» 32 «

724 62 46
                                    


– Jestem! – chłopak krzyknął, zaraz po zamknięciu za sobą drzwi.

– Kuchnia! – odkrzyknęła dziewczyna.

Taeyong leniwym krokiem wszedł do pomieszczenia i zobaczył, jak jego siostra uparcie próbuje sięgnąć coś z najwyżej półki. Chłopak zaśmiał się cicho i objął jej nogi, podnosząc w granicach swoich możliwości. Gdy chwyciła, to co chciała, odstawił ją na podłogę i się uśmiechnął.

– Lee Taeyong, zawsze do usług – odsalutował.

– Będę o tym pamiętać – przytaknęła – Zrobiłam obiad, obudź Yonghwana.

– Jest w domu? – zmarszczył brwi.

– Dongyoung przyprowadził go, jak wychodziłam rano do pracy – westchnęła.

– Co? Wrócił o szóstej?

– Mhm, w typowym stanie.

Taeyong odetchnął i ruszył do pokoju, który robił za sypialnie jego starszego - aż o dziesięć lat - brata. Tak naprawdę bywał tam bardzo rzadko, bo ogólnie nie często przebywał w domu.

Yonghwan był osobą, która swoim charakterem i zachowaniem oddawała ducha Tentu. Był głośny, wulgarny i lubił kłótnie czy bijatyki. Do tego dochodziło jego uzależnienie, które ciągnęło się od lat. Dongyoung natomiast był jego znajomym, który mieszał w bloku obok i zazwyczaj ratował mu tyłek.

– Hwan hyung, pobudka!

Taeyong zapukał głośno w drzwi, od razu wchodząc do pokoju. Odsłonił rolety i uchylił jedno z okien, czując smród papierosów, które starszy wypalał nałogowo. Westchnął głośno, gdy ciało leżące na łóżku nawet nie drgnęło. Podszedł do niego i mocno potrząsnął, uważając przypadkiem, żeby nie został uderzony przez sen. Jego brat miał naprawdę dziwne nawyki.

– Czego chcesz – usłyszał burknięcie, na co uśmiechnął się usatysfakcjonowany.

– Noona zrobiła obiad. Jeśli nie chcesz jeść zimnego, to zejdź na dół. Inaczej twoja porcja trafi do bezdomnych piesków.

Taeyong opuścił pokój, nie chcąc nawet zaczynać kłótni ze swoim hyungiem.

Zaraz po posiłku chłopak zarzucił na siebie bluzę i chwycił za telefon, gotowy do wyjścia.

– Gdzie idziesz?

Spojrzał na siostrę, która wpatrywała się w niego z rękoma założonymi na piersi. Wyglądała w tym momencie tak samo, jak ich matka.

– Idę odwiedzić mamę.

– Znowu? – westchnęła.

– Wrócę, zanim się ściemni, obiecuję – uśmiechnął się, po czym od razu opuścił mieszkanie.

Moment, kiedy Taeyong wychodził na wielkie podwórze Tentu, był jego najmniej lubianym. Zawsze było tam pełno ludzi i każdy go obserwował, co dodatkowo go stresowało. Zarzucił na głowę kaptur, ale zatrzymał do znajomy głos.

– Hej Yong!

Chłopak obrócił się i odetchnął cicho, widząc Dongyounga. Tak naprawdę, nie musiał obawiać się, widząc jakiegokolwiek znajomego jego brata. Wtedy wiedział, że nic mu się nie stanie.

– Cześć hyung.

– Gdzie ruszasz? Siostra wypuściła cię z domu? – zaśmiał się.

– Idę do mamy.

– Ach, rozumiem. Mogę iść z tobą?

Po chwili namysłu Lee przytaknął i ruszył przodem, patrząc co jakiś czas czy starszy idzie za nim.

01:27 AM| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz