» 10 «

822 67 78
                                    


Zaraz po lekcjach Jaehyun szybko się zebrał i ruszył do wyjścia szkoły. Zazwyczaj czekał też na Jaemina, ale dzisiaj młodszy ponownie miał jechać do swojego chłopaka.

Jung zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie reakcji matki jego sąsiada na to, że wybranek jej syna jeździ motocyklem i ma kolczyk w języku. Od tamtego momentu uparcie twierdzi, że Jeno sprowadza Jaemina na złą drogę. Chociaż Lee jest naprawdę dobrym chłopakiem i nawet wyciąga kolczyk na każdą wizytę w ich domu, pani Na nie może tego przeżyć.
Jaehyuna naprawdę bawiło jej zachowanie, którego nikt i tak nie brał na poważnie.

Zauważył Jaemina, który właśnie zakładał na głowę kask. Odmachał mu i ruszył w przeciwną stronę, która prowadziła na jego osiedle.

Pogoda była naprawdę przyjemna, dlatego spacery mu nie przeszkadzały. Mimo że stał się pełnoletni prawie dwa miesiące temu nie miał jeszcze prawa jazdy. Mówił każdemu, że nie ma potrzeby, ale tak naprawdę nie chciało uczyć mu się do egzaminu.

W drodze do domu musiał minąć niezbyt ciekawą okolicę, którą ludzie omijali szerokim łukiem. Często widział, jak inni przechodzili na drugą stronę ulicy, tylko żeby minąć niewielkie blokowisko. Jaehyun nie bał się tędy chodzić, szczególnie w dzień. Dodatkowo przez to, że trenował boks, był gotowy obronić się w każdym momencie.

Na blokowisko ludzie mówili Tent. Tak naprawdę, nikt nie wiedział, skąd wzięła się ta nazwa, bo nie była oficjalna. Dotyczyła tylko niewielkiego zaułka, składającego się z trzech bloków, zbudowanych na tyle dziwne, że zamykały się w trójkąt. Między nimi było wielkie podwórze, zawsze zatłoczone, a ludzie bali się wiedzieć, co się tam wyprawia.

Matka mówiła Jaehyunowi od dawna, że ma trzymać się z daleka od tego miejsca, jak i od ludzi tam mieszkających. Tent znany był z bójek, narkotyków i częstych odwiedzin funkcjonariuszy policji. Dużo historii słyszał też od swojego taty, który właśnie był policjantem. Co prawda on na Tencie nie bywał często, ale zdarzyło się mu, a częściej jego kolegom.

Do bloków prowadziła wąska, niedługa ścieżka. Wraz z jej końcem zaczynał się wielki plac otoczony blokami. Jaehyuna zawsze ciekawiło, jak ludzie tam żyją i czasami nawet chciał wejść w drogę, ale coś z tyłu głowy mówiło mu, żeby tego nie robił. Jego mama pewnie zeszłaby na zawał, gdyby tylko usłyszała.

Na Tencie było na tyle głośno, że gdy nie przejeżdżały żadne samochody, można było usłyszeć głośniejsze krzyki. Czasami, gdy Jung wracał ze szkoły, irytowały go nagłe dźwięki, przez które mimowolnie drżały mu ramiona.

Tuż w wejściu w ścieżkę zauważył dwie rozmawiające osoby. Właściwe, nie wyglądało to, jak rozmowa, bo osoba, która była twarzą do Jaehyuna, nie wyglądała na zadowoloną. Chłopak rozpoznał w niej kolegę ze szkoły i zmarszczył brwi na ten widok.

– Coś się stało? – szybkim krokiem podszedł do nich.

Druga osoba wyprostowała się, ale bez spoglądania na Jaehyuna założyła na głowę kaptur i ruszyła w głąb blokowiska.

– Nic Ci nie jest Taeyong?

Chłopak wyglądał na naprawdę zaszokowanego, a jego twarz była okropnie blada.

– N-nie, jest okej...

– Kto to? Co robisz w tej wdzięcznej okolicy? – zapytał.

– Nie wiem, zaczepił mnie. Tylko przechodziłem – odetchnął.

– Spoko – wzruszył ramieniem.

Nie był typem osoby, która jest podejrzliwa lub dopytująca o wszystko. Wychodził z założenia, że on ludzkości nie zmieni, a ludzie mogą mówić co chcą. Nie lubił wtrącać się w życie innych.

No może wtrącał się w to Jaemina, ale jako przyjaciel przyznawał sobie do tego rację.

– A ty co tu robisz Jaehyun?

– Hm, znasz moje imię? – mruknął.

– Jasne, mamy razem angielski. Poza tym kojarzę większość – przytaknął.

– No tak, jasne – westchnął – Wracam do domu, zawsze mijam Tent. Możemy iść razem, jeśli chcesz.

– Naprawdę? Dzięki – uśmiechnął się i ruszył za Jungiem.

Szli ramię w ramię, a między nimi panowała cisza.

– Więc... gdzie mieszkasz? – odezwał się Lee.

– Halim. A ty?

– Zaraz niedaleko...

Halim było dla Jaehyuna ulubionym osiedlem miasta, nie tylko dlatego, że tam mieszkał. Było naprawdę ładne. Blisko od domu miał duży park, który teraz rozkwitał jeszcze bardziej. Co wakacje z Jaeminem chodził też do niewielkiego lasku w celu - jak to mówił młodszy - poszukiwania przygód.

– Chodzimy do szkoły razem trzeci rok i nic o tobie nie wiem – ponownie powiedział Lee – Powiedz coś o sobie.

– No to mam na imię Yuno i-

– Yuno? A nie Jaehyun?

– Możesz mówić na mnie jak wolisz – wzruszył ramieniem – Jestem jedynakiem. Trenuję boks, lubię głośną muzykę i grać w pasjansa na komputerze mojego taty.

Taeyong zaśmiał się cicho na odpowiedź chłopaka, ale tylko przytaknął.

– Moja mama pracuje w urzędzie, a tata jest policjantem, także sobie uważaj.

– Nie mam zamiaru popełnić żadnej zbrodni – uniósł ręce do góry.

– Teraz ty powiedz coś o sobie panie wieczne szczęście.

– Podoba mi się to określenie – uśmiechnął się – Lubię, jak mówi się do mnie Tae, ale nie dużo osób tak robi. Mam brata i siostrę, jestem najmłodszy. Lubię rysować i może gotować – wzruszył ramieniem – Tata pracuje w korporacji, a mama... jest krawcową.

– Och, ciekawe – przytaknął.

– Naprawdę ładnie szyje! Patrz, mam to od niej – potrząsnął plecakiem, żeby zwrócić uwagę na doczepionego do zasuwaka niewielkiego misia.

Słodkie – pomyślał Jaehyun.

– Trochę już przeżył, bo ma z pięć lat, ale go lubię.

– Fakt, twoja mama ładnie szyje. Uszyje mi też takiego? – zaśmiał się.

– Myślę, że... chętnie – przytaknął – Zapytam kiedyś.

– Za rogiem jest mój dom, a muszę jeszcze wejść do sklepu – rzucił starszy – Możesz iść do siebie.

– Dzięki za rozmowę Jaehyun.

– W porządku.

Jung wszedł do niewielkiego sklepu, znikając za półkami. Przez to nie zauważył nawet, jak Taeyong zawraca w stronę, z której przyszli.

~~~~

3/5

według wuja google obie formy imienia Jae – Yuno i Yoonoh są odpowiednie, dlatego wybrałam pierwszą :3

01:27 AM| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz