Wtorek rano. To zabawne, ale dostałam taką samą pobudkę, jak dzień wcześniej. Marcel pieprzył mnie językiem. Tym razem nie zostałam mu dłużna. Ułożyłam go odpowiednio i po chwili byliśmy w pozycji 69 i oboje doświadczaliśmy seksu oralnego. Chwilę po moim szczytowaniu, Marcel doszedł mi w ustach. Następnie wszedł we mnie od tyłu i pieprzył słodko, aż znowu doszłam z krzykiem tym razem. Usłyszeliśmy wrzaski z dołu.
-Ciszej tam, kurwa!- to Piotr.
Zaśmialiśmy się na jego słowa. Spojrzeliśmy na siebie i oboje postanowiliśmy być jeszcze głośniej. I byliśmy, ja krzyczałam:
Tak Marcel!
Mocniej!
Tak mi dobrze!
Nie przestawaj!
Och, ach, tak, tak!
Dochodzę!!!
Usłyszeliśmy głośne:
-Kurwa!!! Litości.
Zaśmialiśmy się jeszcze głośniej. To cudowne, że jesteśmy tak swobodni razem w łóżku. Że potrafimy się śmiać podczas seksu i nic, co robimy nie jest krępujące. Kiedy w końcu się ubraliśmy Marcel powiedział mi:
-Maleńka, chodź na śniadanie, a potem cię porywam.
-I nie powiesz mi dokąd?
-Już mówiłem. To niespodzianka. A i nie zapomnij wziąć swojego gorsetu.- i uśmiecha się wymownie.
Nie pozostało mi nic innego, jak grzecznie go posłuchać. Do mojego wyjazdu zostały nam tylko dwa dni razem. W czwartek z samego rana mam samolot do Londynu. Jestem ciekawa, co takiego zaplanował na dzisiaj. Wspominał coś o całym dniu.
Godzinę później siedzę w samochodzie Marcela, z pełnym żołądkiem i moją walizeczką do lochu na tylnym siedzeniu jego pięknego mercedesa. Jedziemy obwodnicą w kierunku Gdyni. Dokąd on mnie wiezie? Za oknami słońce świeci niemiłosiernie. Jest dość parno, na późne popołudnie zapowiedzieli burzę i deszcz. Póki co, żadna chmurka nie przesłania idealnie błękitnego nieba nad Trójmiastem. Po kilku minutach zjeżdżamy w kierunku Osowej. To dzielnica Gdańska najbardziej wysunięta ku Gdyni. Bardzo dawno tu nie byłam. Widzę jak się rozrosła. Nowe osiedla blokowisk, domków szeregowych i kilku wolnostojących. W niedalekim sąsiedztwie znajdują się jeziorka i stawy. Jest tu naprawdę ładnie. Po chwili Marcel skręca w drogę prowadzącą do domu, ewidentnie w trakcie budowy. To jego dom? Bracia mówili mi, że mieszka z nimi, bo sam się buduje, a to trochę jeszcze potrwa. A dziś postanowił pokazać mi to miejsce. Serce zabiło mi szybciej na tę myśl. Ale dlaczego? Dlaczego tak się tym podnieciłam? Przecież to tylko dom, mury.
-Jesteśmy na miejscu. - dumnie powiedział Marcel i wysiadł z samochodu.
Zrobiłam to samo. Rozejrzałam się po okolicy, ładnie tu. Teren ogrodzony jest całkiem sporych rozmiarów, widać z oddali jeziora. A sam dom? Ma dwie kondygnacje, parter i piętro. Obok jest przyległy garaż. Budynek jest ewidentnie w stanie surowym, lecz są wstawione okna i drzwi wejściowe. Marcel wyjął z bagażnika kosz, ale nie taki zwykły, powiedziałabym, że piknikowy.
-Rozumiem, że to twój dom.
-Tak. Chociaż zanim nazwę go domem, to trochę czasu upłynie. Chcesz go zobaczyć?
-No jasne.- no rzeczywiście, jestem podniecona, ale dlaczego? Hmmm, dziwne...
Posłał mi powalający uśmiech, złapał za rękę i wprowadził do domu. Wow. Ile tu miejsca. To pierwsze rzuciło mi się w oczy. Duża, otwarta przestrzeń. Tak jak myślałam, dom był w stanie surowym. Absolutnie nic tu nie było. Podłóg, ścian, schodów, drzwi wewnętrznych, kompletnie nic.
CZYTASZ
PANI VENUS
Romans*Uwielbiam jak klęczą przede mną błagając o litość... Uwielbiam uczucie, kiedy mam całkowitą kontrolę... Uwielbiam karać, poniżać i znęcać się nad mężczyznami...* Kim jestem? Wiecie już? Zapewne domyślacie się. Zadajcie sobie pytanie jak do tego...