Prolog

502 36 4
                                    

Siedziałem bezradnie na ławce znajdującej się na lotnisku w pobliżu naszego sterowca.
-Najpewniej tu się rozchodzą nasze ścieżki Kurapika.- Usłyszałem cichy głos Melodii. Odchyliłem głowę do tyłu przymykając oczy.

-Tak.- Odparłem krótko lecz z sensem. Nienawidzę pożegnań o czym przyjaciółka zapewne już wie, jednak ona nie postanowiła dawać za wygraną i nadal stała tuż przede mną.

-Co teraz zrobisz?- Zapytała w sumie dosyć sensownie. Za dobrze mnie zna więc wie że pewien rozdział mojego życia się zamknął. Zacisnąłem palce na rączce sporej walizki w której znajduje się to co należało mi się odkąd tylko pamiętam. Oczy moich pobratyńców.

-Co ja zrobię?- Zapytałem z nutą zastanowienia w głosie. Nie wiedziałem co zrobić, ale też nie myślałem nawet by się radzić przyjaciółki. Zdaje mi się nawet że sobie sam zadałem to pytanie. Melodia zaśmiała się cicho co mnie wybiło trochę z dołującej melancholii. Otworzyłem oczy i spojrzałem na niską dziewczynę.

-Zadzwoń do nich. Do swoich przyjaciół.- Zaleciła, a ja lekko się uśmiechnąłem na jej słowa. Melodia zawsze wiedziała czego mi trzeba, może nawet nie dzięki jej mocy, ale też dlatego że w ostatnich latach stała się moją prawdziwą przyjaciółką i mnie dobrze znała.

-Tak.- Mruknąłem trochę niewyraźnie i palcami poprawiłem włosy które rozwiały się przez odpalenie pobliskiego środku transportu powietrznego.

-Może się jeszcze zobaczymy Kurapika.- Powiedziała na pożegnanie machając mi gdy już kierowała się w stronę sterowca na dalszą posługę u Nostrade.

Siedziałem jeszcze kilka minut w samotności aż w końcu podniosłem się sięgając po telefon. Nie ma co przeciągać ani odwlekać tej rozmowy! Prędzej czy później musiałem się usłyszeć przez telefon z Gonem.

Wybrałem numer kierując się już w stronę wyjścia by złapać taxi i polecić kierowcy gdzie jechać. Ha, jechać... ale gdzie? Musiałem czekać aż Gon odbierze.

-Haloo... Oi! Kurapika!- Nic się nie zmienił, jego radosny ton głosu mimo że brzmiał mężniej to ani nawet trochę mu nie brakowało niezmiennej i wyraźnej pogody ducha.

-Cześć Gon.- Przywitałem się i słuchałem przez kilka sekund jak Killua próbuje się też dostać do telefonu wołając by dał na głośnomówiący. Z nim też się przywitałem bardzo wesoło przez zarażającego dobrym humorem Gona.

-Odzyskałeś oczy swojej rodziny?- Zapytał Gon ciekawsko. Mogłem się spodziewać że o to zapyta, bardzo mi w końcu kibicował.
-Tak. Wszystkie.- Powiedziałem zadowolony nie okazując nawet smutku którego teraz nawet nie czułem.
-O jak dobrze! Jesteś teraz wolny nie?!- Zapytał rozradowany.
-Hej Gon, nie zapominaj że pająki nadal po świecie chodzą.- Warknął Killua upominając przyjaciela.

-Nie mają nadal swojego szefa, a mnie nie mogą zabić. Boją się konsekwencji. Głównie przez to że Nen po śmierci staje się silniejszy w dodatku ten który jest pielęgnowany głęboką urazą.- Wyjaśniłem a Gon wciągnął powietrze jakby go nagle olśniło choć zapewne tak było.
-Rozumiem!- Przyznał. -To co teraz zamierzasz zrobić?- Zapytał. Cóż Melodia nie dała mi za dużo podpowiedzi co mam zrobić po tym jak zadzwonię, ale ja sam już wiedziałem.
-Mógłbym się do was przyłączyć?- Zapytałem z nadzieją. Byłem pewien że nie odmówią.

-Wy klu czo ne.- Killua powiedział wyraźnie rozdzielając swoją odpowiedź na sylaby. To mnie totalnie zszokowało że nawet nie zdołałem wydusić z siebie pytania "dlaczego?".
-Ah widzisz Kurapika. Mamy misję zarezerwowaną wyłącznie dla naszej dwójki, która polega n...- Nie dane było dokończyć Gonowi bo Killua najwyraźniej zasłonił mu usta dłonią.
-EJ to tajne matołku!- Zawołał i westchnął. -Staramy się namierzyć typa o tajemniczej mocy działania nen który uprzykrza ludziom życie. Jest strasznie nieuchwytny.- Killua jednak i tak się wygadał widząc że ukrywanie czegokolwiek nie ma sensu.

-A, rozumiem.- Powiedziałem starając się ukryć zawód w głosie.
-Ale jeszcze możesz zadzwonić do Leoria!- Zaproponował Gon.
-No w przypadku Kurapiki to jest nawet wskazane.- Zaśmiał się Killua i mógłbym przysiądz że wiem jaki chytry uśmiech ma na twarzy nawet jeśli go nie widzę w tym momencie.

-To nie jest zabawne!- Zawołałem zirytowany.
-No naprawdę to nie jest zabawne.- Powiedział Gon już poważniej. -Ilekroć do niego dzwoniłem to brzmiał jak nie on.- Dodał smutno.
-Jak to?- Zapytałem nie wiedząc o co chodzi zielonowłosemu.
-Pf, sam się przekonaj. Musimy kończyć.- Killua pospiesznie wyskoczył z taką odpowiedzią i się rozłączył. Niewiele mi dała ta rada, ale naprawdę się zmartwiłem.

Number one (Leopika- hunter x hunter)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz