~8~

1.7K 80 13
                                    

- Kurwa! Przestań! - Krzyczałem wyrywając się.

- Przestań się szarpać, to będzie mniej bolało.

- Dobra, przepraszam...- Wyszeptałem łamiącym się głosem.

- Teraz już trochę na to za późno. - Odparł ze zwycięskim uśmiechem na twarzy.

- Albo...Mam lepszy pomysł. - Dodał.

Spojrzałem na niego pytająco.

- Zrób mi loda. - Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.

- M-Marcus, proszę cię...- Wyszeptałem jąkając się.

- Zamknij pysk! - Poczułem jak jego masywna dłoń zderza się z moim lewym policzkiem.

- Głuchy jesteś? Masz zrobić mi loda!

Wtedy naszedł mnie pewien pomysł.

Będę tego żałować...

- Tatusiu, przepraszam...- Wyszeptałem seksownie, zbliżając się do starszego.

- Co ty robisz? - Patrzył zaskoczony, gdy sięgnąłem dłonią do jego rozporka.

- Pragnę cię, Tatusiu...

Kurwa, zaraz się porzygam.

Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, rozpiąłem mu spodnie. Zsunąłem mu je do kolan. W tym momencie pchnąłem z całych sił mężczyznę do tyłu, a sam jak najszybciej udałem się na dół.

- ZAPIERDOLE CIĘ, SZMATO! - Wrzeszczał wkurwiony.

Zszedłem na dół w maksymalnym tempie, na jakie tylko pozwalała mi kontuzjowana noga.

Podbiegłem do wyjścia, szarpnąłem za klamkę, a drzwi bez problemu ustąpiły. Lecz przede mną pojawiło się dwóch masywnych mężczyzn.

Po chwili zauważyłem u nich odznaki i mundury.

Policja?

- Podkomisarz, Max Brown. Nathan Evans? - Spytał starszy z mężczyzn.

- T-tak - Wyjąkałem.

Marcus zbiegł po schodach, zauważając policjantów podszedł do drzwi. Teraz był opanowanym, odpowiedzialnym obywatelem.

- Witam, stało się coś? - Spytał z sympatycznym uśmiechem.

Stałem obok niego nie wiedząc, co mam zrobić. Mam poprosić o pomoc? Nie odzywać się? Wrócić w głąb mieszkania? Z rozmyśleń wyrwał mnie gruby głos jednego z policjantów.

- Przyjechaliśmy odebrać Nathana Evans.

Otworzyłem szeroko oczy, byłem w szoku. Z resztą...Nie tylko ja.

- A-ale panowie, na jakiej podstawie? Dokonałem adopcji zgodnie z prawem. - Pierwszy raz słyszałem, żeby Marcus się jąkał. Bał się.

Ale czego? Że mnie straci? Że straci swoją jebaną zabawkę?

- Odnalazł się biologiczny brat chłopaka, chce on przejąć opiekę nad swoim młodszym bratem. A zważając na fakt, że jest jego biologiczną rodziną - posiada większe prawa do opieki nad nim. - Wychrypiał podkomisarz.

Słysząc to nogi się pode mną ugięły, oparłem się plecami o framugę drzwi, aby się nie wywrócić. Ja nawet nie wiedziałem, że mam brata. W dodatku mam trafić, tak nagle pod jego opiekę.

W sumie dobrze, że uwolnię się od Marcusa. Ale co, jeśli trafię deszczu pod rynnę?...

- Nie możecie go, tak po prostu zabrać! - Uniósł się brunet.

- Po pierwsze...Proszę nie podnosić głosu. Po drugie...Owszem, możemy.

Zapadła grobowa cisza.

- Chłopcze, zapraszam do samochodu. - Odparł młodszy mężczyzna.

- A co z jego rzeczami? - Zapytał Marcus. Spojrzałem mu w oczy, były puste.

- Wszystko otrzyma już na miejscu, żegnam.

Brunet w odpowiedzi wymamrotał jedynie pod nosem ciche ''Do zobaczenia''

Gdy wszyscy zajęli już miejsca, do moich uszu dobiegł warkot silnika.

Ruszyliśmy.

Już po kilku minutach straciłem zupełnie z pola widzenia posiadłość starszego. Poczułem pewnego rodzaju ulgę, aczkolwiek towarzyszyło jej dziwne uczucie...Nie potrafiłem go opisać.

Czyli już go nigdy więcej nie zobaczę? To już koniec? Nigdy go już nie usłyszę? Nigdy mnie nie dotknie? A co, jeśli mnie znajdzie?

Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi...

C.D.N.

Cześć :)

Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać na kolejny rozdział. Ale ostatnio w moim Życiu nie dzieje się najlepiej.

Co się z tym wiąże: Straciłam chęci do praktycznie wszystkiego, a w tym również wenę.

Jednakże doszłam do wniosku, że nie mogę gnić w czterech ścianach. Dlatego dzisiaj widzicie ten rozdział :))

Jeszcze raz, bardzo was przepraszam.

Mogę liczyć na gwiazdkę?

I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz