Część Bez tytułu 27

242 7 0
                                    


Ostatnie dni były istnym szaleństwem. Załatwiałam sprawy w związku z moją przeprowadzką do Polski. Większość moich rzeczy wysłałam kurierem, a tylko trochę zapakowałam do dwóch walizek, które polecą z nami samolotem. Marcel nadal dzielnie mnie wspiera. Moi bracia ogromnie się ucieszyli na wiadomość o moim powrocie. Postanowili nawet przemalować mój pokój, lecz wyperswadowałam im ten pomysł. Nie zamierzam długo u nich mieszkać. Wynajmę sobie jakieś mieszkanie. Szczęśliwym trafem okazało się, że firma w której pracowałam w Londynie otwiera filię w Gdyni. Przekonali mnie bym objęła tam stanowisko kierownicze. Zgodziłam się, bo nawet lubię tam pracować. I takim oto sposobem już wkrótce zostanę kierownikiem działu w międzynarodowej firmie. Super. Szukam w Internecie odpowiedniego studia, które by się nadało na loch. Póki co nic ciekawego nie znalazłam.

Ostatniego dnia mojego pobytu w Londynie, postanowiłam opróżnić mój loch. I właśnie teraz stoję przed wejściem z Marcelem u boku. Biorę kilka głębokich wdechów i wydechów. Wchodzę. Fuck. Marcel złapał mnie za rękę i wspólnie przekraczamy próg mojej niegdyś ukochanej krainy do zadawania rozkosznego bólu. Mój facet rozgląda się z nieukrywaną fascynacją. Usta i oczy ma szeroko otwarte. Bawi mnie jego mina. Zaczynam pakowanie moich rzeczy. Baty, szpicruty, palcaty, pejcze, kajdanki, pasy, sztuczne fallusy, kleszcze i wiele innych zabaweczek. Marcel rozmontowuje mój sprzęt nagłaśniający, z którego puszczałam muzykę. Po dwóch godzinach moje Mini jest załadowane, a loch prawie pusty. Był wynajmowany, więc nie mam problemu ze sprzedażą. Meble zostawiłam, w zamian zapłaciłam mniejszy ostatni czynsz za najem. Właściciel zawsze był w porządku. Natomiast moje auto zostawiam Reghan. Odkupiła ode mnie samochód. To dla mnie duże ułatwienie, bo nie muszę szukać kupca i bawić się w całą tą sprzedaż samochodu.

Stoję w pustym pomieszczeniu. Zamykam oczy i widzę moje początki związane z tym miejscem. Widzę klientów i widzę jego, mojego Anioła. Łzy lecą mi po policzkach, a niech lecą. Przypominają mi się wszystkie sesje z Williamem. Gdybym tylko wiedziała wtedy, że jest chory... Biorę głęboki wdech. Co się stało, to się nie odstanie. Należy zakończyć ten rozdział w moim życiu. Czuję jak dłonie Marcela oplatają mnie w pasie, a jego ciepłe ciało przywiera do mojego ściśle. Kładzie brodę na moje ramię, następnie cmoka w policzek, zlizując moje łzy.

-Wszystko okej?

-Nie... To już koniec. Koniec pewnej epoki w moim życiu. Daj mi chwilę, poczekaj na mnie w aucie.

Kiedy zostaję sama znów zamykam oczy i pozwalam sobie na małą histerię. Siadam na podłodze i zbieram siły, by wyjść z tego pomieszczenia po raz ostatni w życiu. Muszę się pożegnać. Nie wiem jak długo tam siedziałam. W końcu podniosłam się, rozejrzałam po raz ostatni i wyszłam zamykając drzwi za sobą.

Dziś jest ostatni wieczór w jeszcze moim mieszkanku. Jutro mamy samolot. Zaprosiłam na kolację Reghan i Liama oraz kilkoro przyjaciół z firmy. Poszliśmy do restauracji w Chinatown. Towarzyszył mi Marcel, który doskonale odnalazł się w towarzystwie moich znajomych. Po kolacji zrobiliśmy sobie rundkę po mieście, tylko nasza czwórka. Reghan wie ile to dla mnie znaczy. Odwiedziliśmy prawie wszystkie miejsca, do których chodziłam z Williamem. To było takie moje pożegnanie. Na sam koniec wieczoru, poszliśmy jeszcze na cmentarz. Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócę do Londynu. Musiałam się pożegnać z nim po raz ostatni.

Stoję nad jego grobem i znowu ryczę. Marcel i reszta stają kilkanaście metrów dalej, by dać mi swobodę i chwilę prywatności. Zaczynam swój monolog. Mówię mu, jak bardzo go kocham, i że nigdy o nim nie zapomnę. Dziękuję mu za to, że był obecny w moim życiu i za jego miłość do mnie. Szaleją we mnie emocje na tyle silne, że opadam na kolana i łkam cichutko. Po chwili podchodzi Marcel i podnosi mnie z ziemi. Po raz ostatni spoglądam na jego nagrobek.

-Żegnaj mój Aniele.- mówię i wracamy do domu.

PANI VENUSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz