» 54 «

641 58 20
                                    


Yerim od rana biegła po swoim domu, zbierając potrzebne jej rzeczy. Gdy usłyszała kilka dni wcześniej, że jej rodzice wyjeżdżają na tydzień na drugi koniec kraju, aby zrobić sobie wyczekiwany urlop, prawie podskoczyła ze szczęścia. A kiedy jej mama dodała, że w tym czasie służba będzie miała wolne, w jej lekcje skrzypiec zostaną odwołane, prawie padła z niedowierzania.

Tak naprawdę były to jedno z najlepszych wieści, jakie usłyszała w ostatnim czasie. Dlatego ona też postanowiła zrobić sobie wolne, nawet dłuższe niż jej rodzice. Wiedziała, że wściekną się, gdy po ich powrocie jej nie będzie oraz na widok nieobecności w szkolnym dzienniku.

Nie wiedziała właściwie, czy powinna nazwać to ucieczką z domu, bo prędzej czy później miała zamiar wrócić. Zabrała torbę, w którą zapakowała ubrania, pieniądze i kilka innych najpotrzebniejszych rzeczy.

– Okej Yerim, dasz sobie radę. Gdziekolwiek – wymamrotała sama do siebie.

Zbiegła po schodach i upewniła się, że w całym domu są zamknięte okna, w wypadku, gdyby nagle miało zacząć padać. Obrzuciła wszystko ostatnim spojrzeniem i miała wychodzić z salonu, kiedy drzwi wejściowe się otworzyły.

– Yerim?

– Unnie – wydukała – Co ty tutaj robisz? Mamy odwołane zajęcia.

– A co ty robisz tu w pełni ubrana z torbą?

Yerim odwróciła się i skarciła pod nosem. Znowu coś jej nie wyszło. Dlaczego musiała mieć takiego pecha?

– Widzę, że nie chcesz mi powiedzieć – westchnęła starsza – Przyszłam cię odwiedzić. Ostatnio byłaś bardzo zdenerwowana, więc upiekłam babeczki i chciałam Ci potowarzyszyć. Wiem, że jesteś sama.

– Och, ja... dziękuję – uśmiechnęła się delikatnie – Nie musiałaś.

– Daj spokój – machnęła ręka, zamykając drzwi – Mogę wejść? Czy jednak gdzieś się wybierasz?

Yerim gorączkowo przytaknęła, zapraszając Bae do swojego salonu. Starsza naprawdę onieśmielała ją swoim poważnym wyrazem twarzy, który co jakiś czas zmieniał się w przyjemny uśmiech oraz po prostu swoim zachowaniem. Była jak porcelanowa lala, która stała w gabinecie jej dziadka.

– Usiądź – powiedziała, odkładając torbę w kąt.

– Wiesz, że nie musisz się bać i mi powiedzieć? – mruknęła, wyciągając pudełko z kolorowymi słodyczami.

– Wiem, ale... to głupie i niepoważne – pokręciła głową – Co ja w ogóle sobie myślałam? – dodała bardziej do siebie.

– Chciałaś zwiać z domu? – rzuciła.

– Może.

– Czyli tak. Dlaczego Yerim? Masz tutaj... wszystko – powiedziała, rozglądając się po znajomym salonie.

– W pewnym sensie tak, ale... mam dość, wiesz? Nie lubię tego życia.

– Och... Możesz opowiedzieć, co leży Ci na sercu.

Yerim spuściła wzrok na swoje kolana i westchnęła głośno. Nie wiedziała, czy chciała wrzucić z siebie wszystkie emocje właśnie teraz. Tak naprawdę Juhyun była jej jedyną prawdziwą znajomą, bo z Taeyongiem nie wiedzieli o sobie prawie nic. Czasami miała ochotę zapytać go, co z jego rodziną, czy też ma czasami ochotę uciec, czy ktoś mu się podoba lub zwyczajnie się wygadać. Tyle że nie wiedziała, czy powinna.

– Opowiem Ci – odetchnęła – Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz. Proszę.

– Potrafię dotrzymać słowa, możesz opowiadać.

01:27 AM| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz