~15~

1.3K 78 29
                                    

Nathan


Minął już jakiś tydzień, cały czas przebywałem w tej pierdolonej piwnicy. Marcus jedynie co jakiś czas przynosił mi jedzenie, aczkolwiek nie specjalnie miałem na nie ochotę.

Być może nie ze względu na to, że nie byłem głodny. Bo byłem. Ale nie chciałem ruszać niczego od tego skurwiela.

Siedziałem na wpół przytomny pod jedną ze ścian, w moim oku kręciła się jedna samotna łza. Wbijałem swój mętny wzrok w ścianę naprzeciw mojej osoby. Myślałem.


O czym?


Cóż...O wszystkim i o niczym. Pogubiłem się w swoich uczuciach, planach, słowach, a nawet życiu. 

Z czegoś w stylu ''transu'', wyrwał mnie szczęk przekręcanego klucza w zamku. Wszedł, następnie kucając obok mnie, wbijał we mnie to chłodne spojrzenie. Nie odzywałem się, nie reagowałem. Ponieważ wiedziałem, że właśnie to daje mu największą satysfakcję. 

- Skarbie, mam dla ciebie cudowną wiadomość. - Złapał swoją obleśną łapą za moją brodę.

- Jaką? - Spytałem znudzony.

Znacznie wzrosło we mnie poczucie adrenaliny, gdy dostrzegłem błysk w jego oczach. Taki, który można dostrzec w oczach samobójcy, zanim wykona ostatni krok. Taki, który można dostrzec również w oczach myśliwego, gdy wykona celny strzał w kierunku upragnionej zwierzyny. 

Uczucie swego rodzaju ulgi, euforii, ale też zarazem smutku, żalu. Niepewności, ale też przekonania.

Błądził chwilę w moich oczach, jakby szukając strachu, bólu. Gdy jednak tego nie odnalazł, kontynuował. 

- Widzisz...Otóż rozmawiałem ostatnio ze swoim dawnym znajomym i wiesz co?

- Co?

- Pożyczę cię jemu na pewien czas, być może w końcu się czegoś nauczysz. - Dokończył, składając krótki pocałunek na moim czole.

- Ty...Nie mówisz poważnie, prawda? - Desperacko usiłowałem w to nie wierzyć. 

- Jestem w tym momencie śmiertelnie poważny, Nathan. 

- Przecież podobno jestem tylko TWÓJ, więc jakim kurwa cudem nagle ''pożyczasz'' mnie swojemu znajomemu? - Ręce zaczęły mi się trząść.

Brunet w odpowiedzi wzruszył ramionami, jakbym co najwyżej pytał go o pogodę, a nie traktowanie drugiego człowieka, jak jakiegoś pierdolonego przedmiotu lub zabawki. 

- Za pół godziny przyjedzie po ciebie. 

Nie zdążyłem nawet odpowiedzieć, gdyż mężczyzna zatrzasnął drzwi z taką siłą. Że wydawało mi się, iż odczułem nawet delikatnie drżenie podłogi. 

Zrezygnowany schowałem twarz w dłoniach, aby następnie przesunąć dłonie na włosy i boleśnie się za nie pociągnąć. Wykrzywiłem twarz w grymasie bólu, tego właśnie teraz potrzebowałem - BÓLU.


Nienawidzę cię, Marcus. Tak bardzo nienawidzę...


***


- Trzymasz go w piwnicy?

- To tylko chwilowe. 

Usłyszałem zbliżające się kroki i rozmowę dwójki mężczyzn, po wyjątkowo krótkim czasie już znajdowali się w pomieszczeniu, w którym przebywałem. 

Tuż za moim oprawcą wszedł inny mężczyzna. Miał bajkowo niebieskie włosy, jasne oczy i parę kolczyków, był wyższy prawie o głowę od Marcusa.

Kichnąłem. Miałem już rzucić jakąś ciętą ripostą w stronę starszego, odnośnie temperatury w pomieszczeniu, lecz odezwał się niebieskowłosy.

- Marcus, jak długo go tutaj trzymasz? - Zapytał ze stoickim spokojem.

- No...Około tygodnia już będzie.

W ułamku sekundy mężczyzna obrócił się do Marcusa, wymierzając mu porządny cios w nos. Mój oprawca prawie się wywrócił, w ostatnim momencie łapiąc równowagę. A ja z zaciekawieniem przyglądałem się zaistniałej sytuacji, z wyjątkową satysfakcją. Zasłużył sobie.

- Czy ciebie do reszty popierdoliło?! Miał być w stanie idealnym, a nie kurwa przeziębiony. - Złapał się za skroń, delikatnie ją masując, jakby próbował się uspokoić.

- Dobra, zawijam go. Pieniądze masz na segmencie w kuchni. - Podszedł do mnie, a ja wbiłem w niego przerażony wzrok. 


Jeśli przyjebał Marcusowi z taką siłą, że ten prawie upadł - to co zrobi ze mną?


Zwinnie wziął mnie na ręce, chwilę później opuszczając dom bruneta. Posadził mnie na siedzeniu pasażera, a sam zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy. 

- Znasz moje imię? - Zagadnął.

Pokiwałem przecząco głową.

- Nazywam się Luke. - Uśmiechnął się w moją stronę łagodnie. 

Wzbudzał poczucie bezpieczeństwa, komfortu. Wydawał się dobrą osobą. 


Ale cóż, nie mnie to oceniać. Z własnego doświadczenia wiem, że ja jestem ostatnią osobą, która potrafi rozróżniać dobro, od zła.


- Opowiesz mi coś o sobie? - Ponownie zaprzeczyłem kiwnięciem głowy.

Luke zaśmiał się cicho.

- Zawsze jesteś taki rozmowny?


C.D.N.



No witam :D


Oto kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się wam spodoba. Do akcji wkracza nowa postać - Luke.


I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz