***
- Młody, zjedz coś...- Josh nie odpuszczał, siedząc na miejscu obok mnie i bacznie obserwując, czy przynajmniej spojrzałem na makaron przede mną.
- Mówiłem ci, nie jestem głodny. - Trzymałem się pewnie przy swoim, nie byłem w stanie czegokolwiek zjeść.
Ile razy bym nie próbował, jedzenie po prostu zatrzymywało mi się w przełyku, lub nawet nie potrafiłem wziąć kęsa z powodu guli żalu w gardle.
Po domu rozległo się natarczywe dzwonienie do drzwi.
- Calom, do cholery jasnej, już idę! - Krzyknął blondyn ruszając w kierunku drzwi.
Calom?
- No kurwa, w końcu! - Do środka wparował obcy mi mężczyzna. - Dupa mi już prawie przymarzła!
- Mogłeś nie siadać na barierce. - Prychnął Josh.
- Koniec tego pierdolenia, co tam masz dobrego, przyjacielu drogi! - W kuchni pojawił się młody mężczyzna z pięknymi czarnymi włosami.
- O, witam serdecznie! - Uśmiechnął się szeroko w moim kierunku.
Skąd w nim tyle energii? Radości?
- Nathan, to jest Calom. Mój brat. - Przedstawił blondyn.
- Miło mi poznać...- Odparłem niepewnie.
- Braciszku kochany, jesteś moim bohaterem, królu złoty, cudowny jeste- Monolog Calom'a został przerwany przez jego brata.
- Dobra, ale śpisz na kanapie.
- Ubóstwiam cię! - Zaklasnął radośnie w dłonie.
- Siadaj do stołu, nałożę ci posiłek. - Czarnowłosy bez słowa wykonał polecenie.
- Smacznego. - Josh postawił przed nim talerz. - Ja idę ogarnąć trochę papiery. - Już prawie wyszedł, lecz w drzwiach się zatrzymał i odwrócił w naszą stronę.
- Przypilnuj, aby zjadł. - Wskazał na moją osobę.
- Spokojnie, bracie...Od Wujka Calom'a nie zje? - Zapytał pewnie czarnowłosy, na co Josh ugasił cały jego entuzjazm jednym spojrzeniem, następnie wychodząc.
- Dobra, Nathan. Tak? - Nie odpowiedziałem.
- Zatem ''Panie cichy'', dlaczego nie chcesz zjeść grzecznie makaronu?
Grzecznie? Śmieszny jest.
- Rozumiem, chcesz pograć w zgadywanki. - Przeciągnął się. - Nie ma problemu, lubię tą grę.
-Pomyślmy...- Zamyślił się na chwilę. - Kochasz kogoś, kogo tutaj nie ma, a brak tej osoby cię niszczy? - Obdarowałem go zaskoczonym spojrzeniem.
- Zgadłem? - Uśmiechnął się zwycięsko.
- Zgadłeś...- Zrezygnowany spuściłem wzrok.
- Mam dla ciebie pewien układ. Ty zjesz makaron, a w nagrodę przegadamy całą noc przy misce żelków i ogółem jakiegoś dobrego żarcia.
Wahałem się, ale może potrzebowałem rozmowy? Lecz nie ma nic za darmo, musiałem zjeść...
- W porządku. - Posłałem mu lekki uśmiech, który ten chętnie odwzajemnił.
***
- Calom, zaczekaj! - Zawołał blondyn w stronę chłopaka, który właśnie wnosił do salonu solidny zapas jedzenia.
- Słucham cię. - Zatrzymał się na chwilę w miejscu.
- Nawet nie próbuj młodego przelecieć, Luke cię zapierdoli. - Posłał bratu trudny do zrozumienia przeze mnie uśmiech i udał się do swojego pokoju.
Postanowiłem pozostawić to bez komentarza. Calom wyłożył cały nasz nocny prowiant na stół, następnie siadając obok mojej osoby.
- Wolisz zacząć od jakiegoś filmu, czy chcesz porobić coś innego?
- Możemy zacząć od filmu. - Sięgnąłem po paczkę ciastek. - Jakieś propozycje?
- Co powiesz na jakąś komedie? - Chwycił w swoją lewą dłoń pilota.
- Pewnie, czemu nie.
Mężczyzna odpalił film, odłożył przedmiot na miejsce obok, a następnie zaczął się we mnie wpatrywać.
- O co chodzi? - Spytałem po chwili.
- Daj ciastko. - Odparł robiąc minę smutnego szczeniaka.
Zaśmiałem się, podając mu opakowanie z ciastkami.

CZYTASZ
I'm drowning in your eyes
Romance''- Mogę ci ufać? - A czy Anioły w deszczu tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając. - Jak Anioły w desz- Przerwał mi. - Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu." Uwaga...