31

1K 64 17
                                    

***

All Might został wezwany na misję ratunkową. Nie znamy szczegółów ale mam przeczucie że chodzi o Ligę, mimo że nie odezwali się do mnie od kąd wróciłem do akademika. Stawiam na to że chcieli mi dać czas, bym się oswoił że wszystkim, mało się odzywałem, stałem się chłodny i unikałem kontaktu fizycznego jak tylko to możliwe. Nikt nie komentował, rozumieli.

Aizawa zebrał wszystkie dzieciaki z mojej klasy, ja uznałem że nie pójdę w końcu "z moim stanem psychicznym tylko bym mógł zaszkodzić" , jak to ująłem. A tak naprawdę, gdybym poszedł z tymi "pro-hero" musiałbym stanąć przeciw rodzinie, a tego chce uniknąć.

Wyszli, odczekałem kilka minut i pobiegłem do swojego pokoju po strój. Przebrałem się, zebrałem ukryte w pokoju ostrza i moją ulubioną kosę, przeteleportowałem się do jakiegoś zaułka w centrum. Miałem szczęście, dosłownie obok mnie przebiegła Toga. Zatrzymałem ją i wytłumaczyła mi to i owo.

-Izuś! A wiesz że Dabi pięknie wygląda jak jest cały we krwi?

-Tak, tak Toga, wiem. Pamiętaj teraz nie ma "Izusia" jest Villian. Tak?

Pokiwała energicznie głową i ruszyła z powrotem na pole walki. Z braku lepszych pomysłów pobiegłem za nią, powiększając kosę. Właściwie to teraz zwiększam ją "guzikiem" a nie darem. Było by kiepsko gdybym polegał jedynie na Quirk. Z tego co się ostatnio dowiedziałem Hawks siedzi na wózku, będzie chodził ale już nie będzie prosem. Uśmiechnąłem się szeroko, niestety nie było tego widać pod maską. Rzuciłem się na Endevadora i dwoje innych, chyba początkujących bohaterów.

Odbijali moje ataki, ale co się dziwić, trzech na jednego. Udało mi się zranić tych dwoje ale nr. (1/2) nie miał ryski na tym swoim stroju. Wkurzyłem się trochę.

Chciałem się przenieść bliżej Dabiego i reszty, ale dar nie chciał działać. No tak, Sensei nie śpi. No nic, trochę ruchu mi nie zaszkodzi. Odbiegłem od swoich przeciwników rzucając noże w ich stronę, znalazłem się obok ukochanego który mimo regeneracji był nieco osłabiony. Zabił sporo osób przez ostatnie dziesięć minut, ale Toga ze swoim darem "szybkiej śmierci" miała ich na koncie znacznie więcej.

Podałem mu jeden ze sztyletów, by łatwiej mi było zabijać, np gdy sensei-dupek wymazuje dary. Stal zapłonęła na kolor intensywnego błękitu. W oddali widziałem swoją klasę, stali i patrzyli zamiast zareagować... Żałosne. Hańbią "dobre" imię bohaterów. Za to ja i reszta ferajny przynosimy chlubę Złoczyńcom. Ale to idiotyczne...

Nie wiem jaki cel ma nasz atak ale mi się podoba. Nagle usłyszałem strzał.

Ból w boku.

Pustka.

Odebrali mi Quirk. Spojrzałem w stronę strzelającego i zamarłem. Tomura. Stał tam i trzymał broń. Poczułem złość, bezkresny gniew. Resztkami daru które mi zostały, złamałem mu każdą kość jednocześnie. Zgniotłem jego ciało a on był jeszcze świadomy. Podszedłem do niego i szybkim ruchem skręciłem kark.

Wszyscy patrzyli oniemiali na tą scenę. Upadłem na kolana. Kurogiri przeniósł nas do bazy. Rozpłakałem się zwyczajnie. Dabi, Toga i Eri przytulili mnie mrucząc słowa pocieszania. Reszta kiwnęła mi pokrzepiająco, współczująco . Odpowiedziałem delikatnym uśmiechem. Eri nawet gdyby chciała nie mogła mi zwrócić poprzedniego stanu ciała, nie panowała nad mocą.

Po jakim czasie zostałem sam na sam z Dabim, który podniósł mnie na księżniczkę i zaniósł do pokoju. Zostałem położony na miękkim łóżku a obok położył się mój ukochany. Jego rany zaleczyły się już całkowicie, moje nie, choć i tak zbyt wiele ich nie było.

-Dabi... Wiesz co? Toga miała rację, świetnie wyglądasz gdy jesteś poobijany i cały we krwi...- uśmiechnąłem się do czarnowłosego.

-Wiem Izu... Wiem o tym...- uśmiechnął się zadziornie.

Przylgnąłem do jego boku, zaciągając się pięknym zapachem. Zdjąłem bluzę, która była częścią stroju i znów położyłem się obok. Ręką zacząłem kreślić wzory pod koszulką mojego chłopaka. Zamruczał zadowolony gdy zachaczyłem palcami o skrawek jego bokserek, małym palcem byłem pod materiałem a resztą dłoni delikatnie masowałem mu podbrzusze.

Przeniosłem rękę na jego sutki, delikatnie je ściskając i zataczając kółka wokół nich. Podniosłem się usiadłem okrakiem na jego biodrach, złapał za moje, delikatnie je masując i zjeżdżając na pośladki. Zacisnął palce na nich, przez co z moich ust wydobył się niekontrolowany jęk. Nachyliłem się nad nim, łącząc nasze usta w pocałunku, zachłannym ale delikatnym. Nagłym ale namiętnym.

Odkleiłem się od jego pięknych ust, by przykleić się do jego żuchwy, schodząc tylko sobie znaną ścieżką na szyję i obojczyk. Poruszyłem biodrami, ocierając się swoim kroczem o jego, już dość twardą erekcję. Z satysfakcją uśmiechnąłem się gdy jęknął mi nad uchem a jego oddech przestał być tak równy jak przed chwilą.

Całkowicie zapomniałem o tym że powinienem być przynajmniej w drodze do akademika, walić to. Mam lepsze rzeczy do roboty.

-Pójdziemy do łazienki?- zapytałem tuż przy jego uchu, a jego przeszedł dresz. Usłyszałem zduszony jęk, spojrzałem na niego a on energicznie kiwał głową. Pocałował mnie i podniósł, chwycił mnie pod udami a ja instynktownie oplotłem go nogami. Nie przerywając pocałunku zaniósł mnie do łazienki. Już zamykał drzwi gdy nagle się zatrzymał, oderwałem się od niego na chwilę i spojrzałem a na jego twarzy zauważyłem palące podniecenie. Jednak wyszedł ze swojego pokoju i zaniósł mnie do pokoju zabaw, z jacuzzi. No tak, dźwiękoszczelne drzwi. Zamknął je za sobą a ja przylgnąłem do niego mocniej, ponownie się ocierając. Nasze policzki były purpurowe z napięcia i rosnącego z każdą chwilą podniecenia. Usiadł na jednej z kanap które były w środku i zaczął mnie rozbierać. Nie pozostałem mu dłużny i już po chwili byliśmy jedynie w bokserkach a nasze erekcje dawały o sobie dość boleśnie znać.

Wstałem z Dabiego, z trudem bo nogi miałem z waty. Klęknąłem i zsunąłem bokserki czarnowłosego, a jego przyrodzenia wytrzaliło jak na sprężynie. Jego twarz była cała czerwono a ja się cicho zaśmiałem, za co otrzymałem morderczo-zażenowane spojrzenie.  Wziąłem go do ust, najpierw tylko główka, później coraz więcej aż dotykał końca mojego gardła. Poruszałem głową w górę i w dół, zasysając się na końcu, czułem że jest naprawdę twardy i bliski końca więc zaprzestałem. Odpowiedział mi niezadowolony pomruk który zagłuszyłem muskając ustami jego wargi, bardzo ciepłe wargi. Zdjął że mnie ostatnią część garderoby i podniósł. Niemal był we mnie, co jeszcze bardziej mnie podniecało, weszliśmy do wody, która przyjemnie nas otaczała. Usadził mnie na siedzeniu a sam był na klęczkach, i jeździł palcem przy moim wejściu. Całował mnie powoli, chciał się podroczyć ale widziałem że ledwo się powstrzymuje.

-Da..dabii... Proszę -wyjąkałem, miałem zbyt zamglony umysł by sklecić jakieś logiczniejsze "zdanie".

-O co prosisz?- wysapał przy moim uchu, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.

-Przestań się droczyć... Zrób to...

-Jak sobie życzysz...

Włożył we mnie palec, potem drugi i trzeci, gdy rozciągnął mnie wystarczająco, co swoją drogą nie było konieczne, wszedł we mnie powoli. Jęknąłem i załączyłem nasze wargi i ruszyłem biodrami dając mu znak by zaczynał bo zaczynam się niecierpliwić. Najpierw powódki, później coraz szybciej. Było nieziemsko przyjemnie. Wymruczałem ciche "mocniej", i już po chwili doszedłem w tym samym czasie co mój partner. Wyszedł i oddychał ciężko, jako że nie miałyśmy ochoty jeszcze kończyć, odwrócił mnie tyłem do siebie i ponownie wszedł, tym razem od razu zaczął się szybciej poruszać. Moje i jego jęki wypełniały pomieszczenie, z pewnością gdyby nie dźwiękoszczelne drzwi i ściany, usłyszeli by nas w U.A...

Doszliśmy przynajmniej po cztery razy po czym wyszliśmy z wody, wysuszyliśmy ciała w miarę możliwości i położyliśmy się na kanapie i zasnęliśmy wtuleni w siebie.

***

1192 niby mało ale jest

Mam nadzieję że nie spierdoliłam rozdziału i w miarę da się go przeczytać

✨👋🤦🔫

22.04.2021r.

I'm Not A Hero || VillainDeku/DabiDeku [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz