~17~

1.3K 67 11
                                    

- Mogę ci ufać?

- A czy Anioły w deszczu, tańczą z bestiami piekieł? - Zapytał uważnie mi się przyglądając.

- Jak Anioły w desz- Przerwał mi.

- Jeśli nie boisz się zmoczyć skrzydeł, zapraszam do tańca. - Zaśmiał się, wsiadając do samochodu.


***


- Nathan...Jesteśmy już na miejscu - Mówił spokojnie Luke, delikatnie szturchając moim ramieniem. 

- Uhm...- Mruknąłem zaspany.

Opuściliśmy pojazd, od razu ruszając w kierunku budynku przed nami. Dom nie był tak duży, jak willa Marcusa. Lecz ten był zdecydowanie przytulniejszy.

Mężczyzna otworzył drzwi, wpuszczając mnie pierwszego. 

- Na chwilę obecną nie posiadasz jeszcze własnego pokoju, więc przez najbliższy czas będziesz dzielił ze mną sypialnie. - Odłożył klucze na półkę znajdującą się obok wejścia.

- W porządku, która jest godzina? 

- Um...- Zerknął na swój złoty zegarek. - Dochodzi dwudziesta pierwsza.

Luke ruszył w tylko sobie znanym kierunku.

- Luke? 

- Tak? - Odwrócił się.

- Mógłbym skorzystać z łazienki?... - Spytałem niepewnie.

- Pewnie, chodź za mną.

Jak powiedział, tak też zrobiłem. Ciągnąłem się za starszym, aż ten nie zatrzymał się przed beżowymi drzwiami.

- Tu jest łazienka, zaraz przyniosę ci coś do spania. - Jego uśmiech był...Taki ciepły.

Ruszyłem do łazienki, odczekałem chwilę, aż Luke przyniósł mi ubrania. Abym mógł zakluczyć w spokoju drzwi.

Wszedłem pod prysznic, musiałem uspokoić myśli. Luke'a znam wyjątkowo krótko, a już zdążył zdobyć moją jakąkolwiek sympatie. 

Ale czy nie popełniam właśnie ogromnego błędu? 


''A czy Anioły w deszczu, tańczą z bestiami piekieł?''


W mojej głowie huczały te słowa. 

Nie rozumiałem do końca aluzji, przynajmniej dla mnie przekaz był niejasny.


Nie wiem, naprawdę nie wiem, czy powinienem mu ufać. 


Po dłuższym czasie doszedłem do wniosku, że dalsze rozmyślania są bezcelowe. 

Nalałem na dłoń odrobinę szamponu, następnie starannie rozprowadzając go po moich włosach. 

Po około dziesięciu minutach zakładałem już ubrania przyniesione mi przez jasnookiego.

Były trochę bardzo za duże, ale za to wygodne. Po wyjściu z łazienki zacząłem rozglądać się za starszym. 

Błądziłem po domu, aż natknąłem się na pewne drzwi. Znacznie różniły się od pozostałych. Zaciekawiony miałem już nacisnąć klamkę, lecz do moich uszu doszedł głos Luke.

- Tutaj jesteś, szukałem cię. - Zaśmiał się.

- Chodź, zaprowadzę cię do sypialni.

Krótką chwilę później już siedziałem na łóżku, było zaskakująco wygodne. Kątem oka dostrzegłem, że mężczyzna opuszcza pomieszczenie. Była już praktycznie północ, gdzie on szedł o tej godzinie?

- Gdzie idziesz? - Zatrzymał się.

- Muszę pilnie zadzwonić, zaraz przyjdę. Kładź się już spać. - Uśmiechnął się krzywo, zamykając za sobą drzwi.

Normalnie poszedłbym za nim, jednakże w tym przypadku zmęczenie zwyciężyło. Ledwo co się położyłem, a już odpłynąłem.


***


Ze snu wyrwały mnie jakieś odgłosy z dołu, postanowiłem to sprawdzić. Ostrożnie, jak najciszej tylko potrafiłem - zszedłem na dół. 

Dźwięki wychodziły z chyba kuchni, a zatem tam właśnie się udałem.

Zauważyłem siedzącego przy stole Luke ze szklanką whisky. 

- Dlaczego nie śpisz? - Mężczyzna podniósł swój wzrok na mnie, lecz po chwili znów utkwił nim w szklance. 

- Myślę.

- Zamierzasz utopić swoje problemy w alkoholu? - Zająłem miejsce naprzeciw niego.

- Wiesz...To dość trudne, zważając na fakt, iż przez tyle lat nauczyły się pływać. 

Powędrowałem wzrokiem na zegar wiszący na ścianie, aby upewnić się, która jest godzina. Wpół do piątej rano. 


Skoro i tak już nie zasnę...


- Powiesz mi, co cię trapi? - Przeniósł swoje spojrzenie na moje dłonie.

- Zastanawiam się, jak bardzo jest złe to, co robię. - Odparł.

- A co robisz?




C.D.N.


I'm drowning in your eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz