» 106 «

551 55 27
                                    


Taeyong chyba jeszcze nigdy się tak nie stresował. Nawet spotkanie z Jaehyunem, na którym miał wyznać mu całą prawdę, nie przyprawiało go o takie emocje. Teraz czuł, jakby nieznane uczucie miało rozerwać jego wnętrzności.

Miał poznać swoją siostrę.

Nie mógł uwierzyć, że na tej planecie jest ktoś inny niż Soora, kogo kiedykolwiek określi mianem siostry. Gdy tylko o niej usłyszał jego nienawiść do ojca wzrosła. Bezczelnie zdradzał jego matkę, która nosiła go pod sercem. Zdradzał ją, kiedy miał trzy, pięć i dziesięć lat. Prowadził inne życie z drugą kobietą i dzieckiem, których określał swoją rodziną. A o nich nagle zapomniał.

Nie był jednak zły na dziewczynę, którą miał poznać. Zupełnie jej nie znał, nie widział, czego mógł się spodziewać. Nie mógł jednak nienawidzić jej przez paskudne zagrania jego ojca. Gdzieś z tyłu głowy miał do niej lekką niechęć, w końcu była córką kobiety, z którą ich ojciec zdradzał jego matkę. Jego najukochańszą mamę.

– Tae, jesteś gotowy? – usłyszał – Chodźmy.

Zauważył, że Soora ubrała się bardzo ładnie, zapewne chcąc pokazać ojcu, że daje sobie radę. Wiedział, że często miała ochotę wszystko rzucić, ale zawsze walczyła dalej.

– A Yonghwan hyung? – zapytał, kiedy opuścili mieszkanie.

– Powiedziałam mu o spotkaniu. Myślę, że podejrzewasz, jak zareagował...

Chłopak przytaknął, a przed jego oczami pojawiła się twarz brata. Wyobrażał sobie, jaką miał minę, jakie obrzydzenie rodziło się na jego twarzy na samo wspomnienie o ojcu. Uważał, że to nawet lepiej, że starszy z nimi nie idzie. W innym wypadku spotkanie nie skończyłoby się dobrze.

– Jak myślisz... jak wygląda? – rzucił cicho.

– Nie wiem, może... jest podobna do taty? – mruknęła.

– Tak jak ty. Jeśli jest, od razu będzie widać, że jesteście siostrami.

W ich rodzeństwie złożyło się tak, że Soora była małą kopią ich ojca, oczywiście tylko z wyglądu. Natomiast obaj chłopcy byli podobni do mamy.

– Ciekawe, jaka jest – rzuciła – Jak zareaguje na nasz widok.

– Miejmy nadzieję, że obejdzie się bez krzyków – wymamrotał, a dziewczyna cicho zachichotała.

Stanęli na przystanku autobusowym, widząc, że do ich kursu zostało kilka minut. Taeyong obejmował ciasno ramię siostry, będąc jak najbliżej niej. Mogło wydawać się to dziwne, prawie dorosły mężczyzna trzymał się siostry jak mała koala swojej matki, ale tak czuł się dobrze. Miał wrażenie, że w taki sposób wspierali się bez słów i byli bezpieczni. Przechodzące osoby spoglądały na nich i się uśmiechały. 

– To przez te sweterki? – wymamrotała.

Lee zaśmiał się cicho i wzruszył ramieniem. Mieli na sobie takie same swetry w kolorowe paski, zakupione kilka ładnych miesięcy wcześniej. Wyglądali w nich jak kilkuletnie rodzeństwo, ubrane tak samo na kolejny dzień w przedszkolu.

Kiedy po kilkunastu minutach wysiedli w odpowiednim miejscu, Taeyong myślał, że oczy wypadną mu z orbit. Ta dzielnica była jedną z najbogatszych w mieście, a gdy znaleźli się pod podanym adresem, spojrzeli na siebie zaskoczeni.

– To jest pałac, a nie dom – wymamrotała Soora.

Chłopak przytaknął tylko, nie mogąc oderwać wzroku od dużego budynku, otoczonego ładnym ogrodem. Nacisnął na dzwonek przy bramie, a po chwili zza drzwi wyszedł ich ojciec.

01:27 AM| jaeyongOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz