- A co robisz?
- Złe rzeczy, bardzo złe - Wybełkotał.
- Rozwiniesz swoją myśl?
- Jestem zły...- Bełkotał dalej, kompletnie nie zwracając uwagi na mnie.
- Nie jesteś. Cały czas trafiam na złych ludzi, więc nawet jeśli faktycznie jesteś zły, to jesteś w tym zajebiście dobry. - Wtrąciłem się w jego żenujący monolog.
- Masz dobre serce, Nathan. Dlatego wciąż dostajesz od życia po dupie.
- Najwidoczniej.
Zapadła cisza, którą postanowiłem przerwać.
- Dalej mi nie odpowiedziałeś, co ty takiego robisz? - Jego oczy ponownie stały się puste, straciły swój blask.
Milczał, jakby próbował wynaleźć jakąś sensowną odpowiedź. W końcu jednak się namyślił.
- Powinniśmy iść już spać.
- Odpowiedz mi. - Uparcie oczekiwałem wyjaśnienia.
- Kiedyś poznasz prawdę. - Wstał od stołu, kierując się w stronę salonu.
- Po co idziesz do salonu? - Pogoniłem za starszym.
- Spać? - Bardziej zapytał, niż odpowiedział.
- Nie śpisz w sypialni?
- Uznałem, że lepiej będzie, jeśli prześpię się dziś na kanapie. - Mruknął.
Czy jestem świadomy swoich słów? - Tak.
Czy będę ich żałować? - Czas pokaże.
- Śpij ze mną na górze, proszę. Nawet jeśli nie ze względu na siebie, to zrób to chociażby dla mnie. Źle mi z tym, że ja mam spać w twoim łóżku, a ty na kanapie w salonie...- Splątałem swoje palce.
- Jesteś tego pewny?
Nie.
- Tak.
- A zatem w porządku. - Ruszyliśmy w stronę sypialni.
Luke od razu po wejściu rzucił się na śnieżnobiałą pościel, ostrożnie położyłem się obok.
- Nie opłaca nam się już spać, jest prawie szósta rano. - Skwitowałem.
- Mi się opłaca, dobranoc. - Mruknął, od razu po tym zasypiając.
Uśmiechnąłem się na ten widok. Luke z ręką na twarzy, delikatnie rozchylonymi wargami, z włosami w idealnym nieładzie wyglądał naprawdę...Dobrze.
Położyłem się tuż obok, wpatrując w jego klatkę piersiową. Która swobodnie i spokojnie unosiła się w górę, a następnie mozolnie opadała w dół.
Po pewnym czasie również spróbowałem zasnąć, ułożyłem się wygodnie, zamknąłem oczy i wypuściłem ze świstem powietrze z płuc.
***
Luke
Po przebudzeniu czułem lekki ciężar na mojej klatce piersiowej. Przetarłem zaspane oczy, by móc dostrzec Nathan'a.
Na twarzy praktycznie od razu pojawił mi się uśmiech, to było urocze.
Odnośnie wczorajszego wieczoru - miałem totalną pustkę w głowie.
Wierzę w siebie, że nie odpierdoliłem niczego głupiego...
Delikatnie zsunąłem chłopaka z siebie, stawiając stopy na zimnych panelach. Po przejściu trzech kroków, wczorajsza whisky dała się we znaki.
- Kurwa... - Złapałem za pulsującą głowę.
- Luke, ty jebany alkoholiku...- Zacząłem wyzywać samego siebie, w drodze do kuchni.
Będąc już na miejscu nalałem sobie wody do szklanki, desperacko zacząłem przeszukiwać wszystkie szafki w poszukiwaniu tabletek przeciwbólowych.W końcu je znalazłem, od razu połknąłem trzy. W moich uszach zaczęła dudnić wkurwiająca melodyjka, informująca o tym, że ktoś śmie do mnie dzwonić.
- Czego? - Burknąłem, przykładając urządzenie do ucha.
- Luke, psy mnie namierzyły. Jadą po mnie. - Usłyszałem w słuchawce załamujący się głos mojego przyjaciela.
- Jakim kurwa cudem? - Nerwowo zacząłem zataczać koła po pomieszczeniu.
- Luke, ja...Ja powiem im całą prawdę, o tobie również. Dam im namiary na ciebie. Być może zmniejszą mi choć odrobinę wyrok za współpracę. Mam żonę, dziecko. Nie mogę pozwolić, by moja córeczka wychowywała się bez ojca. - Nie wierzyłem w to, co słyszałem.
- Nie mówisz poważnie...- Usiłowałem okłamać samego siebie.
- Przykro mi...
- Ty pierdolony sukinsynie! Nie pamiętasz już, jak ocaliłem twoje nędzne życie?!
- Za jakieś dwie minuty będą już w moim domu. - Oznajmił.
- Nie zrobisz tego.
- Trzymaj się, przyjacielu. - Powiedział, od razu po tym kończąc połączenie.
Zapomniałem o jednej kurewsko istotnej rzeczy. ''Nie zrobisz tego'' to słowa, po których jesteś w stanie zrobić wszystko.
C.D.N.

CZYTASZ
I'm drowning in your eyes
Romansa''- Mogę ci ufać? - A czy Anioły w deszczu tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając. - Jak Anioły w desz- Przerwał mi. - Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu." Uwaga...