» 43 «

640 60 52
                                    


Dzień dwunastego maja był w pewien sposób ważnym dniem dla Taeyonga i jego rodzeństwa. Mimo wszystko nie był dniem świętowania jakiejś okazji, a wręcz przeciwnie.

Minął kolejny rok od śmierci ich mamy.

Rocznica zawsze wywierała na Taeyongu jakiegoś rodzaju presję. Gdy przychodził na cmentarz w zwykłe dni, zapalał znicz i przez chwilę rozmawiał z mamą. Jednak w rocznicę nigdy nie mógł powstrzymać się od łez, a w pamięci scena sprzed pięciu lat odtwarzała się jak film. W okolicach rocznicy nawet mu się śniła, przez co czasami bał kłaść się do łóżka. Wtedy wolałby w ogóle nie zasypiać.

– Yong, wychodzimy.

Chłopak przytaknął na słowa siostry i ruszył do niewielkiego przedsionka, aby włożyć buty. Na rocznice zawsze kupowali swojej mamie kwiaty, ponieważ bardzo je kochała. Zawsze mieli ich bardzo dużo w domu, a kiedy nadchodziły cieplejsze dni, doniczki pojawiały się też na balkonie. Wszystko było kolorowe, ale teraz już nie jest.

Kiedy wyszli przed blok – Yonghwan z dużym bukietem, a Soora i Taeyong razem za nim, wszystko przycichło. Może tylko im dzisiejszy dzień wydawał się głuchy, ale faktem było to, że każdy obecny na podwórku zatrzymał się w tym, co robił, obserwując rodzeństwo.

Droga na cmentarz nie była długa, ale bardzo przytłaczająca. Przez nerwową ciszę wszystko wydawało się dłużyć w nieskończoność. Po przejściu przez furtkę i odpowiednich alejek stanęli przed ciemnym nagrobkiem.

– Cześć mamo – odezwała się dziewczyna.

Taeyong już poczuł się źle. Miał wrażenie, jakby jakieś stworzenie skakało po jego wnętrzach i przyprawiało o mdłości. A może to tylko wracające wspomnienia. Chłopak spojrzał, jak jego starszy brat kładzie w odpowiednim miejscu bukiet kwiatów i odwraca się od nich. Widząc to, pociągnął Soorę na bok, dając mu chwilę samemu.

Yonghwanowi można było zarzucić wiele. Może nie był najwierniejszym kumplem, najtroskliwszym bratem czy wzorem dla nich. Na pewno nim nie był. Jednak był największym synalkiem mamy, jakiego było dane widzieć Taeyongowi.

Dla najstarszego z rodzeństwa mama była najważniejszą osobą na świecie. Zawsze był przy niej, a jako dziecko nie odstępował jej na krok. Kiedy ich rodzice się rozwiedli, wiedział, że teraz to on musi zająć się domem. To jednak nie do końca mu wyszło. Od osiemnastego roku życia brał od swoich znajomych różnego rodzaju tabletki czy proszki, które dawały mu rozluźnienie i chwilę euforii. Chociaż jego mama prosiła, aby przestał, a on obiecywał, że to zrobi, nie udało się.

Mimo tego Yonghwan zawsze starał się dla mamy. Kiedy brała nadgodziny i zostawała na noc u swojej znajomej z pracy, on potrafił spędzać dnie i noce ze swoimi kumplami w ich mieszkaniu. Nie zwracał uwagi na piętnastoletnią siostrę i dziesięcioletniego wtedy brata. Jednak gdy tylko dostawał telefon, że jego mama jest w drodze do domu, wszystko musiało być wysprzątane i ułożone.

Dla mamy.

Jej śmierć przeżył naprawdę mocno i nie wracał do domu przez tydzień. Soora odchodziła od zmysłów, a on pojawił się w domu jednego dnia, jak gdyby nigdy nic.

Taeyong z trudem patrzył jak jego hyung, który nigdy nie płacze, rozkleja się nad grobem ich matki. Był to już piąty raz, a on nie przywykł.

– Możecie podejść – usłyszał.

Wrócili bliżej nagrobka i oboje zauważyli, jak najstarszy zawzięcie przeciera oczy, jakby udawał, że wcale nie płakał.

– Woah mamo, trochę mnie tu nie było – odezwała się Soora – W pracy dawali nam niezły wycisk. Myślę, że byłabyś dumna, patrząc, jak pracuje. Zawsze mówiłaś, że ciężka praca jest ważna.

01:27 AM| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz