął maskę i wyciągnął z plecaka jego
śniadanio- obiado-  kolacje. Pewnie powstanie teraz pytanie z kąd wziął pieniądze. A więc zostały mu jeszcze po ostatniej wymianie w lombardzie. Ukradł komuś telefon który okazał się być dość stary i miał swoją wartość. Zarobił za to 2000 złoty i dzięki tym pieniądzom mógł zapewnić sobie chwilowy dostatek w pożywieniu lub w utrzymaniu czystości w ciuchach dzięki pralni publicznej.

Nadeszła jego ulubiona pora dnia. Nastał wieczór i na ulicach zaczęło się zciemniać. Legnął i podstawił sobie pod głowę plecak. Dźwięk trąbiących aut i przechodzących ludzi uspokajały go i z każdą chwilą stawał się coraz bardziej senny. W pewnym momencie po prostu zamknął oczy i zasnął....

_______________________________________

Siema siema. To jest 1 dzień naszego maratonu. Możliwe że rozdział was troche zawiódł bo był krótki i mało ciekawy ale obiecuje ze w następnych będzie więcej zwrotów akcji. I nie obiecuje ale możliwe że gdzieś tak koło 01:00 opublikuje jeszcze jeden krótki rozdzialik żeby moje misiaczki były zadowolone 🥰😂😘 do zobaczenia i baiiii😝😘😘😘

"Mr. Stark I don't feel so good" Irondad Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz