~29~

956 54 23
                                    

Trzy dni później

Nathan

- Nathan, zejdź na dół! - Usłyszałem wołanie.

- Już idę! - Odkrzyknąłem. 

Podniosłem się, wcześniej zganiając psa ze swoich kolan. Zbiegłem po schodach, kierując się do salonu, ponieważ stamtąd dochodził odgłos.

- O co chodzi?

- Luke dzwonił. - Uśmiechnął się ciepło w moją stronę Josh. - Już wraca, będzie dzisiaj wieczorem.

Ciężko opisać szczęście, które w tamtym momencie zawładnęło moim ciałem, myślami. Nie mogłem powiedzieć, że było mi źle z Joshem i jego bratem, bo bardzo dobrze się mną zajmowali. 

Ale mimo wszystko czułem, iż to właśnie u boku Luke'a było moje miejsce.

- Za jakąś godzinę będzie obiad. - Oznajmił idący do kuchni blondyn.

- Dobrze. - Nadal będąc pod wpływem emocji, usiadłem. Po chwili poczułem, jak kanapa ugina się pod jeszcze czyimś ciężarem. 

- Cieszysz się, co? - Calom patrzył na mnie opiekuńczo, uśmiechając się.

- Bardzo. - Splątałem swoje palce. - Brakowało mi go, wiesz? 

- Wiem, Nathan. - Poczochrał mi włosy, na co zareagowałem cichym śmiechem. - Luke jest dla ciebie ważny, widać to.


***


- Calom, no proszę cię! - Śmiałem się, zamknięty w łazience. 

Dopiero ułożyłem włosy, a starszy czekał za drzwiami, by mi je roztrzepać na wszystkie strony. Nie było opcji, żebym wyszedł.

- Nathan, ten przystojny, inteligentny, umięśniony i skromny mężczyzna już sobie poszedł, możesz wyjść. - Wybuchłem śmiechem słysząc, jak Calom nieudolnie usiłuje zmodyfikować swój głos.

Usłyszałem, jak odchodzi, lecz po chwili wrócił. Moja uwaga skupiła się na przekręcanym zamku w drzwiach. 


Znalazł klucz.


-Ha! Mam cię, już nie uciekniesz! - Wbiegł do łazienki, jednakże ja jakimś cudem wyminąłem go w przejściu.

- Ej, wracaj tu! Tyle się tego klucza naszukałem, a ty mi uciekasz. - Zaczął mnie gonić.

Po krótkiej chwili do gonitwy dołączył się również Damon. Biegał za nami, radośnie szczekając i merdając ogonem.

Wtem zderzyłem się z kimś, wytatuowane ręce uratowały mnie przed upadkiem. 

- Przepr- Podniosłem głowę, a mój wzrok napotkał czyjeś jasne oczy, bacznie mnie obserwujące.

- Luke! - Krzyknąłem rzucając się na szyję mężczyźnie, a ten ukrył mnie w swoich ramionach.

- Też się cieszę, że cię widzę, mały. - Złożył krótki pocałunek na moich ustach.

- Urocze. - Skomentował Josh stojąc we framudze drzwi.

- Nie sądziłem, iż to kiedyś nastąpi...Ale przyznaję ci rację, braciszku. - Poparł Calom, obejmując ramieniem blondyna.

Kątem oka dostrzegłem, jak Josh się zarumienił. To niedorzeczne, zdawało mi się.


***

I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz