- Dobra, dobra. - Wyciągnąłem w jego stronę dłoń.
W tym momencie Damon podniósł swój wielki łeb i spojrzał groźnie na Caloma.
- Damon, spokojnie. - Ukląkłem obok psa, gładząc wierzchem dłoni jego bujną sierść. Pies od razu się uspokoił, radośnie merdając ogonem. Mężczyzna w tym czasie niepostrzeżenie przez zwierzę, wstał.
- Dobry piesek...- Wyszeptałem.
- Ty kurwa taki królewicz śnieżek jesteś. - Skomentował, pochodząc do ciemnej komody.
- O czym ty pierdolisz?
- No była taka bajka.
- Jaka? - Zerknąłem w jego stronę.
- O takiej lasce, co ją stara otruć chciała, a ta ostatecznie z siedmioma typami w lesie zamieszkała. Ona z pchlarzami gadała. - Zaśmiałem się odrobinę za głośno. - Ona bodajże się królewna śnieżka nazywała. - Chwycił szklaną butelkę.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo nadajesz się do recenzji filmów i bajek. - Podniosłem się powoli.
- A dziękuję, dziękuję. - Ukłonił się lekko, zdejmując niewidzialne nakrycie głowy.
- Chodźmy, bo zaraz znowu się wypierdolisz i tym razem zapewne Josh już się obudzi. - Czarnowłosy potulnie opuścił sypialnie bez większych komplikacji, po chwili udałem się w jego ślady.
***
- A zatem...- Starszy podał mi jeden kieliszek wódki, a drugi wziął dla siebie. - Zagramy w pytania?
- Pewnie, czemu nie. - Usiadłem wygodniej.
- Zacznę. - Oznajmił. - Słowa, które najbardziej utkwiły ci w pamięci?
- ''A czy anioły w deszczu, tańczą z bestiami piekieł?''. - Zacytowałem.
- Dość filozoficzne...Trzeba trochę dłużej pomyśleć, aby zrozumieć znaczenie tych słów. - Wziął zdecydowany łyk. - Więc nic dla mnie, nie potrafię myśleć, do mnie trzeba prosto. - Zaśmialiśmy się.
- Moja kolej, znałeś Alison? - Mina Caloma trochę spoważniała, uciekł ode mnie wzrokiem.
Po raz kolejny, kolejna osoba w dziwny sposób reaguje na imię ''Alison''.
- Nie musisz odpowiadać, ja to rozumi- Nagle się wciął.
- Znałem ją, jak nikt inny. - Mówił powoli, wziąć mając wzrok skierowany w kierunku pustej ściany. - Ta suka stała się dla mnie kimś ważnym, a tak być nie powinno.
''kimś ważnym''? Była dla niego kimś więcej? Przecież ona rzekomo była z niebieskowłosym...
- Mam pomysł. - Odezwałem się niepewnie, postanowiłem zmienić temat. Nie chciałem zepsuć atmosfery mimo tego, iż ta już się spierdoliła.
- Jaki?
- Co powiesz na naleśniki z czekoladą? - Posłałem mężczyźnie uśmiech.
- Ale tak teraz? O drugiej rano? - Dopytał, widziałem w jego oczach ten błysk.
Było widać, iż pytał jedynie po to, żeby nie wyjść na niedojrzałego, nienormalnego. W głębi duszy chciał to zrobić.
- Tak, teraz.
- To na co my jeszcze czekamy! - Podniósł się, w ułamku sekundy wbiegając do kuchni. Podążyłem za nim.
- Może byśmy światło zapalili? - Usiłowałem uchwycić jego osobę w mroku.
- No można. - Zapaliłem światło, ten podszedł do szafki.
Gdy wszystko było już przyszykowane i już tylko sięgałem po miskę na wyrobienie ciasta, czarnowłosy się odezwał.
- Ej, patrz na to!
Od razu po odwróceniu się, zostałem obrzucony mąką.
- Calom, do cholery! - Zdenerwowany zacząłem strzepywać mąkę z włosów.
- Spokojnie, nie widziałeś jeszcze najlepszego.
Podniosłem głowę, moim oczom ukazała się kuchnia, cała obsypana mąką.
- Josh nas zabije...- Rozejrzałem się załamany.
- Powiemy, że to Damon. - Na jego usta wparował szeroki uśmiech.
- No dobra, ale co teraz z naleśnikami?
- Zamówimy pizze. - Nie czekając nawet na moją odpowiedź, wrócił do salonu.
- Ale Calom - Spojrzałem na zegar. - Nikt ci nie przywiezie pizzy praktycznie o trzeciej rano.
- O kurwa, faktycznie...
Wtem w całym domu zapanowała ciemność, wzdrygnąłem się.
- Znowu mają jakąś awarie. - Zirytowany zbliżył się do mojej osoby.
Jakim cudem on cokolwiek widzi...
- Poczekaj tu na mnie, Josh na pewno ma jakieś świeczki, zaraz wrócę. - Przytaknąłem.
Po niecałych czterech minutach przyszedł.
- Cóż...Świeczek nie znalazłem, ale to się jakoś bardzo nie różni. - Usłyszałem dźwięk odpalanej zapalniczki, po krótkiej chwili widoczność trochę się poprawiła.
Dostrzegłem Caloma, obok niego stół, a na stole...
- Znicz, pojebało cię?!
- Przecież to jest to samo. - Powiedział zdziwiony.
Skoro dla niego znicz, jest tym samym, co zwykła świeczka. Chyba obawiam się, poznawać go bardziej.
~~~
Cześć!
To kolejny rozdział, za wszelkie błędy bardzo was przepraszam.

CZYTASZ
I'm drowning in your eyes
Romance''- Mogę ci ufać? - A czy Anioły w deszczu tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając. - Jak Anioły w desz- Przerwał mi. - Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu." Uwaga...