☞𝙿𝚘𝚟☜
Seryjny morderca był ostatnio bardzo cicho, dopóki ktoś nie próbował cię porwać.
- zostaw ją - warknął mężczyzna.
- słuchaj, nie mam zamiaru się z tobą bić po prostu stąd idź, a ja ją na spokojnie porwę - powiedział obojętnie.
- nie chcesz tego zrobić, uwierz mi - spojrzał na mnie. Byłam wystraszona, nie wiedziałam co się dzieje.
- nie zostawiasz mi wyboru - westchnął. Próbował go uderzyć, ale chłopak od razu zatrzymał jego cios i sam go obezwładnił z noża. Rzucił nim o ścianę i spojrzał na mnie.
- wstawaj - podał mi rękę, abym mogła wstać, ale byłam zbyt roztrzęsiona. - nie bój się, powinnaś się cieszyć, uratowałem ci życie - po raz pierwszy w życiu widziałam tak piękny uśmiech. Wkońcu wstałam i odszepałam z siebie bród.
- dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam.
Chłopak cicho się zaśmiał. - nikt poza mną nie może cię zabić - szepnął mi do ucha i powoli odszedł z rękami w kieszeniach.