*Leorio*
Rzuciłem nóż w stronę Chrollo lecz on uskoczył w bok. Cholera- miałem jeden rzut, musiałem jednak działać dalej. Skierowałem portalem lecący jeszcze nóż znów w jego kierunku.
-Nie uchronisz się przed mocą emitera, poddaj się i umieraj!- Podniosłem głos jednak Chrollo uskakiwał jeszcze kilka razy aż w końcu...Padł w moje ramiona i się osunął gdy już oberwał ostrzem wzmocnionym nenem.
-Lekarz który zabija...- Zaśmiał się a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Czułem jak jego siły witalne ulatują lecz nen rośnie w siłę by po chwili ulecieć tak samo jak z innych umierających osób którym miałem okazję towarzyszyć.
-Morderca... to pozostanie na tobie do końca.- Powiedział takie ostatnie słowa, a gdy miał upaść ja go chwyciłem i spokojnie położyłem na ziemi klęcząc obok niego.-Co ja zrobiłem...- Teraz do mnie dotarło. Zabiłem człowieka, z premedytacją. Nie przypadkowo jak to miało miejsce z Olim.
-GIŃ!- Usłyszałem szczęk przeładowywania pistoletów jednak gdy spojrzałem za siebie ujrzałem wielkie dłonie "Frankensteina" którego imienia nigdy nie zapamiętam. Miał z końców palców znów wystrzelić salwę jednak Hisoka wykonał zamach i jednym ciosem kartą Jokera odciął mu kilka palców na co tamten się cofnął z wrzaskiem.
-Cz...- Poczułem jak blokuje mi się szczęka ze strachu jednak zacisnąłem oczy i pokręciłem głową by się ogarnąć po tym morderstwie. -Czemu mi pomagasz?- Zapytałem Hisoki. Usłyszałem na początku w odpowiedzi jego śmiech.
-Muszę wygrać pojedynek z Kurapiką. Wtedy nie dość że zabawię się z trupą to jeszcze z nim i tobą. A jak widać nie ma tu użytkownika łańcucha więc wygraną mam w kieszeni.- Wyjaśnił a ja się podniosłem.
-Nie mogę do tego dopuścić. Przejmuję to wyzwanie.- Obwieściłem zdecydowanie a on uśmiechnął się szerzej.
-Bawimy się teraz w zabójców pająków hmm.- Mruknął a ja rozejrzałem się. Trupa zamiast zostać i walczyć ruszyła biegiem w stronę wyjścia z hangaru a ja zostałem w miejscu sam.
-Zajmij się Feitanem~- Hisoka mi pomachał i wybiegł z hangaru za nimi.
-Który to Feitan?- Zastanowiłem się ale przed moimi oczami znajdował się już tylko jeden niski człowiek którego kojarzę z widzenia. W jednym momencie odział się w zbroję wykonaną z nenu a wokół zaczęło robić się piekielnie gorąco.
-Spłoniesz za to co zrobiłeś szefowi.- Stwierdził a ja musiałem coś wymyślić. Ale przynajmniej już wiem czemu wszyscy uciekali.Jego zbroja musi mieć ograniczenia, wystarczy że zasłonię się portalem którego drugi koniec dam tuż obok niego. Wtedy podwójne działanie gorąca z utworzonego "słońca" stopi jego zbroję a mi dodatkowo nic nie będzie.
Przymknąłem oczy zasłaniając się rękami. Zrobił się jeszcze większy skwar i było bardzo jasno. Już miałem zrobić całą ścianę portalu przede mną kiedy usłyszałem wołanie.
-LEORIO!- Zerknąłem w tamtą stronę i jak w jakimś filmie miałem wrażenie że czas płynie wolniej. Kurapika mnie odnalazł, nie wiem jakim sposobem ale trafił tu by mnie ratować.
Jednak takim sposobem jest teraz sam zagrożony. Nie mam wystarczająco dużo aury by osłonić naszą dwójkę. Musiałem wybierać. Albo on albo ja.
*Kurapika*
Osłoniłem się ramionami przed rażącym słońcem jednak czułem że długo nie wytrzymam. Starałem się dotrzeć do Leorio, który stał dosyć daleko. Wiedziałem że nie dam rady jednak nie chciałem od tak odpuścić.Leorio wtedy wystawił rękę w moją stronę a jego wystraszony wyraz twarzy było ostatnim co widziałem przed eksplozją jaka nastąpiła.
Widok zasłoniło mi czarne wnętrze portalu lecz siła uderzenia była taka że nawet za tą ścianą poczułem ciepły powiew powietrza. Po eksplozji nie wiedziałem zupełnie co się stało.
Portal zniknął, nie czułem też żadnej obecności nen, a gdy moje oczy przyzwyczaiły się do znów panującej ciemności skierowałem się w miejsce gdzie wcześniej widziałem Leorio.
-Kochanie!- Zawołałem i kucnąłem przy nim.-Kurapika...- Usłyszałem jak cicho powiedział, a ja odetchnąłem jak zobaczyłem że żyje, jednak w katastrofalnym stanie.
-Feitan się spalił... ale... upuścił całe te słońce...- Próbował tłumaczyć jednak go uciszałem żeby się nie męczył.
-Gdyby nie to, to cały bym się spalił.- Dodał a ja wtedy zauważyłem w ciemności jak bardzo ma spaloną twarz od strony gdzie było słońce.
Nie ma szans by to przeżył.
Na takie myśli w głowie od razu pojawiły mi się łzy w oczach.
-Leorio... nie poddawaj się.- Prosiłem cicho głaszcząc go po nie spalonym policzku.
-Trafię do Pietro... w końcu.- Uśmiechnął się lekko ale ja nie mogłem na to pozwolić.
-Trzymaj się. Zabieram cię do Gona i Alluki.- Zdecydowanie powiedziałem i podniosłem się trzymając go. On syknął kilka razy z bólu powstrzymując się od krzyku.
-Nie krępuj się. Możesz krzyczeć.- Odparłem i sięgnąłem po telefon. Killua będzie musiał nas zabrać na czas.
CZYTASZ
Number one (Leopika- hunter x hunter)
FanfictionPo czterech latach Kurapice udaje się odzyskać wszyskie egzemplarze oczu wymordowanego klanu Kurta, a zemsta na pająkach nie stoi już u niego na pierwszym miejscu. Postanawia więc skontaktować się ze swoimi przyjaciółmi i z nimi wieść dalsze beztros...