Rozdział III

4.4K 189 20
                                    

- Prześpij się - powiedziałem, kiedy Samuel był już ledwo świadomy tego co robił.

- Jest dobrze. Jeszcze będę miał czas, żeby się wyspać.

Wziął do ręki kubek i przechylił, kiedy najwyraźniej pomylił go z długopisem. Syknął, odsuwając się, gdy część kawy na wszystko się rozlała.

Wyciągnąłem z szafki papierowy ręcznik, podając mu.

- Właśnie widzę.

Opadł na fotel, odchylając głowę, na ile pozwoliło mu na to siedzenie. Przetarł oczy, które miał już naprawdę zaczerwienione.

- Gdyby coś się działo, obudzę cię - zapewniłem, widząc jego wahanie. - Wole nie pytać, od ilu godzin już nie śpisz, więc po prostu to zrób. - Spojrzał na mnie niepewnie. - Bez obaw, nie odbije mi - zażartowałem, ale chyba chciał to usłyszeć.

Carl podszedł bliżej, biorąc łyk wody.

- Przypilnuję go.

Prychnąłem. Jakiego ja mam troskliwego brata.

Sam na chwilę zawiesił na nim wzrok i miałem wrażenie, że był już tak zmęczony, że po prostu się „wyłączył”, ale właśnie wtedy znowu się poruszył.

Wstał, przeczesując dłonią włosy.

- Gdybyście czegoś potrzebowali lub coś się stało, od razu mnie obudźcie.

- O to nie musisz się martwić. - Carl odpowiedział za mnie, odstawiając butelkę na poprzednie miejsce.

Samuel ściągnął buty i przeszedł kilka kroków dalej, kładąc się na sofie.

Westchnąłem.

- Zawołam cię w razie czego. Nie musisz tu spać.

- Mhm - mruknął, odwracając się do mnie plecami. Nie minęło kilka sekund, a on już chyba nie kontaktował.

Pokręciłem tylko głową, wracając do braci. Właściwie ciągle rozmawiali przez telefon, a Nath nie odrywał się od komputera. Wiedziałem, że też nie mieli okazji się położyć. Poza krótkimi drzemkami, prawie nie spali.

Chciałem coś zrobić. Jakąkolwiek rzecz, która by nas do nich przybliżyła, ale nadal nie wiedziałem co. Mogłem tylko się przyglądać i czekać. Tylko że ja nie miałem czasu na to, by czekać. Każda minuta była ważna.

Spojrzałem na Jaya, który wyglądał jakby powoli tracił cierpliwość. Zerknął na nas, prawdopodobnie szukając czegoś co mu ją zwróci, ale chyba niezbyt się to udało.

- Skoro już przeszliśmy na nieformalny ton, mam dużo lepszą propozycję. - Wnioskując po jego minie, rozmówca musiał się ucieszyć. - Zrobisz to, o co ładnie poprosiłem, a ja rozważę to, czy nadal będziesz grzał swoją dupę na obecnym stanowisku. Nie zapominaj, że to dzięki mnie się tam znalazłeś i dzięki mnie możesz również stamtąd wylecieć z dodatkowymi bonusami. Mam nadzieję, że się rozumiemy. - Uśmiechnął się. - Świetnie. Masz pięć minut. - Rozłączył się, odkładając telefon.

Ta rozmowa ewidentnie go wyczerpała. Lub kilka podobnych pod rząd.

Carl oparł się o stolik.

- Wysłałem ludzi, by zaczęli przeszukiwać niezamieszkane budynki. Zawsze to jakoś do przodu, a może właśnie na coś tam trafią.

- Co z policją? - dopytałem.

- Robią kontrole na drogach, jednak wątpię, by tak na nich wpadli. Pewnie już gdzieś się z nią zaszył. Najgorsze jest to, że w pewnym momencie ślad się urywa i nie wiemy co dalej.

Sandersowie | TOM 1 cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz