- Nie dotykaj mnie. - Warknąłem, gdy starszy dotknął mojego policzka.
- O co ci chodzi? - Zapytał z wyrzutem.
- A jak kurw- Josh postanowił się wtrącić.
- Luke, może poszedłbyś zrobić nam kawę? - Spojrzał wymownie na mężczyznę obok mnie.
- Dobra. - Niechętnie zszedł na dół do kuchni, po krótkiej chwili usiadł obok mnie blondyn.
- Słuchaj...Luke jest dość specyficzną osobą o specyficznym charakterze, raczej zdążyłeś już to zauważyć, prawda? - Kiwnąłem głową potwierdzająco.
- Nie mam pojęcia, co się miedzy wami wydarzyło. On mi tego nie powie, ty zapewne również. I ja to rozumiem, nie zamierzam na was naciskać, to wasze prywatne sprawy. - Zatrzymał się na chwilę, splótł swoje wielkie dłonie ze sobą i oparł łokcie na kolanach. - Mimo wszystko...Uwierz mi, że on nie chciał cię skrzywdzić, nie odpychaj go od siebie.
- Dlaczego miałbym go nie odpychać od siebie? Mogę to zrobić, nie zabronisz mnie. - Pogłaskałem psa, a ten położył pysk na moich kolanach.
- Owszem, możesz to zrobić i nie zabronię ci tego. Jednakże on by tego nie przeżył, miałbyś go na sumieniu.
- Co mam przez to rozumieć?
- On za bardzo cię kocha. On kocha ciebie tak, jak kochał Alison. Sądziłem, że to nie możliwe, wręcz kurwa niewykonalne. Z resztą...Nie tylko ja tak uważałem. - Mężczyzna jakby pogrążył się w pochłaniającej go nostalgii.
- Alison? - Tylko to utkwiło mi w głowie z wypowiedzi Josha.
- Tak.
- Ja myślałem, że Luke jest homoseksualny.
- Jest biseksualny. Mniejsza, co do...Alison. - Blondyn w dziwny dla mnie sposób zaakcentował imię dziewczyny. - Kochał ją całym sercem, był w stanie zrobić dla niej wszystko. Dawała mu tyle szczęścia, ile jeszcze nikt nigdy mu nie dał. - Tutaj przerwał, spojrzał na mnie i uśmiechnął się słabo. - Teraz ty dajesz mu to szczęście, Nathan.
- Wracając, Alison została... - Odwrócił wzrok. - Zamordowana przez kogoś, po tej sytuacji Luke próbował popełnić samobójstwo, lecz go odratowałem.
- Dlaczego? A jeśli on właśnie chciał odejść...- Skomentowałem.
- To mój przyjaciel, nie potrafiłem pozwolić mu umrzeć. I wiem, iż zachowałem się jak totalny egoista i kurwa narcyz. Nie pozwoliłem mu umrzeć dlatego, że nie chciałem go stracić. Ale po prostu nie umiałem wysiedzieć wiedząc, że po drugiej stronie ściany mój przyjaciel podcina sobie żyły.
- Czemu ktoś ją zabił? - Damon jakby rozumiejąc naszą rozmowę, podniósł swój wielki łeb i również spojrzał pytająco na blondyna.
- Alison nie była dobrą osobą, wielu chciało pozbawić tą szmatę życia.
- Co ona mogła niby takiego robić?
- Szantażowała ludzi. - Kątem oka dostrzegłem, jak zaciska pięści.
- A ciebie szantażowała? - Postanowiłem się odważyć i zadać to pytanie.
Josh już otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz w domu rozległ się głos Luke'a.
- Kawa i kanapki są na stole, chodźcie już!
- Chodźmy. - Wstał na równe nogi i podszedł do drzwi, energicznie się podniosłem i w towarzystwie psa ruszyłem za nim.
- Odpowiedz mi. - Złapałem go na rękaw.
- Innym razem. - Trzymałem jego rękę w szczelnym uścisku.
- Powiedz mi! - Uniosłem trochę głos, co niespecjalnie mu się spodobało.
- Puść mnie, bo kurwa nie ręczę za siebie. - Obdarował mnie ostrzegawczym spojrzeniem.
Zląkłem, a Damon zawarczał na swojego właściciela. Puściłem mężczyznę, ten bez słowa opuścił pomieszczenie.
~~
Co o tym sądzicie? Trochę faktów odnośnie przeszłości naszego Luke'a :P
Dodatkowo - Dziękuję wam za 4k odczytów! To dla mnie bardzo, bardzo dużo.
Dziękuję, że jesteście. Kocham was c;
Do następnego!-

CZYTASZ
I'm drowning in your eyes
Romantizm''- Mogę ci ufać? - A czy Anioły w deszczu tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając. - Jak Anioły w desz- Przerwał mi. - Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu." Uwaga...