ROZDZIAŁ 4

934 9 0
                                    


Jestem już w piżamce, krótkiej satynowej sięgającej do połowy ud na cieniutkich ramiączkach, w kolorze kości słoniowej. Byłam pochłonięta kończeniem wklepywania balsamu po kąpieli, kiedy zapukał do moich drzwi. Nie wiedziałam, że to on. A jednak jakbym czuła jego obecność. Dziwne.

-Proszę - powiedziałam niezbyt głośno.

W otwartych drzwiach pojawiła się jego postać. Wszedł i zamknął za sobą drzwi. Patrzeliśmy sobie przez dłuższą chwilę w oczy, następnie on powędrował wzrokiem po moim prawie nagim ciele, aż do stóp i z powrotem. Ciarki przeszyły moje drobne ciało. W jego wzroku czaiła się obietnica, pragnienie i pożądanie? Cisza stała się niezręczna.

-Czego chcesz?- zapytałam siląc się na obojętny i wrogi ton.

-Wiesz, po co przyszedłem.- jego głos był niski i kojący.- Chcę porozmawiać.

Nadal patrzy na moje ciało w sposób, który staje się niekomfortowy. Przecież on ma żonę!! Dlaczego patrzy tak na mnie? To musi się skończyć. Wskakuje na łóżko i zakrywam się kołdrą, aż po samą szyję. Marcel nadal nie odrywa ode mnie swoich czarnych oczu. Czeka na moją odpowiedź.

-Jestem zmęczona. Idź sobie. - naprawdę nie chcę odbywać z nim tej rozmowy.

Nie chcę słuchać jego wyjaśnień, myślę, że tego właśnie chce ode mnie. Wytłumaczyć się z tamtej nocy. Egoista pieprzony, będzie chciał wybaczenia, by poczuć się lepiej. Odebrał mi dziewictwo po pijaku, a potem ulotnił się jak kamfora, następnie unikał aż do... pogrzebu mojej mamy. Nikt nigdy nie upokorzył mnie, jak on w ciągu tych kilku wspólnych chwil. Nikt nigdy tak mnie nie odrzucił, sprawił, że czułam się okropnie, taka porzucona i niechciana. Popadłam w kompleksy dotyczące mojego wyglądu. A to wszystko przez to, że go kochałam i chciałam z nim być, a on nie czuł tego samego. Teraz stoi tu przede mną nadal taki piękny, a może jeszcze piękniejszy. W oczach ma ogromny smutek i głębię, której wcześniej nie było. Nie mogę dopuścić, by on nadal oddziaływał na mnie, tak jak kiedyś. Wówczas stracę kontrolę. Do tego dopuścić nie mogę.

-Kornelia proszę cię - i podszedł bliżej.- Wysłuchaj mnie - błaga.

-Masz dwie minuty- fuck, uległam.

Posyła mi lekki, wdzięczny uśmiech i pozwala sobie śmiało usiąść na skraju mojego łóżka. Oby bliżej nie podszedł. W lekkim świetle lampki nocnej jego twarz wygląda tak wspaniale.

-Jestem ci winny wyjaśnienia i przeprosiny za...- głos mu drży - ...tamtą sytuację- no pięknie, seks i ucieczkę on nazywa sytuacją. - Byłem pijany i nie powinienem dopuścić do tego. Skrzywdziłem cię i potraktowałem paskudnie. Wybacz mi.- patrzy mi w oczy, jakby chciał z nich coś wyczytać. Ja przybrałam chłodną maskę Dominy, Pani Venus, która nic nie zdradza.

-Jedna minuta- mówię chłodno i z dystansem, na co on wyraźnie się denerwuje.

-Tak bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało. Nie tak wyobrażałaś sobie pierwszy raz, co? Błagam cię o wybaczenie. Potrafisz zapomnieć i mi wybaczyć? - nie odpowiadam mu. Przez dziesięć lat nie zapomniałam i nie wybaczyłam. Teraz mam to zrobić, bo mnie przeprosił i błaga?

-Jesteś mi winny o wiele więcej niż przeprosiny- warczę ze złością.- Jesteś mi winny cudowny pierwszy seks w moim życiu, całą wspaniałą otoczkę, namiętne pocałunki i wspólną noc w objęciach po wszystkim. To jesteś mi winien. Ale już za późno. Co się wydarzyło, to się wydarzyło. Nie masz na to wpływu. Twoje dwie minuty minęły, wyjdź, chcę spać!

-Kornelia...

-Dobranoc!- powiedziałam ostrzej niż zamierzyłam. - Jutro czeka mnie długi dzień i jeszcze dłuższa noc, chcę się wyspać.

PANI VENUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz