"Zostaniesz do końca numerem pierwszym
Co znaczy że samotność jest ci pisanym"
Już wszystko staje się jasne. Jednak czy ja naprawdę zabiję Kurapikę? Nie wziąłem pod uwagę tego że "Ponieważ on żyje, jest nadzieja" może się nie odnosić do niego.-Skoro Kurapice zabijanie nas pokolei sprawia taką radość to my znajdziemy sobie inną rozrywkę.- Tak, właśnie Chrollo ujął rozkaz zabicia Kurapiki z moich rąk uśmiechając się przy tym lekko i niewinnie.
-Mam wam przypomnieć że to wy zaczęliście zabijając klan Kurta?!- Podniosłem głos mierząc palcem po nich wszystkich.
-Ty się nie odzywaj!- Nobunaga podniósł głos na mnie niezadowolony.
-Nie zabiję Kurapiki. Nigdy tego nie zrobię. Za żadne skarby.- Oznajmiłem zdecydowanie.
-Nawet za cudze życie?- Chrollo ręką wskazał młodego Kalluto który wystąpił do przodu posyłając mi przy tym wrogie spojrzenie. Wrócił do nas gdy tylko zaczęły się morderstwa wewnątrz trupy jako jeden z możliwych podejrzanych, jednak i tak wszyscy bardziej typowali mnie niż go.
-Podczas szpiegowania ich czwórki zdołałem poznać kilka innych osób ważnych numerowi jeden.- Wskazał na mnie palcem a ja aż zbladłem.
-Lucy. Jego współpracownica.- Dodał po chwili.
-Ona nikomu nic złego nie zrobiła! Macie ją zostawić!- Brzmiałem strasznie desperacko w tym momencie. Nie chciałem nikogo narazić na śmierć.
-Zabij więc Kurapikę.- Polecił Chrollo.
-Daję ci czas do końca tego miesiąca. Jednak jeśli dasz Lucy ostrzeżenie to dorwiemy ją wcześniej. Coś za coś, rozumiesz?- Nie mogłem się dłużej kłócić. Kiwnąłem głową.-No i tak ma być. Nie dostaniesz do poniedziałku żadnych telefonów, potem zadzwonię zapytać jak ci idzie.- Machnął ręką bym już poszedł, jednak ja nadal tkwiłem w miejscu.
Do głowy przyszły mi dwa wyjścia. Albo zabicie Chrolla i reszty trupy co graniczy z cudem, albo obrona Lucy i wysłanie Kurapiki do Gona i Killui żeby już się ze mną nie kontaktował i był bezpieczny.
*Kurapika*
Senritsu mi powiedziała, że Leorio wyszedł do trupy. Wiedziałem już że chodzi o kolejne dwa morderstwa i podejrzenia które spadają na niego. W końcu tyle lat trupa trzymała się razem, dołącza się jedna osoba i od razu zaczynają się problemy i komplikacje.Bałem się że z mojej winy zabiją Leorio. Jednak jeśli liczba zabitych przeze mnie osób z trupy nie będzie wystarczająco wysoka to Hisoka postanowi zabić Leorio. Nie miałem innego wyjścia.
Podniosłem się z kanapy i syknąłem cicho z bólu. Senritsu z idealnym słuchem od razu do mnie podbiegła.
-Kurapika, wszystko w porządku?- Zapytała.
-Tylko trochę oberwałem w bok.- Skąd miałem wiedzieć że Shizuku zdoła się uchronić przed moim atakiem z zaskoczenia. Zabijanie trupy zwykłym łańcuchem jest o wiele trudniejsze i prawie niewykonalne, ale nie mogę ryzykować swoim życiem.-Słyszę kroki. Leorio idzie. Pewnie ci pomoże. Zna się na medycynie jak nikt inny.- Zaproponowała, jednak ja się uśmiechnąłem na wieść że mój kochany idzie.
-Nie ma takiej potrzeby.- Powiedziałem wymijająco i ruszyłem do drzwi.Gdy je otworzył natychmiastowo go zaprosiłem do środka, pomogłem odwiesić marynarkę i nie pytałem o trupę. Widziałem smutek w jego oczach, nie chciałem go bardziej dobijać.
-Kurapika. Masz czas do poniedziałku. Musisz stąd wyjechać. Najlepiej do Gona i Killui.- Powiedział bez obwijania w bawełnę.
-Co...- Wydusiłem z siebie cicho i spojrzałem na niego licząc że to niewinny żart.
-Tak będzie najlepiej. Dostałem rozkaz zabicia ciebie, a jeśli nie podołam to zabiją Lucy. Nie mogę jednak pozwolić nikomu umrzeć. Zrób to dla mnie i wyjedź... bezpowrotnie.- Odwrócił się ode mnie, odszedł w stronę kąta i usiadł na ziemi. Jest zmęczony całą tą sytuacją oraz zagubiony. Jednak ja nie mogę go tak zostawić.
Kucnąłem przy nim i objąłem go ramieniem.
-Leorio spokojnie. Mamy czas do poniedziałku. Poza tym na pewno nie odejdę bezpowrotnie.- Dałem mu buziaka w policzek i pogłaskałem po plecach. -Nie chcę cię zostawiać samego, ale nie możemy ryzykować.-Leorio skulił się trochę i nie patrzył na mnie. Serce ściskało mi się z żalu. Nie wiedziałem jak go pocieszyć.
Jednak mamy naszą niezastąpioną Senritsu. W całym pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka grana na flecie. Tak spokojna i delikatna dla uszu, że od razu robiło się człowiekowi lżej. Po krótkiej chwili wokół mnie i Leorio rozprzestrzenił się malowniczy krajobraz.
Rozejrzałem się i zaśmiałem radośnie. Leorio uniósł głowę i na mnie spojrzał.
-To... jest piękne.- Powiedział cicho a ja kiwnąłem głową, przy czym go puściłem.On przechylił się do tyłu i położył na plecach z rozłożonymi rękami, jakby robił aniołka w kwiatach.
-Nikt tu nie umiera. Nikt nikogo nie zabija. Moglibyśmy żyć tak w dwójkę w nieskończoność.- Powiedział łamiącym się głosem z którego dało się odczytać, że nadal się obwinia za śmierć Olivera i innych ludzi których trupa zabiła z jego pomocą i wszystkie inne śmierci które widział na oczy.
"On chciał żyć...Ja nie." Na wspomnienie tych słów Leorio zebrały mi się łzy w oczach. Rozpłakałem się nie chcąc uwierzyć w to że ktoś tak dobry jak on może nie chcieć żyć. Położyłem się przy nim i w niego wtuliłem starając się nie łkać by nie zagłuszać gry Senritsu.
CZYTASZ
Number one (Leopika- hunter x hunter)
FanfictionPo czterech latach Kurapice udaje się odzyskać wszyskie egzemplarze oczu wymordowanego klanu Kurta, a zemsta na pająkach nie stoi już u niego na pierwszym miejscu. Postanawia więc skontaktować się ze swoimi przyjaciółmi i z nimi wieść dalsze beztros...