~13~

1.3K 81 9
                                    

Droga minęła nam całkiem przyjemnie, Octavia okazała się naprawdę sympatyczną osobą. Kilka razy spytała, co robiłem na tym pustkowiu zupełnie sam, lecz za każdym razem zgrabnie unikałem odpowiedzi.


Dlaczego nie powiedziałem jej prawdy?


Mogła być podstawiona, a Marcus mógł najzwyczajniej w świecie mnie testować. A nawet jeśli nie, to istnieje możliwość, że ucierpiałaby poznając prawdę. A tego nie chciałem, miała zbyt dobre serce na taką krzywdę.

- Gdzie dokładniej znajduje się twój cel podróży? - Spytała, gdy wjechaliśmy do miasta.


Komisariat! Komisariat! Powiedz idioto komisariat!


- Do...Hungerfood.

- Zgłodniałeś? Mogłeś powiedzieć wcześniej, to byśmy w trakcie drogi się zatrzymali na jakieś jedzenie. - Zachichotała cicho szatynka.

- Właściwie, to jestem tam z kimś umówiony. - Wymyśliłem na poczekaniu.

- Aaa...Rozumiem.

Po jakichś dwudziestu minutach kobieta zatrzymała się we wskazanym wcześniej przeze mnie miejscu. Grzecznie podziękowałem i pożegnałem się z kobietą.

Wszedłem do środka, aby nie wzbudzać jej podejrzeń i odczekałem kilka minut, żeby mieć pewność, że odjechała.

Jakoś po siedmiu minutach opuściłem budynek, w którym się znajdowałem. Podszedłem do osoby, która stała najbliżej mnie i spytałem.

- Dzień dobry - Skierował swój wzrok na mnie. - Wie może Pan, jak najszybciej stąd dostać się na komisariat?

Mężczyzna zdziwił się lekko, lecz szybko uzyskałem odpowiedź.

- Owszem, wiem. Trzeba iść wzdłuż tej ulicy, następnie skręcić w lewo i po jakichś trzech minutach powinieneś dostrzec posterunek Policji. - Odparł.

- Dziękuję bardzo - Uśmiechnąłem się, a on odwzajemnił gest.

Kierowałem się wedle wskazówek mężczyzny i po kwadransie stałem już przed komisariatem. Wszedłem pospiesznie do środka i podbiegłem do lady.

- Dzień dobry, potrzebuję pomocy - Mówiłem szybko. Ulga, którą wtedy czułem była nie do opisania. 

- Dzień dobry, w czym mogę ci pomóc? - Zapytał facet w podeszłym wieku mierząc mnie wzrokiem.

Opowiedziałem mu wszystko ze szczegółami, a on notował każde moje słowo.

- Mhm...Poczekaj chwilkę, zaraz do ciebie wrócę. - Mruknął ze sztucznym uśmiechem.

Po chwili wrócił w towarzystwie dwóch innych funkcjonariuszy i...Marcusa. Momentalnie poderwałem się z miejsca, ruszyłem w stronę drzwi z zawrotną prędkością, ale mężczyźni byli szybsi.

- Wypierdalajcie ode mnie! - Wrzeszczałem, a uścisk policjantów stawał się jedynie silniejszy.

- Widzą Panowie, że nie kłamałem...- Odparł Marcus z teatralnym smutkiem w głosie.

- Faktycznie...- Mężczyzna wcześniej stojący za ladą obecnie przeglądał dokumenty wręczone mu przez mojego oprawcę. 

- W papierach również wszystko się zgadza, może Pan go zabrać.  

Wierzgałem się do ostatniej chwili, gdy siłą usadowili mnie w pojeździe starszego. Brunet rozmawiał jeszcze chwilę z posterunkowym, po czym zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy.

Spodziewałem się jakiegoś opierdolu lub krzyku, a on milczał.

- Co ty im nagadałeś? - Zapytałem z wyrzutem, patrząc na kierowcę z czystą nienawiścią.

- Zamknij pysk. - Warknął.

Reszta drogi minęła w ciszy.


***


Gdy dojechaliśmy na miejsce mężczyzna siłą wyszarpał mnie z samochodu i zawlókł do domu. Aczkolwiek ku mojemu zdziwieniu, ciągnął mnie w nieznaną mi wcześniej część domu.

Otworzył ciemne drzwi, następnie wrzucając mnie do pomieszczenia. Syknąłem z bólu, zawładnęło mną przerażenie, gdy zaczął intensywnie zmniejszać dystans dzielący naszą dwójkę.

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo spierdoliłeś sobie właśnie życie. - Na jego ustach pojawił się psychiczny uśmiech.

Przyszpilił mnie do lodowatej ściany, złożył delikatny pocałunek na mojej szyi.

- Kotku, zasłużyłeś na karę...- W tym momencie wyjął z tylnej kieszeni nóż myśliwski.

Moje oczy powiększyły się dwukrotnie, wbijałem w niego zszokowany wzrok.

- Znasz moje inicjały?

Dobrze kurwa wiedział, że nie znałem jego nazwiska. Zrobił to celowo.

- Nie znasz? Trzeba więc je gdzieś zapisać, byś więcej nie zapomniał. - Zamarłem.

- Na udzie? Brzuszku? A może na twojej ślicznej twarzyczce? - Przyłożył ostrze do mojego prawego policzka.

- M-Marcus...- Wyszeptałem łamiącym się głosem.

- Na udzie? W porządku. - Ścisnął moje obolałe nadgarstki jeszcze bardziej, w tej samej chwili dotykając ostrzem mojego uda.

- M...- Mruknął wbijając ostrze w moją skórę i wycinając na niej literę ''M''.

Mój krzyk rozniósł się po całym pomieszczeniu. Krzyk bólu, rozpaczy i żalu.

- B...- Dodał wycinając kolejną literę na moim udzie, które całe było już w szkarłatnej cieczy.

Gdy skończył puścił mnie, a moje bezwładne ciało upadło na zimną posadzkę. Schylił się do mnie. 

- Tak kończą niegrzeczni chłopcy, Nathan. - Musnął moje usta.


C.D.N.



Jak myślicie? Co Marcus powiedział na komisariacie?

I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz