~31~

537 33 1
                                    

Wstałem pierwszy i spojrzałem na twarz Luke pogrążonego we śnie. 

Kto by pomyślał, że uwolnię się od Markusa, w zamian trafię do niego. Gdyby nie Luke, pewnie dalej bym siedział w piwnicy tego psychola, o ile w ogóle bym jeszcze żył. 

Wstałem powoli z łóżka i sięgnąłem ręką po telefon chłopaka, chcąc sobie zagrać w jakąś grę, bo swojego telefonu nie miałem. Chciałem kliknąć już w grę, gdy moją uwagę przykuła konwersacja z niejakim ''Neilem''. 

Z czystej ciekawości wszedłem w konwersację myśląc, iż jest to jakiś przyjaciel starszego, ale to, co tam zobaczyłem, przeszło moje najświętsze oczekiwania.


Od: Neil😏🤗 ❤️

Było mi świetnie, może to kiedyś powtórzymy?


Do: Neil😏🤗 ❤️

Mam młodego na głowie. Pamiętaj naszą złotą zasadę, masz mieć pysk na kłódkę.


Od: Neil😏🤗 ❤️

Kochanie, ja zawsze jestem cicho. Będę czekać z tęsknotą.❤️


Czułem, jak tracę czucie w ręce, dlatego odłożyłem telefon na jego uprzednie miejsce i wyszedłem z łóżka, a następnie z pokoju kierując się na dół.


Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego zrobił mi to kurwa teraz, gdy coś do niego poczułem?


Usiadłem przy aneksie kuchennym, oparłem głowę na ręce i zacząłem patrzeć się tępo w ścianę. Nie mam pojęcia, ile tak siedziałem, lecz po jakimś czasie poczułem klepnięcie pomiędzy łopatkami.

- Jak się spało? - Zapytał Josh, który stanął przy czajniku i zaczął robić kawę.

- Źle, bardzo źle... - Mruknąłem i oparłem czoło o blat aneksu.

- Coś się stało? - Zapytał, następnie stając po mojej drugiej stronie.

- Nie. - odpowiedziałem szybko, aż za szybko. - A jak ty spałeś? - Zapytałem, chcąc zmienić szybko temat.

- Mi? Bardzo dobrze. - Odpowiedział cicho.

Mogłem jedynie zauważyć tyle, jak lekko się rumieni na szyi i uszach.

Siedziałem z Joshem w kuchni, dopóki nie zszedł Calom, który był w bardzo dobrym humorze, zaraz za nim dumnie kroczył Damon, a na samym końcu zszedł Luke. 

Zacisnąłem rękę na swoim kolanie, żeby nie wybuchnąć. Widziałem, jak podchodzi i staje za mną po czym kładzie ręce na moich ramionach i ściska je lekko. 

Powstrzymałem się przed tym, aby strzepnąć jego dłonie, dlatego swoje włożyłem pod uda, bo tak mi było wygodnie.

- Nie czekałeś na mnie... - Szepnął przy moim lewym uchu.

- Nie muszę wszędzie z tobą chodzić. - Warknąłem i przeniosłem swoje spojrzenie na Josha i Caloma,  jak ci się przekomarzali.

- Co cię ugryzło? - Zapytał mężczyzna, obracając mnie wraz z krzesłem, na którym siedziałem w swoją stronę.

- Nic mnie nie ugryzło. A nie, czekaj... - Przyłożyłem palec wskazujący do moich ust, udając, że się zastanawiam. - To nie ja rucham jakiegoś Neila, po czym każe mu siedzieć cicho. - Syknąłem groźnie wstając z krzesła.

Zapadła grobowa cisza.

- Co? O czym ty mówisz? - Luke zaśmiał się nerwowo.

- Hm, pomyślmy. Chciałem sobie zagrać na twoim telefonie, bo ja jak zwykle nie mam i uwierz mi, kurwa samo się włączyło! - Krzyknąłem mierząc niebieskowłosego wkurwionym spojrzeniem.

- Nathan, to nie tak... - Zaczął zakłopotany chłopak.

- A niby kurwa jak?! - Podszedłem bliżej niego. - No ja się pytam, jak? To ja tutaj czekam, jak debil na ciebie, liczę, że już się wszystko ułoży, a tu proszę. - Zatrzymałem się na moment czując, jak łzy napływają mi do oczu. - Luke sobie kogoś rucha. - Dopowiedziałem sarkastycznie i otarłem samotną łzę, która spłynęła po moim policzku.

-  Słońce, ja ci to wytłumaczę...Ja nie byłem wtedy sobą, ja- Zaczął, aczkolwiek mu przerwałem.

Widziałem, jak przez jego twarz przebiega cień strachu.

- Oh, proszę cię, nie zwalaj tego na alkohol, bo nie uwierzę. - Czułem, jak zaczyna mi powoli głos drżeć.


On mnie zdradził.


- Łżesz prosto w oczy, Luke - Kontynuowałem dalej. - Ja ci zaufałem. Ciekawy jestem, czy jakbym się sam nie dowiedział, czy ty - Wbiłem swój palec w jego tors. - Byś mi powiedział.

- Nie powiedziałbym. - Mruknął cicho, a Calom z wrażenia zachłysnął się wodą, którą pił. - Ponieważ wiem, że to by cię złamało.

- Złamało mnie to, że sam się o tym dowiedziałem. - Odparłem szorstko, pomiędzy nami zapadła nurtująca cisza.

- Ale sztywno. - powiedział Calom, a Josh uderzył go lekko w potylicę.

- Zawiodłem się na tobie, Luke - Wyszeptałem.

- Wiem, ale możemy jeszcze być szczęśliwi, możemy to jeszcze naprawić, tylko mi pozwól. - Tym razem to starszy zaczął zmniejszać dystans pomiędzy nami, który ja z każdą chwilą powiększałem.

- Tu nie ma żadnego ''ale'', zawiodłem się. - Skwitowałem. - To koniec. Chce, żeby Calom albo Josh odwiózł mnie na najbliższy komisariat policji. - Oparłem się o stół.


Słyszycie jak moje serce pęka? Bo ja tak.


- Nathan, jest to dosyć ryzykowne. - Zaczął spokojnie Josh. - Zwróć uwagę na to, że wszyscy myślą, iż nie żyjesz.

- Mówi się trudno. Wymyśli się coś, przecież mamy tutaj zawodowego kłamcę. - Zaśmiałem się sucho, wskazując na niebieskowłosego.

Widać było, że Josh chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz przerwało mu pukanie do drzwi.


~~~


Witam!

To kolejny rozdział, jednakże...Był on napisany przez drugą autorkę! :D

Mój udział w tym rozdziale, to była jedynie korekta, choć błędów również jakoś dużo nie było. Od teraz rozdziały będą się pojawiały częściej <3

Raz będą udostępniane oraz pisane przeze mnie, a raz przez Martynę.

Liczę na to, iż ciepło ją przyjmiecie :))


Pozdrawiam


I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz