Czwartkowy ranek. Obudziłam się sama w łóżku. Była już dziewiąta na zegarze. Moje samopoczucie tego ranka wcale nie należało do dobrych. Fizycznie chyba nic mi nie dolegało, poza ogólnym leniem. W głębi mnie, coś się kłębiło. Przeczucie, złe odczucie, coś nadchodziło i to wcale nic dobrego. Coś czuję, że ten dzień nie będzie udany. Bardzo rzadko miewam takie przeczucia, lecz kiedy już są, zazwyczaj się sprawdzają. Od razu postanowiłam dzisiaj nie wychodzić z łóżka. A co! Przecież jestem na wakacjach. Nie mam dziś żadnych obowiązków. Dopiero jutro zacznie się istne szaleństwo. Ponieważ już jutro moja najbliższa rodzina i oczywiście para młoda wyjeżdżają w miejsce całej ceremonii. Młodzi wymyślili sobie ślub na wsi. Wynajęli cały pensjonat na tę okazję. Pokoje, salę weselną, ogród i cały teren okalający tę posiadłość wiejską. Również zamówili dorożki dla najbliższej rodziny, które powiozą gości i nowożeńców do kościoła, a potem z powrotem. Nasz pobyt tam ma trwać przez trzy dni. Jedziemy jutro po południu i wracamy w niedzielę po poprawinach późnym wieczorem. To szaleństwo rozpocznie się dopiero jutro.
Tymczasem wróćmy do dnia dzisiejszego. Zostaję w łóżku. A przynajmniej w domu. Ubrałam dresowe szorty i podkoszulek. Mój żołądek ścisnął się w proteście o dostarczenie mu materiału do pracy. Wołał o śniadanko, pyszne i tłuściutkie śniadanko. Jajecznica z kiełbaską i szczypiorkiem. W kuchni nie zastałam nikogo. Zerknęłam przez okno, nie ma na podjeździe żadnego z samochodów. Panowie gdzieś wybyli. Nadal nie opuszczało mnie przeczucie, że wydarzy się dziś coś złego. Fuck.
Rozsiadłam się w salonie na kanapie. Wyszukałam program śniadaniowy w telewizji i odprężyłam się z kubkiem kawy w ręku. Około godziny dwunastej nadal siedziałam tam, gdzie siedziałam od rana, czyli na kanapie w salonie. Moich braci i Marcela nadal nie było w domu. Dokąd ich wywiało?
Rozdzwonił się mój telefon. To Colin, znowu. Muszę mu przyznać, że nie wiedziałam, że jest taki uparty i wytrwały. Zazwyczaj wydawało mi się, że miał na wszystko wylane. On nie był osobą zbyt zaborczą i zazdrosną. A teraz? Zdradził mnie, próbuje przeprosić i odzyskać. Postanowiłam odebrać telefon. Zaczęłam mówić po angielsku;
-Czego chcesz złamany fiucie?- zapytałam ze zniewagą w głosie i pogardą.
-Kochanie, dlaczego jesteś taka uparta?- i kto to mówi, do diabła? - Słoneczko, pogadajmy, daj mi jeszcze jedną szansę. Proszę. Obiecuję, że cię nie zawiodę. Już nigdy, przenigdy nie spojrzę na inna kobietę. Kocham tylko ciebie.
To zabawne, widujemy się od sześciu miesięcy. Nie mieszkamy ze sobą, ale dużo czasu razem spędzaliśmy. Było dużo seksu i kilka romantycznych, ale nie ckliwych momentów w naszym związku. Była nawet rozmowa odnośnie wspólnego mieszkania. Deklaracji miłości nigdy nie usłyszałam od niego, nigdy!!! A teraz mówi mi przez telefon, że mnie kocha. To naprawdę zabawne, biorąc pod uwagę, że ledwie tydzień temu przyłapałam go w łóżku z inną kobietą. Teraz oświadcza, że mnie kocha. Śmiechu warte jest jego zachowanie. Wiem, że mózg mężczyzny i mózg kobiety różnią się od siebie ogromnie. Ale żeby aż tak?
-Colin - pauza pełna napięcia - my nie mamy już o czym rozmawiać. Serio. Nigdy nie wybaczę ci tego, że poszedłeś do łóżka z inną kobietą, kiedy to noc wcześniej wypieprzyłam cię w kosmos. Zrozumiałabym, jeżeli w łóżku by nam się nie układało. Gdybyśmy nie sypiali ze sobą. W zaistniałej sytuacji nie ma na świecie żadnego sensownego wytłumaczenia, dlaczego poszedłeś do łóżka z inną kobietą, poza tym, że jesteś pierdolonym złamasem.
-Ale daj mi wyjaśnić...- przerwał mi, a zaraz ja mu przerwałam.
-Nie! Jestem pewna, że nic co powiesz nie sprawi, że ci wybaczę. Brzydzę się zdradą, szczególnie w szczęśliwym związku. Przynajmniej tak mi się wydawało, że nasz związek był taki. Colin, bądź mężczyzną i przyjmij nasze rozstanie z godnością.
CZYTASZ
PANI VENUS
Romance*Uwielbiam jak klęczą przede mną błagając o litość... Uwielbiam uczucie, kiedy mam całkowitą kontrolę... Uwielbiam karać, poniżać i znęcać się nad mężczyznami...* Kim jestem? Wiecie już? Zapewne domyślacie się. Zadajcie sobie pytanie jak do tego...