Trzy dni później
Nathan
- Nathan, zejdź na dół! - Usłyszałem wołanie.
- Już idę! - Odkrzyknąłem.
Podniosłem się, wcześniej zganiając psa ze swoich kolan. Zbiegłem po schodach, kierując się do salonu, ponieważ stamtąd dochodził odgłos.
- O co chodzi?
- Luke dzwonił. - Uśmiechnął się ciepło w moją stronę Josh. - Już wraca, będzie dzisiaj wieczorem.
Ciężko opisać szczęście, które w tamtym momencie zawładnęło moim ciałem, myślami. Nie mogłem powiedzieć, że było mi źle z Joshem i jego bratem, bo bardzo dobrze się mną zajmowali.
Ale mimo wszystko czułem, iż to właśnie u boku Luke'a było moje miejsce.
- Za jakąś godzinę będzie obiad. - Oznajmił idący do kuchni blondyn.
- Dobrze. - Nadal będąc pod wpływem emocji, usiadłem. Po chwili poczułem, jak kanapa ugina się pod jeszcze czyimś ciężarem.
- Cieszysz się, co? - Calom patrzył na mnie opiekuńczo, uśmiechając się.
- Bardzo. - Splątałem swoje palce. - Brakowało mi go, wiesz?
- Wiem, Nathan. - Poczochrał mi włosy, na co zareagowałem cichym śmiechem. - Luke jest dla ciebie ważny, widać to.
***
- Calom, no proszę cię! - Śmiałem się, zamknięty w łazience.
Dopiero ułożyłem włosy, a starszy czekał za drzwiami, by mi je roztrzepać na wszystkie strony. Nie było opcji, żebym wyszedł.
- Nathan, ten przystojny, inteligentny, umięśniony i skromny mężczyzna już sobie poszedł, możesz wyjść. - Wybuchłem śmiechem słysząc, jak Calom nieudolnie usiłuje zmodyfikować swój głos.
Usłyszałem, jak odchodzi, lecz po chwili wrócił. Moja uwaga skupiła się na przekręcanym zamku w drzwiach.
Znalazł klucz.
-Ha! Mam cię, już nie uciekniesz! - Wbiegł do łazienki, jednakże ja jakimś cudem wyminąłem go w przejściu.
- Ej, wracaj tu! Tyle się tego klucza naszukałem, a ty mi uciekasz. - Zaczął mnie gonić.
Po krótkiej chwili do gonitwy dołączył się również Damon. Biegał za nami, radośnie szczekając i merdając ogonem.
Wtem zderzyłem się z kimś, wytatuowane ręce uratowały mnie przed upadkiem.
- Przepr- Podniosłem głowę, a mój wzrok napotkał czyjeś jasne oczy, bacznie mnie obserwujące.
- Luke! - Krzyknąłem rzucając się na szyję mężczyźnie, a ten ukrył mnie w swoich ramionach.
- Też się cieszę, że cię widzę, mały. - Złożył krótki pocałunek na moich ustach.
- Urocze. - Skomentował Josh stojąc we framudze drzwi.
- Nie sądziłem, iż to kiedyś nastąpi...Ale przyznaję ci rację, braciszku. - Poparł Calom, obejmując ramieniem blondyna.
Kątem oka dostrzegłem, jak Josh się zarumienił. To niedorzeczne, zdawało mi się.
***

CZYTASZ
I'm drowning in your eyes
Romance''- Mogę ci ufać? - A czy Anioły w deszczu tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając. - Jak Anioły w desz- Przerwał mi. - Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu." Uwaga...