-Jesteś niegrzeczny...- Wyszeptał, przywierając mnie do ściany jeszcze bardziej.
- A ty pojebany, odsuń się ode mnie. - Warknąłem groźnie.
Mężczyzna zaczął jeździć dłonią wzdłuż mojego lewego boku, nagle bez ostrzeżenia wpił się agresywnie w moje usta.
Już po chwili zaczął penetrować moją jamę ustną.
Próbowałem go odepchnąć, ale po krótkim czasie poddałem się i oddałem pocałunek.
Dłonie starszego z moich bioder przeniosły się na moje pośladki. Uniósł mnie do góry, a ja oplotłem go nogami w pasie. Żeby nie spaść.
Oderwał się od moich ust i zaczął całować mnie po szyi.
- Marcus, proszę przestań...- Wyszeptałem, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy bezsilności.
Jednak brunet nic nie robiąc sobie z moich słów, zszedł pocałunkami na mój obojczyk.
- Kurwa, przestań. - Podniosłem swój ton, próbując go od siebie oderwać.
- Nie przeklinaj. - Syknął.
- To się ode mnie odpierdol.
W tym momencie spojrzał mi w oczy, jego wzrok był taki...Zimny.
-Przeproś. - Nakazał.
- Nie.
- Przeproś, kurwa! - Krzyknął, a ja się zląkłem.
- Nie krzycz na mnie. - Powiedziałem już spokojniej.
- Będę robił to, co mi się podoba. Bo należysz do mnie, rozumiesz? Mogę zrobić z tobą co tylko chcę, mógłbym cię zerżnąć tu i teraz. Ale zamiast tego, cackam się z tobą. - Odparł.
- Czemu? - Spytałem.
- Co ''czemu''?
- Czemu się ze mną cackasz? - Naprostowałem.
- Bo mimo wszystko, nie chcę cię skrzywdzić. - Oparł swoją głowę o moje ramie.
- Więc czemu mnie krzywdzisz? Krzyczysz na mnie, a dzisiaj nawet mnie uderzyłeś. - Burknąłem.
- To było niechcący...- Wyszeptał.
Nagle odepchnąłem go od siebie.
- Niechcący mi przypierdoliłeś? Czy ty siebie słyszysz?! - Krzyknąłem totalnie wkurwiony.
- Opanuj się, bo nie ręczę za siebie.
- A spierdalaj. - Otworzyłem z hukiem drzwi i wbiegłem po schodach na górę.
- Masz się zatrzymać, słyszysz?! - Zaczął się drzeć na cały dom, jak jakiś pojebany.
A no tak, zapomniałem...On przecież jest pojebany.
Ku mojemu zdziwieniu, nie pobiegł za mną. Wrócił do swoich kumpli. Nie wiele myśląc, postanowiłem spierdolić. Udałem się do jego sypialni i założyłem jakieś spodnie oraz buty. Już chwytałem za klamkę, lecz usłyszałem głosy z dołu.
- Idę do gówniarza, zaraz wracam. - Odparł Marcus.
Cofnąłem się od drzwi, nagle zauważyłem okno znajdujące się obok szafy. Bez wahania do niego podbiegłem. Otworzyłem je i zerknąłem badając wysokość, z jakiej zamierzałem skoczyć. Było dość wysoko, ale słysząc ciche skrzypienie drzwi, skoczyłem.
- Nathan!
Czułem okropny ból w kostce, ale w tamtym momencie miałem to w dupie. Podniosłem się i zacząłem jak najszybciej zmierzać przed siebie.
Nie minęła chwila, jak mężczyzna podbiegł do mnie i złapał w bolesnym uścisku moją szyje.
- Co ty sobie do kurwy myślisz?!
- M-Marcus, to boli...- Wyszeptałem ledwie słyszalnie.
- Ma boleć! Bo z tobą się najwidoczniej inaczej nie da. - Warknął, po czym rzucił mną o ziemie.
Próbowałem się podnieść, lecz wtedy otrzymałem kilka silnych kopnięć w brzuch. Skuliłem się z bólu.
- I co teraz, dzieciaku? - Spytał, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmiech.
- Nienawidzę cię...- Wyszeptałem resztkami sił.
Na moje obolałe ciało spadła kolejna fala uderzeń, w końcu po prostu zrobiło mi się ciemno przed oczami i odpłynąłem.
***
Ocknąłem się w sypialni mężczyzny, od razu poczułem niemiłosierny ból. Nagle w drzwiach stanął Marcus.
~~~
Mogę liczyć na gwiazdkę? x3

CZYTASZ
I'm drowning in your eyes
Romance''- Mogę ci ufać? - A czy Anioły w deszczu tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając. - Jak Anioły w desz- Przerwał mi. - Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu." Uwaga...