W tym momencie Marcus wstał i podszedł do mnie, złapał mnie za biodra przyciskając do siebie. Patrzył chwilę na mnie tymi swoimi szaroniebieskimi oczami, po czym zaczął lizać mnie po szyi.
- Przestań. - Powiedziałem stanowczo.
- Maluszku, nie stawiaj się. Bo Tatuś będzie zły...- Wyszeptał seksownie do mojego ucha, przygryzając je.
- Wypierdalaj ode mnie! - Krzyknąłem, gdy złapał za moje krocze.
- Nie wkurwiaj mnie, skarbie. - Mruknął.
- Nie nazywaj mnie tak. - Uderzyłem go w twarz.
Jego reakcja była natychmiastowa. Spojrzał na mnie wzrokiem, którym jeszcze nigdy przedtem mnie nie obdarzył. Był wkurwiony? smutny? obojętny?
Nie mogłem nic wyczytać z jego twarzy, nagle niespodziewanie pchnął mnie na ścianę. Zrobił to z taką siłą, że prawie się od niej odbiłem.
- Jesteś prawiczkiem, prawda? - Spytał, zmniejszając dystans między nami.
Kurwa, teraz na poważnie zacząłem się go bać. Co on chce zrobić?
Nie odpowiedziałem, jedynie spojrzałem na niego przerażony. W mgnieniu oka znalazł się tuż obok i złapał mnie za szyję.
- Jesteś zwykłym śmieciem, nic nie wartą dziwką. Nienawidzę takich ludzi, pluje na nich. Jesteś dla mnie nikim, nigdy nic dla mnie nie znaczyłeś. Nie zasługujesz na miłość, kurwo! - Krzyczał, a z każdym słowem bardziej zaciskał swoje dłonie na mojej obolałej szyi.
Nagle puścił mnie, a moje bezwładne ciało upadło na zimną posadzkę. Zacząłem łapczywie łapać powietrze, krztusząc się przy tym.
- Będziesz grzecznym chłopcem? - Spytał, kucając obok.
Spojrzałem na niego z pogardą.
- Tak, czy nie? - Podniósł głos, chwytając mnie boleśnie na podbródek.
- Spierdalaj, jebany fetyszysto. - Syknąłem przez zaciśnięte zęby.
Rzucił mną w drugi kąt kuchni, zahaczając o odłamki szkła - Pokaleczyłem sobie rękę.
- Niegrzeczni chłopcy dostają kare, wiesz? - Zapytał, ponownie do mnie podchodząc.
Odruchowo zacząłem się cofać, ten człowiek był zdolny do wszystkiego. Gdy poczułem za sobą ścianę, zamarłem.
- Boisz się mnie? - Stanął przede mną, dzieliły nas jedynie milimetry.
- Odpowiedz! - Ryknął groźnie, gdy go zignorowałem.
- T-tak, boję się c-ciebie...- Nie wierze, że to powiedziałem.
- Dlaczego?
Poważnie? On się mnie pyta, dlaczego ja się go boje? No kurwa, trzymajcie mnie!
- Masz jakieś problemy ze słuchem?! Pytałem, dlaczego się mnie boisz!- Jego krzyk pozbawił mnie jakiejkolwiek odwagi.
- N-nie krzycz na m-mnie, proszę...- Wyszeptałem błagalnie, a jedna samotna łza spłynęła po moim policzku.
- Może przestanę krzyczeć, jak ładnie przeprosisz Tatusia. - Spojrzał na mnie wymownie.
- Przepraszam...- Jeszcze bardziej przysunąłem się do tej jebanej ściany.
- Ładniej. - Syknął.
- I już zapomniałeś, jak masz się do mnie zwracać? - Postawił swoje dwie masywne ręce, po moich oby dwóch stronach - Odcinając mi tym samym ostatnią drogę ucieczki.
- Przepraszam T-tatusiu...- Powiedziałem łamiącym głosem, wtulając się w starszego.
- Nie można było tak od razu? - Przytulił mnie mocno.
Nie odpowiedziałem już, jedynie płakałem. Straciłem swoją dumę, godność kurwa człowieka...Nagle Marcus mnie podniósł i zaczął gdzieś nieść, po niedługiej chwili poczułem pod stopami zimne kafelki. Łazienka.
- Zanim pójdziemy spać, opatrzymy ci rękę. - Skwitował.
Usiadłem na brzegu wanny, w tym czasie mężczyzna wyjmował coś z szafki pod zlewem. Zadrżałem na jego dotyk, chyba to zauważył. Po odkażeniu i zabandażowaniu udaliśmy się do jego sypialni.
- Dać ci jakąś moją koszulkę, czy śpisz w bieliźnie? - Spytał łagodnie.
- Twoją koszulkę...- Odparłem ledwie słyszalnie.
Podał mi jakąś czarną koszulkę, sięgała mi do połowy ud. Marcus nie odrywał ode mnie wzroku, więc mozolnie zacząłem ściągać z siebie brudne ubrania.
Gdy zdjąłem koszulkę, zauważyłem ile mam siniaków. Na całych żebrach i podbrzuszu. Starszy zaczął podchodzić, a ja nie byłem w stanie nic zrobić. Sparaliżował mnie strach.
O co mu chodzi? Co on chce zrobić?
Spiąłem się, gdy poczułem jego ciepłe dłonie na moich biodrach. Później zaczął delikatnie gładzić opuszkami palców mój brzuch. Ku mojemu zdziwieniu, złagodziło to odrobinę ból.
- Połóżmy się już. - Powiedział nagle.
Skierowaliśmy się w stronę łóżka, położyłem się plecami do niego. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie, czułem jego oddech na moim karku.
- Kocham cię, Natiś...- Wyszeptał w moje włosy.
''Kocham cię''? Natiś? Chyba porządnie się wstawił...
Po dość długim czasie rozmyśleń, zasnąłem.
C.D.N. :3
~~~
Mogę liczyć na gwiazdkę? <3

CZYTASZ
I'm drowning in your eyes
Romance''- Mogę ci ufać? - A czy Anioły w deszczu tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając. - Jak Anioły w desz- Przerwał mi. - Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu." Uwaga...