ROZDZIAŁ 1

3.4K 17 0
                                    


Jestem zdenerwowana. Za chwilę przeżyję mój mini koszmar życiowy. Lot samolotem. Panicznie boję się latać. Przeszłam już odprawę i teraz siedzę w poczekalni pełnej ludzi, czekam na swój lot do Gdańska i sram w gacie ze strachu. Obym tym razem nie zwymiotowała, jak zdarzyło się poprzednio. Od wczorajszego wieczora, mój żołądek się zbuntował i nie przyjmuje stałych posiłków. Może to i dobrze, to takie zapobiegawcze poczynania mojego organizmu, by uchronić mnie przed upokorzeniem wymiotowania na lotnisku, bądź w samolocie. Zmobilizowałam się i przywołałam wszystkie siły, by lecieć, a nie płynąć następnie potem jeszcze długo, długo, długo jechać autokarem. Nie lubię marnowania czasu. Dlatego właśnie teraz sram w gacie.

Nie miałam być tu dziś sama. Miał mi towarzyszyć i wspierać mój chłopak Colin, a właściwie już teraz były chłopak. Lecę z Londynu do domu na ślub mojego najstarszego brata. W Polsce nie byłam od dziesięciu lat. Powrót jest dla mnie bardzo trudny i bolesny. Pewne wydarzenia wręcz zmusiły mnie do wyjazdu z Gdańska, a może powinnam powiedzieć ucieczki? W Londynie odnalazłam się na nowo, tak przynajmniej mi się wydaję. Tam jest moja odskocznia, bezpieczny azyl, by w spokoju wylizać swoje rany. Nie do końca jestem pewna, czy one się już zabliźniły. Mam tylko taką nadzieję. Wszystko się okaże, kiedy stawię czoła moim demonom.

Podnoszę głowę, kiedy słyszę z głośników wezwanie do samolotu, samolotu do przeszłości. Cholera, jestem przerażona. Wmawiam sobie, że dam radę, jestem silna. Ból nie jest dla mnie, to ja profesjonalnie zadaję ból innym i jeszcze mi za to płacą. Tak, tak właśnie zarabiam na życie. Zaintrygowałam Was?

Podchodzę do bramki przed tunelem, by wejść do samolotu, kiedy ktoś na mnie wpada i popycha. Wiem, że nie jestem najwyższą osobą z moim jednym metrem i sześćdziesięcioma centymetrami, ale do diabła jestem tu i nienawidzę, kiedy takie rzeczy mi się przytrafiają. Wielki facet chyba nawet nie zauważył, że wpadł na kogoś. Nie odwrócił się i nawet nie przeprosił. Nie zostawię tak tej sprawy, o nie. Manewruję by w tym tłumie stanąć obok niego. Perfidnie podstawiam mu nogę i lekko popycham, tak by wylądował na kolanach. O tak, uwielbiam, kiedy klęczą przede mną. Uśmiecham się w duchu. Mężczyzna wściekł się. Niech się wielkolud cieszy, że nie jest ze mną w moim lochu i nie spuszczam mu porządnego lania. Tak, drogi Czytelniku, mam swój loch, tak nazywam moje miejsce drugiej pracy i świetnych zarobków. Tam uwalnia się ciemna strona mojego jestestwa. Jest czarna, bezlitosna i cała owinięta czarną skórą. Mam tam swoje zabaweczki do zadawania rozkosznego bólu. Czy już wiecie kim jestem? Tak jestem Dominatrix lub po prostu Dominą. Tylko nie myślcie od razu, że chodzi tu o seks sado maso. O nie, nie. Nie jestem prostytutką i nie uprawiam seksu za pieniądze. Moi klienci dostają tylko baty ode mnie. Biję ich, poniżam, rozkazuję i krzyczę na nich. Robię to tylko tym, którzy tego sami chcą. Niektórych kręci i podnieca ból sam w sobie, innych kręci to, że kobieta nimi pomiata, inni w taki sposób radzą sobie z bólem wewnętrznym, zagłuszając tak traumę. Każdy z moich klientów ma swój ukryty cel. Jedni chcą mi o tym opowiedzieć, więc słucham, a inni cierpią w milczeniu. Nie jestem psychologiem i nie wnikam dogłębnie w szczegóły zawiłej ludzkiej psychiki. U mnie dostają to, po co przyszli. Nic mniej, nic więcej. Przy czym słono płacą za takie swoje, nazwijmy to zachciewajki i preferencje. Przed taką sesją ustalamy warunki, są też hasła bezpieczeństwa, kiedy to już ból jest dostatecznie wysoki i nie do wytrzymania. Oczywiście jestem profesjonalistką i nie dopuszczam do rozlewu krwi, tylko krwi. Czasem panowie i jedna pani, którzy do mnie przychodzą wydobywają z siebie inne... powiedzmy wydzieliny. Taka sesja trwa zazwyczaj pół godziny, dłużej nie wytrzymują. Uwielbiam pastwić się nad ludźmi, to daje mi władzę. Muszę wszystko kontrolować, taka popieprzona jestem.

Zastanawiacie się jak do tego doszło, że biję i znęcam się nad ludźmi (głównie mężczyznami) za pieniądze? To dość proste. W dzieciństwie inne bachory dokuczały mi. Jestem ruda, mam piegi i jasną skórę. Ale te moje rude włosy były przyczyną tego, że mnie biły i dokuczały dzieci. Zawsze byłam pokrzywdzona. Mam trzech braci. Najstarszy jest Mariusz, środkowy to Marcin i najmłodszy Piotr. Chłopaki mają obecnie trzydzieści cztery lata, trzydzieści jeden lat i dwadzieścia dziewięć lat. Ja jestem najmłodsza i teraz jestem w wieku dwudziestu ośmiu lat. Tak więc pewnego dnia moi wspaniali bracia nauczyli mnie jak się bronić, a nawet oddawać innym dzieciakom. Bardzo mi się to spodobało. Wkrótce po tym, kiedy opanowałam technikę samoobrony i zadawania ciosów, które nie pozostawiają śladów, dzieciaki przekonały się, że nie warto więcej ze mną zadzierać. Bardzo weszło mi to w krew. Będąc nastolatką uczęszczałam na różne kursy walki wręcz. Judo, karate, krav maga i inne temu podobne. Bardzo mi się to spodobało, oj bardzo. Uwielbiałam to uczucie wyższości nad pokonanym przeciwnikiem. Czułam się silna i zwycięska. Potem doszła jeszcze nienawiść do narodu męskiego.... Połączyłam jedno z drugim i wyszła mi Domina. To jest moja terapia, tak leczę moje rany.

Zajęłam swoje miejsce w samolocie. Sram w gacie jak nic. Nawet mam zapasowe w torebce. Żarcik... Za kilkadziesiąt minut czeka mnie powrót do przeszłości. Cieszę się, że zobaczę braci. Już mniej się cieszę na spotkanie z ojcem i jego nową cholerną rodzinką na pokaz. Najbardziej przeraża mnie jednak fakt, że spotkam Jego/Tego Mężczyznę. To on głównie przyczynił się do mojego wyjazdu/ucieczki z Gdańska. Przez te wszystkie lata skutecznie unikałam go. Nie miałam z nim kontaktu na żadnym z portali społecznościowych, nie przyjmowałam jego zaproszeń. Nigdy, przenigdy nie odbierałam jego telefonów. To było łatwe. Nawet kiedy rozmawiałam co niedzielę z moimi braćmi, a on tam był, to szybko kończyłam rozmowę wymyślając głupie wymówki. Wiem, że kilka razy był w Londynie i chciał się ze mną zobaczyć, lecz starałam się ze wszystkich sił, by do tego nie dopuścić. On jest przyczyną mojej nienawiści do narodu męskiego i wszystkich penisów świata. Moje początki w zawodzie Dominy nie były łatwe, natomiast kiedy zaczęłam sobie wyobrażać, że On jest tutaj zamiast mojego klienta, dawałam czadu.

Pewnie zastanawiacie się co takiego mi zrobił? I kim On jest? Otóż ten facet ma na imię Marcel. Jest dobrym kumplem moich braci, a zwłaszcza Marcina. Panowie znają się od przedszkola i jak tylko sięgam pamięcią, to on zawsze był gdzieś obok nas. W wieku piętnastu lat zaczęłam zwracać uwagę na chłopców. Oczywiście nie mogłam wówczas nie docenić jego urody. Wysoki, zabójczo przystojny, kruczoczarne gęste włosy, wielkie i hipnotyzujące czarne oczy i oczywiście ciemniejsza karnacja. Ucieleśnienie marzeń piętnastolatki. Wraz z koleżankami wzdychałyśmy do niego całymi latami. Marcel jednak widział we mnie tylko młodszą siostrę swoich kumpli, która kręciła im się pod nogami. Bardzo chciałam, by dostrzegł we mnie rodzącą się właśnie kobietę, lecz nic takiego się nie wydarzyło, aż do moich osiemnastych urodzin. Był to początek wakacji, ciepła sobota. Zaproszonych gości było ze trzydzieścioro, w tym moi bracia i on. Impreza odbywała się u nas w ogrodzie. Chłopaki pozbyli się rodziców z domu, na rzecz imprezy bez nadzoru. Było wspaniale. Jedzenie, alkohol i muzyka. Piłam, tańczyłam i bawiłam się. I oczywiście upiłam się, ale nie aż tak bardzo, by nie pamiętać nic następnego dnia. Chodź wolałabym, by tak się właśnie stało. Zauważyłam, że Marcel mi się przyglądał. Kiedy impreza już chyliła się ku końcowi, jakoś dziwnym trafem znaleźliśmy się oboje w mojej sypialni. Nawet dokładnie nie pamiętam, po co tam poszliśmy. Moje ciało napędzane alkoholem nie panowało nad kontaktem z mózgiem. Doszło do tego, że ja pierwsza pocałowałam go. Marcel też był pijany, początkowo bronił się. Kiedy zdjęłam sukienkę było po nim. Jaki chłopak byłby zdolny oprzeć się półnagiej i chętnej dziewczynie? No właśnie, żaden. Byłam przerażona, bo nigdy przedtem tego nie robiłam. Chciałam, by to właśnie Marcel był moim pierwszym facetem, z którym będę uprawiać seks. Kochałam go od kilku lat. On w pewnym momencie zorientował się, że jestem dziewicą i chciał się wycofać, lecz nie pozwoliłam mu tego zrobić. Ten mój pierwszy raz był dziwny, muszę przyznać. Jaka ja byłam głupia. Na samo wspomnienie, aż mnie skręca w środku. Ja, taka młoda, durna i niedoświadczona, na dodatek pijana wyznałam mu, że go kocham. Jego mina była bezcenna. Bardziej go spłoszyć nie mogłam. Uciekł z prędkością światła. To dopiero była niezręczna sytuacja. Po wszystkim zostałam w pokoju sama na moim łóżku, które już zdążyło wchłonąć jego zapach. Ta sama pościel została naznaczona dziewiczą krwią. Nie tak to sobie wyobrażałam, zwłaszcza pierwszy raz z nim. Miałam nadzieję na to, że chociaż zostanie ze mną i po przytulamy się. Stwierdzam, że nie powinnam tak się na niego rzucać i wręcz go gwałcić. Po tej nocy czułam się okropnie. Unikał mnie, jak ognia. Aż do... biorę głęboki wdech, bo nie łatwo mi o tym mówić. Ta noc i seks z nim to była dopiera iskra przed płomieniem, który miał wybuchnąć. Dwa dni później zmarła moja mama. Okazało się, że miała tętniaka w mózgu, który pękł nieoczekiwanie. Nawet nie wiedzieliśmy o jego istnieniu, nikt nie wiedział, że mama była tykającą bombą zegarową. Potem jak się okazało, ona wiedziała. Potwierdziła to historia kartoteki lekarskiej u neurologa. Podczas pogrzebu Marcel podszedł do mnie pierwszy raz od tamtej niezręcznej chwili. Lecz ja nie mogłam na niego patrzeć. Upokorzył mnie tą swoją ucieczką po moim wyznaniu. Sprawił, że czułam się niekomfortowo w jego towarzystwie. Nie chciał mnie. Próbował mi wyjaśnić swoje zachowanie. Nie chciałam tego słuchać. Nie mogłam. Uciekłam. Zostawiłam moich braci i ojca w żałobie i wyjechałam do Londynu. Śmierć mojej mamy i ta sprawa z Marcelem... tego było za dużo jak dla osiemnastolatki.

A teraz znowu będę w tym domu, gdzie to wszystko się zaczęło. 

PANI VENUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz