~30~

625 38 5
                                    

Nie zdążyłem powtórzyć pytania, gdy po całym domu rozległ się krzyk.


Josh znów spojrzał z przerażeniem w moje oczy, lecz tym razem jego powodem lęku nie byłem ja, a krzyk Nathana. 

Młodszy odsunął mnie lekko od siebie i szybkim krokiem opuścił pokój, udałem się za nim.

- Skądś ty to wziął? - Usłyszałem, jak Luke zwraca się do psa. 

Już po chwili wychwyciłem wzrokiem również opierającego się o szafkę Nathana, a na podłodze w zasadzie już szczątki jakiegoś kota.

- Co się stało? - Tym razem odezwał się Josh.

- Damon drapał nam w drzwi, to pomyślałem, że chce do nas wejść. Otworzyłem mu drzwi, a on rzucił mi pod nogi to coś. - Wskazał na stworzenie, które wciąż w niektórych miejscach miało posklejaną sierść od śliny psa.

- O matko...- Skwitował blondyn patrząc na zwłoki kota tak, jak gdyby wcześniej nie zwrócił na nie szczególnej uwagi.

Dobrze wiedziałem, iż koty są jedynymi, za którymi mój brat nie przepada. A już zwłaszcza w takim wydaniu.

- On w ogóle żyje? - Luke przykucnął obok futrzaka. - Nie, jednak nie.

- Co my teraz z nim zrobimy? - Zagadnął strojący obok mnie blondyn.

- Nie wiem, wyrzucimy lub zakopiemy w ogrodzie, bo co innego możemy zrobić? Niespecjalnie mam ochotę szukać jego właściciela. - Odparłem.

- Zawsze można go jeszcze zjeść. - Zaproponował niebieskowłosy, nieudolnie próbując załagodzić jakoś atmosferę w pomieszczeniu.

- Luke. - Warknął młodszy.

- No dobra, tylko zaproponowałem. 

Odwróciłem swoją uwagę od dwójki chłopaków, przenosząc teraz swoje spojrzenie na młodszego brata. Było widać po nim, że jest już śpiący.

- Dobra, koniec tego zebrania. - Zacząłem, łapiąc jedną ręką za kark futrzaka. - Ja idę go gdzieś wyjebać, a wy już idźcie spać. - Spojrzałem na zegarek. - Za dziesięć piąta. 


***


- Josh, śpisz? - Zapytałem cicho, wkraczając w ciemność sypialni blondyna.

Gdy nie usłyszałem odpowiedzi, słusznie stwierdziłem, iż śpi. Jak najdelikatniej odkryłem kawałek kołdry, a następnie położyłem się obok młodszego.

Spojrzałem na jego twarz, na którą teraz padało światło wschodzącego słońca, które wkradło się do pomieszczenia.

Wyglądał tak niewinnie, bezbronnie...

Przyglądałem mu się jeszcze dłuższą chwilę, gdy nagle ten przysunął się bliżej, a następnie ułożył swoją głowę na mojej klatce piersiowej.

Gdy tak leżeliśmy, a ja subtelnie gładziłem dłonią jego włosy, uświadomiłem sobie, jak wiele szczęścia mi dał. Nie byłbym w stanie żyć bez tego chłopaka, działa na mnie, jak narkotyk. Aczkolwiek z tą różnicą, iż on mnie jedynie uzależnia, nie niszczy.

Zatrzymałem na moment ruchy dłoni, gdy ten się poruszył.

- Calom?...- Wyszeptał zaspany.

- Jestem tu, Josh. - Zerknąłem w jego przyćmione snem oczy. 

- Przepraszam - Odparł dostrzegając, jak blisko siebie jesteśmy.

Chciał się odsunąć na bok, lecz lekko go przytrzymałem.

- Możemy tak zostać, jeśli chcesz. - Oznajmiłem łagodnie.

Ten nie stawiając już większego oporu, jedynie ułożył się wygodniej i ponownie zasnął na moim torsie.


Nie odsunął się, chciał tego. Ja też tego chciałem.


Te myśli wciąż błądziły po mojej głowie.

Gdy czuję jego obecność obok, zapominam o wszystkim złym. Jego dotyk jest kojący, uspokaja mnie. 

I choć nikt by się tego nie spodziewał, to właśnie ten chłopak sprawia, że przestaję myśleć o samobójstwie.

Ale tak chyba powinno być, w końcu to mój brat.

Wzruszyłem lekko głową, jakby próbując odpędzić myśli. 

Spojrzałem przelotnie jeszcze na chłopaka, a w następnej kolejności również mi udało się zasnąć.


~~~


Wracam po długiej przerwie, teraz postaram się udostępniać rozdziały częściej :))

Mam nadzieję, iż wam się spodoba


Pozdrawiam

I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz