20

129 18 2
                                    

-Gra twojego serca jest wyjątkowo smutna dzisiaj.- Stwierdziła Senritsu na co ja stanąłem lekko na palcach by przyłożyć ucho do jego klatki piersiowej, chciałem samemu móc posłuchać.

-Może trochę... ale zapewniam was że nie jestem smutny.- Puściłem go i lekko się oddaliłem by na niego spojrzeć, uśmiechał się.
-Nie wydaje się. Pamiętaj że jestem świetną słuchaczką, więc jak potrzebujesz pomocy to możesz mi powiedzieć.- Senritsu posłała nam uśmiech.

-Myślałem że jesteś tutaj żeby pomóc Kurapice.- Zastanowił się, a ja uśmiechnąłem się do niego lekko.
-Tak pomaga mi. Zajmować się tobą głuptasie.- Złapałem go za dłonie i kciukiem pogładziłem wierzch dłoni.

-Naprawdę?- Zapytał schylając się. -Myślę że jednak sam radzę sobie wyśmienicie ze swoją pracą i obowiązkami.- Powiedział cicho.

-I tak słyszę.- Stwierdziła Senritsu, jednak przeszła obok nas by wyjść za drzwi.
-Idę się przejść. Macie chwilę prywatności.- Dodała pospiesznie.

Nadal trzymałem go za dłonie, ale gdy przyjaciółka opuściła pomieszczenie tak od razu ucałowałem ukochanego by pokazać jak tęskniłem. On odwzajemnił szczęśliwy uśmiechając się lekko przy tym.

Po dłuższej chwili spojrzeliśmy sobie w oczy.
-Co robiłeś cały dzień?- Zapytałem go. On cofnął dłonie z mojego uścisku i się wyprostował. Ze swojej kieszeni wyciągnął talię kart którą rozłożył w wachlarzu.

-Najmilszą częścią mojego wypadu z trupą była gra w karty z Hisoką. I chyba jedynie tyle mogę ci powiedzieć.- Uśmiechał się nadal i zaśmiał. Ja również się uśmiechnąłem i wyciągnąłem jedną kartę.

Trafiła mi się dwójka serca.
-O zobacz.- Pokazałem mu kartę. -Czy to nie przeznaczenie? Dwa serca jak moje i twoje.- Po moich słowach znów się pocałowaliśmy jednak krócej niż wcześniej.

-Zjesz coś?- Zapytałem go idąc do kuchni. On podążał za mną.
-Nie. Nie jestem głodny.- Stwierdził, jednak ja i tak wziąłem się za przygotowanie czegoś dla niego.
-Mogą być kanapki?- Zapytałem zerkając na niego. On westchnął głośno.

-Jesteś niemożliwy.- Usiadł przy stole i patrzył wciąż na mnie. Zdawało mi się że mój widok go uszczęśliwia jako jedna z niewielu rzeczy ostatnio. Odwróciłem się czując lekki rumieniec na myśl że naprawdę mu się podobam.

-Leorio, kiedy masz następne wolne?- Zapytałem skupiając się na tym by zrobić mu dobrą kolację.

-W niedzielę. O ile trupa mnie zostawi w spokoju.- Odparł a ja westchnąłem niezadowolony.

-Dopiero? To przecież za 4 dni.- Przygotowane kanapki położyłem przed nim a sam dosiadłem się do stołu.

-Dlaczego pytasz?- Wziął jedną kanapkę i w sumie zjadł całą na raz w błyskawicznym tempie co zwykle robił jak jest głodny- mimo że tak się zapierał że nie jest. Przynajmniej pod tym względem nic się nie zmienił.

-Chciałbym się umówić z tobą na randkę.- Powiedziałem zgodnie z prawdą. On wydał się zaskoczony, ale jednak pozytywnie.
-Ja powinienem cię zapraszać, ale cóż. Gdzie byś mnie zabrał?- Zastanowiłem się dłuższą chwilę patrząc jak je.

-Jak najdalej od pracy. Jak i jednej tak i drugiej. A oprócz tego to jest jeszcze wszystko do zaplanowania.- Zaśmiałem się a on kiwnął głową.
-Chyba masz rację co do tego że się ostatnio przepracowuję.- Podrapał się po karku. -Chyba jutro zapytam Lucy czy by się ze mną zmianami nie zamieniła, wtedy wybierzemy się gdzieś w piątek.-

-Świetny pomysł. Pójdę razem z tobą do pracy jutro i też ją ładnie poproszę, a oprócz tego zajmę się dzieciakami.- Leorio roześmiał się wesoło.
-Ostatnio tak mnie męczyli "gdzie jest Kurapika, gdzie jest Kurapika".- Przedrzeźniał dziecięcy głos więc też mimowolnie się zaśmiałem.

Jednak wtedy Leoriowi zszedł uśmiech z ust i wydał się zmartwiony.
-Zwłaszcza Oliver. Wiesz, ten dzieciak który po śmierci Mary zapytał czy będę przy nim jak...- Wiedziałem że roztrząsanie tematu nie jest za dobre więc kiwnąłem głową.
-Tak tak, wiem.- Pamiętam ten przybijający widok jakby to było wczoraj. Tak młody chłopiec myślący już o śmierci.

-Jest z nim gorzej.- Złapał się za głowę opierając łokcie o stół.
-Spokojnie. Nie martw się na zapas, lepiej chodź spać.- Wstałem od stołu i zbliżyłem się do niego. On również wstał i złapał mnie za dłoń.

Uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco on na ten widok uniósł lekko kąciki ust.

Zarówno jak i ja jak i Leorio mieliśmy kłopot ze snem. On po sytuacji z rana bał się trochę spojrzeć mi w oczy, jakby miały mi się świecić na czerwono, więc był odwrócony do mnie plecami.

Wpatrywałem się w jego odsłonięty tatuaż. Był wielki, wydawało się że ten kto go wykonał włożył w jego wykonanie wiele nienawiści by Leorio nie potrafił się go pozbyć.

Jednak ja mimo że z całego serca nienawidziłem pająków to ten jest jedynym na którego mogę patrzeć. Nie chciałbym nienawidzić Leoria za to, ani za nic innego.

Wyciągnąłem rękę niepewnie przed siebie i położyłem prosto na tym tatuażu.

Nie cofnąłem ręki z odrazą co jednak bym zrobił gdyby tatuaż należał do kogoś kto zamordował moją rodzinę. Pewnie bym cofnął dłoń jakby był to zwykły w świecie pajęczak. Jednak ten był inny, a przynajmniej chciałem tak myśleć.

Number one (Leopika- hunter x hunter)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz