» 127 «

598 63 70
                                    


- Wszystko w porządku kochanie?

- Tak mamo, jest okej - mruknął - Przed chwilą była u mnie pielęgniarka.

Kobieta przytaknęła i uśmiechnęła się delikatnie. Usiadła na krzesełku obok łóżka i odgarnęła włosy z czoła Jaehyuna. Chłopak leżał na plecach, wpatrując się w sufit, a w sali panowała cisza.

- Jak się czujesz? - zapytała.

- Już lepiej, chociaż trochę boli mnie głowa - odparł i syknął po chwili, czując otępiający ból przechodzący przez potylicę.

- Miałeś szycie, to logiczne, że jeszcze będzie boleć - westchnęła - Tak się cieszę, że nic więcej Ci nie jest. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła.

- Czemu miałabyś wybaczać sobie? To niczyja wina, a szczególnie nie twoja.

- Niczyja? Biłeś się z obcym facetem, do tego w takim miejscu - złapała się za głowę - Kto to w ogóle był?

- Nie wiem - skłamał - Nie znam tam nikogo oprócz Taeyonga i jego rodziny.

Jaehyun nie chciał mówić mamie, że tym facetem, z którym się pobił był brat Taeyonga. Wtedy wściekłaby się jeszcze bardziej, a on bardzo chciał tego uniknąć. Wręcz zmusił ją, żeby nie zgłaszała niczego na policję. Miała uproszczoną drogę, bo w końcu jego tata był funkcjonariuszem, ale oboje rodzice obiecali, że zostawią tę sprawę. Jaehyun powiedział, że chce już zapomnieć i zostawić to za sobą.

- Był u ciebie Jaemin? - rzuciła.

- Tak, wczoraj - przytaknął w miarę możliwości - Powiedział mi, co mówiłaś Taeyongowi.

- Naprawdę?

- Wiem, że tutaj był, jeszcze go słyszałem - westchnął - Dlaczego to zrobiłaś?

- Co takiego?

- Dlaczego powiedziałaś mu te wszystkie okropne rzeczy mamo? - spojrzał na nią - Kazałaś mu wyjść i zerwać ze mną kontakt.

- Jae, przez niego tutaj jesteś.

- Jak to przez niego? Z nim się biłem? Nie mamo - odetchnął, zaciskając pięści na szpitalnej pościeli - On i znajomy jego siostry odciągnęli... tego gościa. Dzięki nim jest ze mną dobrze. Kto wie, co stałoby się, gdyby nie przyszli?

- Synu-

- Oberwałbym mocniej i cały czas krwawił - kontynuował - Aż w końcu bym padł i umarł.

- Nie mów tak!

Kobieta poczuła, jak łzy zbierają się jej w kącikach oczu. Nie potrafiła i nie chciała wyobrazić sobie, że jej jedyne dziecko umiera. Musiałby się pożegnać z nim na zawsze, co brzmiało jak wyrocznia. Miała wrażenie, że wtedy jej serce eksplodowałoby, a życie straciło jakikolwiek sens.

- Dlaczego płaczesz mamo? - zapytał pusto - Mówię prawdę. Taeyong mi pomógł, a ty powiedziałaś mu, że to jego wina.

- Gdybyś tam nie poszedł...

- Pójście na Tent było tylko i wyłącznie moją decyzją. Mamo, ty... nawet nie wiesz, ile on przeszedł. Nie wiesz, co mu się przytrafiło, jak cierpiał, a teraz jeszcze wmówiłaś mu, że to jego wina - wydusił.

Jaehyun czuł się źle. Tak jak ból fizyczny potrafił znieść, ten psychiczny nie dawał mu spokoju. Cały czas myślał o Taeyongu, który nie przyjdzie go odwiedzić przez jego matkę. Zastanawiał się, jak się czuje, co robi i czy doszedł do porozumienia ze starszym bratem.

- Co przeszedł? - zapytała - Co takiego?

- To... skomplikowane.

- W takim razie opowiedz mi Jae. Pomóż mi go zrozumieć - spojrzała na niego wymownie.

01:27 AM| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz