26

117 18 1
                                    

-Ojej.- Usłyszałem Illumiego. Wyśmienicie, pewnie dał nożyczki i przegrałem...

Otworzyłem oczy i spojrzałem na sytuację. Illumi miał zaciśniętą pięść. Czyli że ja...
-Wygrałem?- Zapytałem zdziwiony.

-Nie wiedziałem że dasz papier. Myślałem że dasz nożyczki.- Westchnął i wzruszył ramionami. -Trudno. Przegrałem. Dotrzymam słowa. Ale teraz muszę już iść. Pa pa.- Pomachał mi jeszcze i ruszył w stronę wyjścia.

Tkwiłem w miejscu jak sparaliżowany. Wygrałem!

Opuściłem głowę i dłonią którą wskazałem papier wygrywając końcowo grę chwyciłem się za koszulę zaciskając na niej kurczowo palce. Czułem wyraźne bicie swojego serca z nadmiaru emocji.

Nie mogłem w to uwierzyć. Nareszcie kogoś uratowałem zamiast zawadzać, czy widzieć jak umiera. Byłem przeszczęśliwy w tym momencie.

-Ziemia do Leorio!- Usłyszałem głos Chrolla, więc spojrzałem się na niego. Zostaliśmy w dwójkę ponieważ wszyscy już poszli.

-Chcę z tobą porozmawiać o tym.- Do swojej skroni zbliżył dłoń wskazującą dwa palce, co miało przedstawiać pistolet. Hisoka mnie ostrzegał że Chrollo będzie chciał o tym porozmawiać...

-Słuchaj, nie zamierzałem tego zrobić!- Zmarszczyłem brwi nie chcąc w ogóle z nim o tym rozmawiać.

-Ale to zrobiłeś. Wiesz że Gdyby nie Hisoka to leżał byś już 2 metry pod ziemią?- Zapytał, a ja nie mogłem nawet temu zaprzeczyć. Zrobiło mi się ponownie przykro, a dopiero co tak się cieszyłem. Zacząłem się czuć bezradnie zupełnie jak w momencie gdy prawie się zabiłem.

Musiałem jednak wziąć głęboki oddech.
-Słuchaj mnie ty nadęty dupku. Najpierw mnie zmuszasz żebym dla ciebie harował robiąc to czego NIGDY nie chciałem robić jeszcze pod szantażem że wszyscy których znam zostaną zabici, a potem się kurwa dziwisz że dochodzi do takich sytuacji.- Wygroziłem mu pięścią po chwili ukazując mu szeroki uśmiech zadowolenia.

-JAK KTOŚ KTO NIE SZANUJE WŁASNEGO ŻYCIA MIAŁBY RATOWAĆ CUDZE ŻYCIE, HAA?!- Wydarłem się. -Kocham swoje życie, mam dla kogo żyć, mam kogo ratować, mam przy kim być. Wiele osób też mnie potrzebuje i na mnie liczy.- Jak powiedziałem to na głos to poczułem się o wiele lepiej. Bardziej pewnie siebie.

-Jakbym teraz umarł to bym nigdy nie zaznał spokoju. Nie darowałbym tego sobie. I mogę być dla wielu ludzi utrapieniem, wrzodem na dupie, ale nigdy w moim życiu nie poddam się. Więc miło by było jakbyś spierdalał.- Powiedziałem na koniec i ruszyłem w kierunku wyjścia. Chrollo jednak słowem się nie odezwał.

*Kurapika*
"Heeeej, mam już dwa pajączki na koncie. Może się pospieszysz bo jeszcze przegrasz nasz zakład? Pamiętaj że twój przyjaciel to również niezła sztuka do zabicia :p".

Cholerny Hisoka. Stawia mnie w takiej sytuacji? Leorio będzie wkurzony jeśli się dowie że jego poświęcenie się pójdzie na marne. W końcu dołączył do nich bym ja się trzymał z daleka.

Ale kto powiedział że tak jak on nie mogę się poświęcać? Hisoka chce zabić mojego ukochanego. Nie mogę na to zezwolić.

-Wróciłem kochanieeee!- Usłyszałem właśnie jego głos po tym jak otworzył drzwi. Schowałem szybko telefon i spojrzałem na niego z uśmiechem.

On się zbliżył po czym uścisnął mnie mocno unosząc mnie przy tym nad ziemię i roześmiał się wesoło. Byłem pozytywnie zaskoczony jego humorem i zaciekawiłem się co takiego mogło się wydarzyć.

-Udało mi się. Naprawdę mi się udało! Illumi już nigdy nie zagrozi Killui i Alluce!- Powiedział po chwili odstawiając mnie jednak na ziemię. Chwyciłem go za dłonie uśmiechając się.

-Jestem z ciebie taki dumny. Killua i Alluka będą tacy szczęśliwi!- On kiwnął głową uśmiechając się. Na Leoria w takim humorze mógłbym patrzeć codziennie.

-Chciałbym ich teraz wyściskać i powiedzieć prosto w twarz że mi się udało.- Puściłem jego dłonie by ruszyć do kuchni podać mu coś do jedzenia.

-Z pewnością będziesz jeszcze mieć okazję.- Stwierdziłem, ale nie miałem serca dodać że pewnie przyjadą bo nie wierzą że Leorio od tak ich uratował przed Illumim.

-Chodź zjeść. Senritsu świetnie gotuje więc ci zasmakuje.- Uśmiechnąłem się sam do siebie. Tak łatwo się od niego zarazić dobrym humorem.

*Leorio*
-Ból który przeżyjesz będzie srogi Leorio.- Pietro wypowiedział słowa przepowiedni. Tym razem jednak nie byliśmy już na zielonej polanie jednak u niego w pokoju jak leżał na łóżku mając twarz zasłoniętą chustą.

Drzwi były szczelnie zamknięte, nie do otworzenia. Nie potrafiłem się wyrwać z tego koszmaru. Spojrzałem więc na niego.
-O co ci chodzi Pietro... nie nacierpiałem się wystarczająco?- Zapytałem patrząc jak ciało choć już martwe jednak ze mną rozmawiało.

-Musisz zapłacić. Nie tylko ja umarłem przez ciebie. Zobacz.- Spiąłem się widząc jak ręką wskazuje okno tuż przy swoim łóżku. Musiałem podejść do jego ciała. Bałem się.

-Nie chcę.- Powiedziałem zdecydowanie.

-Musisz zobaczyć co zrobiłeś.- Powiedział poważnie, więc chwilę jeszcze stałem przy drzwiach, jednak następnie ruszyłem do okna.

Zobaczyłem przed domem znajome twarze. Chorzy pacjenci, którzy jednak poddali się w szpitalu, niekiedy nawet na moich oczach jak Mary. Oni wszyscy mieli wzrok skierowany na mnie.

-Słyszysz ten płacz ich bliskich?- Zapytał Pietro a ja się przysłuchałem. Naprawdę to słyszałem.
-To też twoja wina.- Powiedział.

Zerwałem się do siadu ciężko dysząc. Byłem przerażony po tym co zobaczyłem, choć jednak wiedziałem że to sen.

Spojrzałem na zegarek. Prawie piąta rano, ale już poniedziałek. Kolejny dzień pracy i kolejny koszmar. Mam nadzieję że dzisiaj jednak kogoś uratuję. Jednak zaczął się nowy tydzień.

Spojrzałem na Kurapikę który smacznie jeszcze spał obok mnie. Pojawi się w pajęczej gierce, tak?

Number one (Leopika- hunter x hunter)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz