~16~

1.3K 78 34
                                    

Nathan


Oparłem głowę o szybę, obdarzyłem pustym spojrzeniem drogę przede mną.

- Boisz się mnie?

Zaprzeczyłem kiwnięciem głowy.

- A lubisz słodycze? - Zaskoczył mnie tym pytaniem.

Aczkolwiek w dalszym ciągu wolałem zachować milczenie, kiwnąłem jedynie głową, a kilka niesfornych kosmyków opadło mi na czoło.

- Jeśli zaczniesz odpowiadać mi słowami, a nie kiwnięciem głowy - dostaniesz na miejscu wiele słodyczy, wchodzisz w to? - Droga przed nami była pusta, Luke odwrócił się więc w moją stronę.


Nathan, błagam cię...Nie daj się kupić za kilka paczek żelków, lub ciastek.


Mówiłem do siebie w myślach, próbując wybrać najlepsze wyjście. Głos w mojej głowie mówił, żebym się na to nie zgadzał. Ale to kurwa przecież słodycze...

- Wchodzę...- Mruknąłem, w myślach karcąc się praktycznie od razu.

- I to mi się podoba. - Na twarzy mężczyzny ukazał się zwycięski uśmiech.

Subtelnie odwzajemniłem uśmiech.

- Mógłbym cię o coś spytać?... - Zacząłem bawić się nerwowo palcami.

- Pewnie, słucham. - Nie odrywał wzroku od drogi.

- Kiedy wrócę do Marcusa?

Luke zamilkł, a z nim również i ja.


Co oznaczała ta cisza?


- Posłuchaj...Zapłaciłem za ciebie, już tam nie wrócisz. - Mówił spokojnie.

- Ty chyba sobie ze mnie kurwa żartujesz. - Syknąłem wbijając w niego wkurwione spojrzenie.


Um...Halo? Przypominam, że ja też jestem do kurwy człowiekiem! A nie jakimś pierdolonym przedmiotem, który można od tak sobie odkupić od kogoś.


- Nathan...- Widziałem zdenerwowanie w jego oczach, zignorowałem to. Kontynuowałem.

- Żaden kurwa Nathan, nie jestem jakąś pierdoloną zabawką!

- Nie podnoś na mnie głosu. - Jego ton nagle stał się władczy, dominujący.

- Spierdalaj, Policja i tak mnie znajdzie. Już mnie na pewno szukają. - Odwróciłem się w stronę okna.

- Skarbie, trupów się nie szuka.

- Co? - Ponownie wbijałem swoje zszokowane spojrzenie w osobę obok.

- Marcus upozorował twoje samobójstwo, dla nich ciebie już nie ma, nikt cię nie szuka.


Kurwa mać...To wszystko jest jakieś pojebane, ja nie żyje? A ci idioci w to uwierzyli? Nigdy już nie odzyskam normalnego życia? Mam kurwa serdecznie dość tej nisko metrażowej komedii.


W ułamku sekundy wybuchnąłem nieopanowanym płaczem.

- Nathan, nie płacz...- Zaczął mówić.

- Daj m-mi kurwa święty s-spokój, wszyscy mi d-dajcie...- Głos mi się załamywał, nie byłem w stanie normalnie mówić.

Luke zaczął zjeżdżać z drogi, zatrzymał się gdzieś na skraju jezdni blisko lasu. Było ciemno, jak w dupie.


Co on chce zrobić?


Lekko przestraszony kątem oka obserwowałem, jak obchodzi samochód, tym samym podchodząc do moich drzwi. Otworzył je.

- Wysiadaj.

Nie chciało mi się już kłócić, jedyne na co w tamtym momencie miałem jakąkolwiek chęć, to rzeczywiście popełnić samobójstwo.

Wysiadłem z samochodu, wchodząc wprost na tors starszego. Chciałem się cofnąć, lecz ten złapał mnie za nadgarstki, następnie przyciągając do siebie. Ukrył mnie w szczelnym uścisku.

Nieudolnie usiłowałem odsunąć go od siebie. Uderzałem swoimi malutkimi, w porównaniu z tymi jego - piąstkami, w klatkę piersiową jasnookiego.

- Będzie dobrze...- Szeptał próbując mnie uspokoić.

- Nie b-będzie...- Wyjąkałem pomiędzy napadami płaczu.

- Uwierz mi, że od teraz będzie...

Mężczyzna jeszcze przez kilka minut szeptał mi do ucha kojące słowa, miał taki...Hipnotyzujący głos.

Byłem już zdecydowanie spokojniejszy, odpuściłem dalszą walkę i po prostu wtulałem się w Luke'a, zaciągając przy tym pięknym zapachem jego perfum.

Spokój przerwało natarczywe trąbienie, odwróciliśmy się w kierunku, z którego dochodził wkurwiający odgłos.

Jakiś facet w podeszłym wieku trąbił na nas, abyśmy zeszli z jezdni. Dopiero teraz zauważyłem, iż faktycznie stoimy na środku ulicy.

Oczywiście, dało się nas wyminąć. Ale po co? Skoro można trąbić, a hałasem zirytować pobliskich mieszkańców i wystraszyć Bogu winne leśne stworzenia.

Miałem już zamiar zejść na pobocze, ale wytatuowana, masywna ręka zagrodziła mi drogę. Najwidoczniej Luke nie zamierzał ustąpić.

- Wypierdalaj stąd! - Ryknął w kierunku kierowcy, ku mojemu zaskoczeniu - ten posłusznie wykonał jego polecenie. Wyminął nas, a następnie odjechał.

- Luke?...

- Hm? - Po raz drugi schował mnie przed całym złem tego świata w swoich ramionach.

- Mogę ci ufać?


C.D.N.


No witam, witam :>

Jak mogliście już zauważyć, zmieniłam okładkę i nazwę książki. Mogłabym was prosić o ocenę w komentarzach?

I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz