Gdy skończyłem opowiadać w końcu spojrzałem na Kurapikę. Gdy mówiłem o trupie bałem się mu patrzeć w oczy jednak teraz jak zobaczyłem jego smutną minę i łzy spływające po policzkach aż przebiegł mnie nieprzyjemny dreszcz.
-Słońce nie płacz. Przecież żyję i tu jestem. Poza tym nadal mam nen. I ciebie nigdy nie zabiję. Wszystko jest w porządku tak?- Pogłaskałem go po plecach żeby się uspokoił a on oparł się o mnie i wtulił.
-Nie chciałem już z nimi walczyć... a-ale nie wybaczę im tego że nazwali cię złym lekarzem. I że tak cię skrzywdzili.- Wyszlochał a ja go objąłem rękami.
-Spokojnie nic się nie stało. Już nie boli... aaa to że nazwali mnie złym lekarzem to nic.- Powiedziałem żeby przypadkiem nie wpadł na głupi pomysł którym jest zemsta.-Przecież ty jesteś taki wrażliwy. Pewnie musiało cię to boleć.- Stwierdził na co moja mina ze zmartwienia i przejęcia zmieniła się w grymas irytacji.
-Nie jestem wrażliwy.- Mruknąłem.
-Tak? A mam zawołać Gona i zapytać kto najbardziej ryczał jak się obudził ze śpiączki?- Podniósł głowę by na mnie spojrzeć.-Nah, ja po prostu nie jestem z kamienia.- Podrapałem się po karku zmieszany.
-Dobra panie "nie z kamienia". Masz iść do pracy bo się spóźnisz.- Powiedział puszczając mnie z uścisku.Ja spojrzałem na zegarek.
-No masz już jestem spóźniony!- Podniosłem głos i narzuciłem na siebie koszulę której nawet nie zapiąłem by się nie spóźnić na następny autobus.-Zaczekaj!- Zawołał za mną Kurapika gdy już miałem wychodzić z pokoju.
Zatrzymałem się i odwróciłem w jego stronę.
-Schyl się trochę.- Polecił a gdy tak zrobiłem dał mi buziaka w policzek. Uśmiechnąłem się na ten gest który miał jakby powiedzieć "między nami już wszystko w porządku".Jednak w tym momencie poczułem coś ciężkiego i zimnego oplatającego się wokół mojego serca. Spojrzałem na Kurapikę któremu oczy mieniły się na czerwono. Przyłożył dłoń do mojej klatki piersiowej i chwilę stał zamyślony.
-Nakładam na ciebie warunek. Jeśli go nie dotrzymasz to zginiesz.- Tkwiłem w miejscu jak słup soli nie wiedząc dlaczego tak postanowił zrobić.
-Jeśli zabijesz kogoś umyślnie to sam zginiesz.- Powiedział i to przemyślanie wiedząc że w moim zawodzie mogę niespecjalnie kogoś zabić... ale po tym jak nałożył mi ten warunek to się uśmiechnął do mnie.
-Dzięki temu nie będziesz musiał zabijać ludzi nawet jak Trupa będzie ci kazać.- Odwzajemniłem uśmiech w jego stronę.-No już biegnij bo się spóźnisz! I zapnij się po drodze!- Zaczął mnie poganiać a ja się posłuchałem i już po chwili nie było mnie w mieszkaniu.
Na szczęście zdążyłem na drugi autobus i jeszcze zdołałem się zapiąć w biegu. I to nawet prosto. Chociaż ludzie patrzyli się na mnie jak na palanta. Stałem trzymając się uchwytu i tupałem nogą nerwowo. Lucy ukręci mi głowę jak mnie zobaczy.
Wtedy też poczułem wibracje mojej komórki w kieszeni. No masz o wilku mowa. Przyszykowałem w głowie na szybko wymówkę sięgając wolną ręką po urządzenie które natychmiast odebrałem.
-Szef wzywa nas wszystkich. W tym momencie.- Usłyszałem męski głos po drugiej stronie telefonu. Już wiedziałem że to ktoś z trupy ale szczerze nie ogarniałem kto jest kim. Okropieństwo.
-Z kim rozmawiam?- Zapytałem cicho.
-Phinks. Baranie.- Odpowiedział głos a ja kiwnąłem głową. Nadal niewiele mi to mówiło.
-Wiesz co? Chciałbym ale nie mogę.- Powiedziałem i usłyszałem warknięcie zirytowania po drugiej stronie telefonu.-Jeśli sam nie przyjdziesz to my po ciebie przyjdziemy. Popamiętasz moje słowa.- Powiedział groźnie i się rozłączył.
Moja mina była teraz prawdopodobnie najbardziej marna ze wszystkich moich min jakie zrobiłem a w życiu było ich dużo.
Czyżby właśnie w mojej starej codziennej rutynie pojawiła się trupa fantomu która jest w stanie mnie zamordować za niesubordynację?
Spojrzałem w stronę przedniej szyby i o mało zawału nie dostałem jak jeden z trupy ten przerośnięty Frankenstein stanął przed autobusem.
Kierowca zahamował gwałtownie przez co ja się wywaliłem na podłogę nie mając za przyjemnego lądowania.
Z akcji w York nowie pamiętałem jaką ma umiejętność więc spojrzałem na przód autobusu wytwarzając portal na rozległość całego kokpitu który miał uratować wszystkich pasażerów przed wymierzoną salwą strzałów którą wysłałem w górę gdzie nikomu nie zagrażały.
-EWAKUOWAĆ SIĘ!- Zawołałem pokazując na boczne drzwi po tym gdy się podniosłem. Obserwowałem ludzi którzy wybiegają z pojazdu.
Odetchnąłem z ulgą na to że nikomu nic się nie stało, lecz w tym momencie boczną ścianę autobusu po stronie gdzie stałem nagle coś jakby wessało. Jakże się zdziwiłem jak zobaczyłem okularnicę z odkurzaczem.
Matko czy ten dzień nie mógł być gorszy?!
Zanim odkurzacz będący dziwną mocą nen mnie chwycił swoimi "szczękami" wybiegłem przez drzwi jak reszta osób.
Wtedy też zadzwonił kolejny telefon. Biegłem co tchu przeciskając się przez ludzi, ale czas na odebranie oczywiście miałem! Tym razem na szczęście była to Lucy.
-LUCY DO CHOLERY JASNEJ NIE ZAWRACAJ MI TERAZ GŁOWY JA O ŻYCIE WALCZĘ!- Wydarłem się.
-JEŚLI CHCESZ ŻYĆ TO WRACAJ DO PRACY! WAKACJE DLA CIEBIE SIĘ SKOŃCZYŁY I TO KILKA DNI TEMU!- Tak samo się wydarła aż odsunąłem telefon od ucha.
-PAJĄKI MNIE GONIĄ KOBIETO, MYŚLISZ ŻE MNIE TERAZ OBCHODZI WŚCIEKŁA PIELĘGNIARKA?!- Zapytałem wściekle.
-LEORIO ZMIEŃ DILER...- Nie zdążyła dokończyć bo się rozłączyłem i schowałem telefon do kieszeni.
Co ja mam teraz robić?!
CZYTASZ
Number one (Leopika- hunter x hunter)
FanfictionPo czterech latach Kurapice udaje się odzyskać wszyskie egzemplarze oczu wymordowanego klanu Kurta, a zemsta na pająkach nie stoi już u niego na pierwszym miejscu. Postanawia więc skontaktować się ze swoimi przyjaciółmi i z nimi wieść dalsze beztros...