— Jak to nikogo jeszcze sobie nie znalazłeś!? — trener Toshinori złapał się za włosy, mocno za nie ciągnąc.
Jego podopieczny od miesiąca szukał sobie partnera do tańca i wciąż nie mógł trafić na, jak to ujął "tego odpowiedniego".
Izuku podrapał się po potylicy, kierując wzrok ku górze. Niebo było dziś wyjątkowo czyste i słoneczne. Stuknął końcem buta o chodnik, zrównując krok z trenerem.— No bo, każdy kogo widziałem jest zbyt sztywny, wszystkie ruchy mają idealnie wyćwiczone.
— Przecież to podstawa, chłopcze. — Mężczyzna potrząsnął nim, nie dowierzając w jego słowa. Przecież to oczywiste, że potrzebuje kogoś doświadczonego, a nie pierwszego lepszego żółtodzioba.
— Wiem, ale...to nie jest to czego oczekuje — odparł cicho, wyginając palce ze stresu. Wiedział, że musi kogoś szybko znaleźć. Inaczej nie wystartuje w tym roku w konkursie Grand Prix, a przecież musiał przejść eliminacje. Do tego ćwiczenia, układy, zaufanie. To wszystko wpisywało się w idealnie dobraną parę do tańca. Szczególnie na lodzie, bo to była dodatkowa trudność.
Midoryia wcale nie musiał odchodzić od solistów. Jednak po dziesięciu latach tańczenia samemu, stwierdził, że potrzebuje większych emocji. Czegoś co rozpali jego miłość do łyżwiarstwa na nowo. Pary to miał być początek jego przygody. Nie sądził tylko, że spośród wielu utalentowanych łyżwiarzy nie znajdzie nikogo odpowiedniego. Każdy wyglądał jakby miał przysłowiowego kija w dupie. A zielonowłosemu nie o to chodziło.Na skrzyżowaniu rozstał się z trenerem, obiecując dać znać jutro kogo wybierze. Przeszedł na światłach, wyciągając z kieszeni telefon. Odpalił google, wpisując stronę lodowiska. Wszedł w zakładkę "oczekujący łyżwiarze". Pojawiły się zdjęcia wielu nastolatków jak i starszych mężczyzn. Izuku szukał raczej kogoś młodszego. Pragnął stworzyć ze swoim partnerem przyjacielską więź na długo, a z trzydziestolatkiem byłoby to co najmniej trudne. Przewijał palcem po ekranie, omijając osoby, które widział na żywo. W końcu dotarł do końca, a wraz z tym zrozumiał, że wśród łyżwiarzy figurowych nie ma nikogo, kto sprostałby jego oczekiwaniom. Które wbrew pozorom nie były zbyt wygórowane. Wystarczyłaby osoba z większym luzem w gaciach.
Kurde no...Westchnął w myślach. Zgasił urządzenie, przechodząc obok lodowiska. Spory tłum kotłował się pod drzwiami. Midoryia przystanął po drugiej stronie ulicy, szybko przypominając sobie, że dziś jest turniej hockeya. O ile w normalnych okolicznościach odpuściłby i poszedł do mieszkania szukać inspiracji do układów, tak dziś zrobił wyjątek. Rozglądnął się na boki, przecinając ulicę. Przecisnął się między ludźmi, którzy z niezadowoleniem kręcili głowami, gdy nastolatek wlazł na trybuny bez kolejki. Bycie rozpoznawalnym łyżwiarzem figurowym miało jednak swoje zalety. Wszedł do środka, a znany i przyjemny chłód przeszył jego ciało. Po plecach przeszły dreszcze. Nie był przygotowany na to, że tutaj przyjdzie, a miał na sobie ledwo cienką bluzę. Była połowa kwietnia, więc na polu było w miarę ciepło, jednak o osiemnastej na lodowisku. Średnio przyjemnie. Zapiął bluzę pod szyję, siadając w pierwszym rzędzie. Nie miał pojęcia co go do tego skusiło. Jakoś tak po prostu stwierdził, że fajnie by było mieć dobry widok.
Założył nogę na nogę, obserwując wchodzących ludzi. Po jego stronie siadali ci w pomarańczowych koszulkach, natomiast po przeciwnej, w błękitnych. Midoryia średnio, o ile wcale, nie interesował się tym sportem, toteż nie miał pojęcia po której stronie drużyny siedzi.
Po dłuższej chwili na lód wyjechała jedna z drużyn. Mieli na sobie niebieskie ubrania, ochraniacze na kolana, łokcie oraz twarz. W dłoniach trzymali długie kije. Pomachali w stronę widowni, zbierając się w ciasną kupę. Tuż po nich wyjechała drużyna w pomarańczowych ciuchach. Ci nie pałali takim entuzjazmem jak przeciwnicy. Nawet nie zbili się w kupę, aby wykrzyczeć charakterystyczne "do dzieła!" czy coś w tym rodzaju.
Hokeiści ustawili się na pozycjach, czekając na gwizdek. Jeden z nich przykuł uwagę Izuku. Miał znacznie inną postawę od kolegów i nie kolegów. Była dziwnie, luźniejsza. Nie taka spięta jak reszta.— Kto to? Ten z pomarańczowych, stoi przy krążku — spytał siedzącego obok mężczyznę. Ten spojrzał zdziwiony jakby ujrzał przed sobą kosmitę.
— To kapitan drużyny, Bakugo Katsuki — odparł mimo wszystko, a zielonowłosy podziękował za informacje. Z torby, którą wcześniej położył pod nogami, wyciągnął mały notesik. Wziął do ręki ołówek, który wiecznie robił za pseudo-zakładkę i naszkicował chłopaka. A gdy zaczęli grać, dodawał nowe ruchy na kartce.
Lustrował każdy gest, każde wyminięcie, każdy podskok, aby uniknąć lecącego w jego stronę kija. Parł do przodu, wbijając trzeci punkt. Niestety wciąż stali za przeciwnikami. Tamci mieli siedem punktów.
W końcu po półtorej godzinie mecz zakończył się wygraną błękitnych. Wszyscy pogratulowali sobie nawzajem i przegrani zeszli z lodowiska.Midoryia zerwał się na równe nogi, biegnąc do szatni. Wydawało mu się, że nareszcie znalazł to czego szukał.
* * *Bakugo rzucił kijem o podłogę. Zdjął agresywnie ochraniacz z głowy, również nim rzucając, ale o ścianę. Kruchy plastik pękł od silnego uderzenia. Stał po środku szatni, ostro wkurwiony. Dopiero jeden z chłopaków odważył się wejść.
— Przykro nam — szepnął, kładąc dłoń na ramieniu blondyna. Został szybko odepchnięty, a wściekłe spojrzenie wgapiło się w Kirishime.
— Przykro? PRZYKRO DO KURWY NĘDZY!? Tylko tyle jesteście w stanie powiedzieć!? To była nasza ostatnia szansa, ale przegraliśmy jak pizdy — wydarł się na drużynę, zdejmując z siebie resztę ochraniaczy. Rzucił nimi w chłopaków, którzy zamknęli za sobą drzwi i nie zdążyli się uchylić przed lecącym ochraniaczem. Sero dostał w twarz.
— A-ale jeszcze może damy radę — wyjąkał cicho, niski brunet. Schował się za wyższym kolegą, w momencie spotkania z krwistymi tęczówkami.
— Damy radę, tak kurwa! To dlaczego nie zdołaliście tego zrobić dzisiaj!! Nie będzie kolejnego razu, bez trenera, bez sponsorów jesteśmy tylko garstką bezużytecznych ciot. — Na znak, że ma dosyć, rozerwał opaskę kapitana na prawym ramieniu. Rzucił ją sobie pod nogi i zdeptał. Nim wyszedł, podniósł z ziemi karteczkę z jego imieniem oraz nazwiskiem. Warknął coś pod nosem i trzasnął za sobą drzwiami. Ich drużyna ostatecznie przestała istnieć.
CZYTASZ
Przypomnij mi to uczucie //Bakugo x Deku//
FanfictionW momencie, gdy Katsuki nie widzi żadnej nadziei dla siebie po rozwiązaniu drużyny hockey'a, spotyka chłopaka z burzą zielonych loków. Jego nowe światełko w tunelu. I nawet nie wie, że zgadzając się na trudną do spełnienia proźbę, po drodze zyska ta...