W środę, mój ostatni dzień w Gdańsku postanowiłam spotkać się jeszcze z moimi przyrodnimi siostrami. Dziewczyny po weselu od razu zaprosiły mnie do grona znajomych na portalu społecznościowym i od tamtego czasu prowadzimy zbiorczą korespondencję przez apkę. Bardzo ucieszyły się na moją propozycję, by wspólnie spędzić dzień. Po śniadaniu wyszłam z domu na umówione miejsce z Amelią i Emilią. Spotkałyśmy się pod Manhattanem, dużym centrum handlowym we Wrzeszczu. Przyprowadziła je ich matka. W końcu mają dopiero dwanaście lat i podejrzewam, że nie za bardzo mogą samodzielnie się poruszać po mieście. Pierw zabrałam je na lody do kawiarni. Zamówiłyśmy wielkie puchary lodowe z deserami. Siedziałyśmy tam godzinę i plotkowałyśmy. Udałyśmy się do kilku sklepów z ciuchami. Dziewczynom spodobały się sukienki w podobnych kolorach, muszę przyznać, że mnie też się spodobały. Postanowiłam je im kupić. Piszczały i pokrzykiwały radośnie, kiedy pozwoliłam im jeszcze coś wybrać. Zadzwonię do Marcela, nie wiem gdzie on jest, bo rano obudziłam się sama. Może będzie tak miły i zawiezie nas do oceanarium do Gdyni. Dzwonię i dzwonię, nie odbiera. Odpuszczam, zadzwoni jak będzie mógł. Po trzydziestu minutach nadal nie oddzwania. Ostatecznie decyduję się na telefon do Pitera, on odbiera od razu i zgadza się na moją prośbę. Już po dziesięciu minutach siedzimy w jego audi i jedziemy do Gdyni. Nie ukrywa radości, że postanowiłam bliżej poznać dziewczynki. Chłopaki podczas naszych coniedzielnych rozmów na skypie, często powtarzali, że fajne mamy te przyszywane siostry. Nie chciałam tego wtedy słuchać i często wszczynałam z tego powodu kłótnie. Muszę im przyznać rację. Miło jest mieć siostry, a nie tylko samych braci, do tego tak bardzo nadopiekuńczych.
W oceanarium bawimy się świetnie. Jestem tu po raz pierwszy, tak samo jak dziewczyny. Jesteśmy zachwycone tym miejscem. W Akwarium jest całe mnóstwo ryb, gadów, płazów i bezkręgowców. Jest ekspozycja rafy koralowej. Wszystko jest kolorowe i takie piękne. Jesteśmy zachwycone. Po wyjściu z oceanarium kierujemy się na Skwer Kościuszki. Podziwiamy cumujące tam statki, łodzie, jachty. Jest piękna pogoda, tylko kilka kałuż zdradza, że wczoraj przeszła ulewa. Jesteśmy zmęczone i głodne. Dziewczyny wybierają lokal na obiad. Nie powiem, mają apetyt. Z zachwytem patrzę jak zmiatają wszystko ze swoich talerz, a następnie domagają się deseru. Boże! Gdzie one to wszystko mieszczą? Są drobne i szczupłe, i takie śliczne. Postanowiłyśmy nie zawracać chłopakom głowy i wróciłyśmy SKM-ką. Nadal nie mogę dodzwonić się do Marcela i zaczynam świrować z tego powodu. Wysłałam mu wiadomość tekstową. Do tej chwili nie otrzymałam odpowiedzi, serio zaczynam się martwić, że coś się stało.
Około osiemnastej weszłyśmy do naszego domu, skąd miała odebrać dziewczynki ich matka. Marcin i Piotr nadal pracowali w gabinecie. Zerknęłam tam w nadziei, że zobaczę też i Marcela. Niestety nie zastałam go tam. Usiadłyśmy z siostrami w ogródku i raczyłyśmy się mrożoną herbatą, którą wcześniej przygotował nam Cinek.
-Kornelia?- zagaiła Emilia.- A czy mogłybyśmy przylecieć do Londynu do ciebie na kilka dni przed końcem wakacji?
Uniosłam brwi w zaskoczeniu. Myślałam, że ... w sumie to nawet nie wiem co sobie myślałam. No, czemu nie. Z korporacji, w której pracuję mogę wziąć jeszcze kilka wolnych dni lub po prostu chorobowe. A w lochu poustawiam sobie klientów tak, by to nie kolidowało z ich wizytą...
-Dlaczego nie? Mama się zgodzi?
-Tak, wybłagamy ją- powiedziała Amelia.- Czyli zgadzasz się?
-Tak, przyjedźcie do mnie, siostry.
W ułamku sekundy obie rzuciły się na mnie w rodzinnym uścisku. Myślałam, że mnie uduszą z tej radości.
-Jeżeli mnie udusicie, to nie będziecie miały do kogo przylecieć.- wybełkotałam.
CZYTASZ
PANI VENUS
Romance*Uwielbiam jak klęczą przede mną błagając o litość... Uwielbiam uczucie, kiedy mam całkowitą kontrolę... Uwielbiam karać, poniżać i znęcać się nad mężczyznami...* Kim jestem? Wiecie już? Zapewne domyślacie się. Zadajcie sobie pytanie jak do tego...